Hiszpania była jednym z krajów najmocniej dotkniętych przez koronawirusa. Zachorowało blisko ćwierć miliona osób, a ponad 27 tys. zakażonych zmarło. Zła sytuacja epidemiczna długo nie pozwalała na wznowienie rozgrywek piłkarskich, ale 11 czerwca, po 95 dniach przerwy, najlepsza liga świata w końcu ruszyła na nowo. Czy opór społeczny wobec restartu La Ligi był silny?
- Doprowadzono do konsensusu w tym temacie. Początkowa podejrzliwość wobec pomysłu powrotu do gry ustępowała z czasem, zwłaszcza w związku z poprawiającymi się statystykami dotyczącymi liczby zarażonych i zmarłych z powodu wirusa - wyjaśnia nam Mario Cortegana z dziennika "AS", jednej z największych sportowych gazet w Hiszpanii.
Piłka na pierwszym planie
Jak przyznaje nasz rozmówca, istotne były tu argumenty ekonomiczne. - Przykład Bundesligi i praca wykonana przez przedstawicieli La Liga, by ten powrót przebiegał w odpowiednich warunkach, były tu kluczowe. Szacuje się, że hiszpański futbol to biznes generujący miejsca pracy dla 185 tysięcy zatrudnionych. Z ekonomicznego punktu widzenia było to bardzo istotne, by futbol w Hiszpanii powrócił. Ważne jest też to, że piłka daje po prostu radość ludziom w trudnych czasach - podkreśla Cortegana.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: perfekcyjnie wykonał rzut wolny. Bramkarz bohaterem!
Trzymiesięczna przerwa w funkcjonowaniu futbolowego biznesu zaczynała odbijać się na kondycji hiszpańskich klubów. - Pod względem ekonomicznym, wszystkich to dotknęło. Większe kluby ucierpiały nawet bardziej, bo ich przychody w dużej mierze zależą od kibiców - od ich obecności w dniu meczowym, ale też wizyt fanów w klubowych muzeach i tak dalej - wskazuje dziennikarz "AS-a".
Najgłośniej zrobiło się o problemach Barcelony, której restart La Liga przyda się nie tylko ze względów finansowych. Fakt, że wszyscy w klubie w końcu skoncentrują się na boiskowej pracy, może pomóc wyciszyć wewnętrzne konflikty na linii piłkarze-kierownictwo klubu.
- Barcelona już wcześniej miała nadwyrężony budżet, a będzie miała jeszcze większy problem. I to mimo tych wszystkich plotek o milionowych transferach - ocenia Cortegana, dodając: - W tym sensie powrót na boiska dobrze zrobi klubowi, bo będzie mógł trochę odpocząć od tych wewnętrznych polemik. Kiedy wraca piłka, a do tego toczy się w kierunku bramki rywala, wszystko staje się łatwiejsze.
Groźny incydent
Można byłoby uznać, że pierwsza kolejka po wznowieniu rozgrywek przebiegła bez zakłóceń, gdyby nie sobotni incydent na Majorce. Podczas meczu RCD Mallorca - FC Barcelona na murawę wtargnęła osoba pragnąca zrobić sobie zdjęcie z Leo Messim.
- W meczu przy zamkniętych dla publiczności trybunach, przy tych środkach ostrożności i zwiększonej kontroli wobec przedstawicieli mediów, to było coś nie do uwierzenia - przyznaje Cortegana. - Wyobraźmy sobie, co by się działo, gdyby ta osoba była bezobjawowym nosicielem wirusa i zaraziłaby któregoś z graczy. Przecież to stanowiłoby zagrożenie dla całego projektu wznowienia rozgrywek! - grzmi dziennikarz.
Podkreśla jednak, że generalnie restart hiszpańskiej ekstraklasy się udał: - Co do reszty, to podczas tej pierwszej kolejki po przerwie wszystko przebiegało raczej normalnie, jak na tę nienormalną sytuację, w jakiej się znaleźliśmy.
NieRealny transfer
Cortegana na co dzień zajmuje się zwłaszcza tym, co dzieje się w obozie madryckiego Realu. Mimo to zaskoczyły go informacje o ponownym zainteresowaniu Królewskich Robertem Lewandowskim, które przekazał Mateusz Borek. Według niego Real wciąż nie porzucił myśli o zakontraktowaniu "Lewego". Więcej TUTAJ. Cortegana ma odmienne zdanie.
- Nie sądzę, by tak było. Lewandowski ma 31 lat i dopiero co podpisał nowy kontrakt z Bayernem - przypomina Cortegana. - Uważam, że madrytczycy nadal będą stawiać w ataku na Lukę Jovicia, bo jednak kosztował ich 60 milionów euro. Dadzą mu drugą szansę w kolejnym sezonie. A później pewnie będą próbowali włączyć się do walki o Erlinga Haalanda.
Wydawałoby się, że serbski napastnik w okresie pandemii aż nadto sobie nagrabił, pakując się w kłopoty w ojczyźnie i łamiąc zasady kwarantanny. Więcej TUTAJ. Jeśli rzeczywiście dostanie w Realu drugą szansę, będzie to znaczyło, że czasy pandemii nie wpłynęły jednak na jego karierę tak mocno, jak się wydawało.
Czytaj również -> Maciej Kmita: NieRealny transfer Lewandowskiego
Czytaj również -> Zwycięski jubileusz Zidane'a