Maciej Kmita: NieRealny transfer Roberta Lewandowskiego [KOMENTARZ]
Wróciła na tapet sprawa transferu Roberta Lewandowskiego do Realu Madryt. Niedawno taka informacja mogła działać na wyobraźnię, ale dziś już nikogo nie powinna emocjonować. Przeprowadzka "Lewego" na Bernabeu jest nierealna z kilku powodów.
Z palca tego nie wyssał, bo jest w kontakcie z reprezentującym "Lewego" Pinim Zahavim, więc informacje ma z pierwszej ręki. To oznacza, że warto pochylić się nad tym niusem, ale też od razu trzeba jasno powiedzieć: Lewandowski już do Realu nie trafi. Jeszcze trzy albo dwa lata temu Florentino Perez mógł łudzić się, że zrealizuje swoje wielkie marzenie i ściągnie Lewandowskiego na Bernabeu, ale teraz to tak nierealne, że nawet nie wzbudza emocji. I to z kilku powodów.
Prezydent Królewskich ma obsesję na punkcie polskiego napastnika. "Zachorował" na niego 24 kwietnia 2013 roku, gdy ten w półfinale Ligi Mistrzów wbił jego Realowi cztery gole. Kusił go kilka razy. Zaczął już w 2013 roku, gdy Lewandowski był jeszcze zawodnikiem BVB, ale Polak odmawiał, tłumacząc, że jest po słowie z Bayernem. A po przeprowadzce do Monachium (2014) "Lewy" został zamknięty w złotej klatce.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robert Lewandowski założył maseczkę i... popełnił błąd. CelowoKarl-Heinz Rummenigge przez lata wszystkich chętnych na niego odprawiał z kwitkiem, powtarzając, że Lewandowski nie jest na sprzedaż. I nawet jeśli sam piłkarz miał ambicje zostania bohaterem spektakularnego transferu i sprawdzenia się w innej lidze, co zdradził kiedyś Cezary Kucharski, to były tłumione z każdym rokiem, aż w końcu całkiem ucichły.
Bayern rekompensował mu to spełnianiem kolejnych warunków. W grudniu 2016 roku podpisał kontrakt, dzięki któremu został najlepiej opłacanym piłkarzem w historii Bundesligi. Miało to swoją wymowę, bo cudzoziemiec stał się krezusem w lidze ówczesnych mistrzów świata. I to ten, który usłyszał kiedyś w Dortmundzie, że "Polak nie może zarabiać najwięcej w klubie". Więcej TUTAJ.
Ostatnia prolongata też odbyła się na jego zasadach. Klub oferował roczną umowę, ale Polak chciał i dostał dwuletnią - do 2023 roku. Napisałem wtedy, że Lewandowski dobrowolnie poddał się karze piłkarskiego dożywocia w Monachium. Gdy wypełni kontrakt, będzie miał 35 lat i jedyne sportowo-życiowe marzenie, jakie wtedy będzie mógł spełnić, to to o przeprowadzce do Stanów Zjednoczonych połączonej z grą w MLS.
Bayern nie po to przedłużył umowę ze swoim najlepszym piłkarzem, żeby za chwilę go sprzedawać. Nie musi ze względów ekonomicznych - jest jedynym klubem na tym poziomie finansowym, który nie żyje na kredyt. I nie wypada mu ze względów wizerunkowych.
Owszem, w ostatnich latach dochodziło do transferów, które nie miały prawa się wydarzyć, ale Lewandowski w Monachium jest w innej sytuacji niż Neymar zostawiający Barcelonę dla Paris Saint-Germain czy Cristiano Ronaldo odchodzący z Realu Madryt do Juventusu Turyn. Nie musi wychodzić z cienia jak Neymar - ma w Bayernie i w całej Bundeslidze status największej gwiazdy. Za to w Realu musiałby startować z niższego pułapu i mierzyć się z legendą Sergio Ramosa.
Z Monachium nie przegania go też skarbówka tak, jak hiszpański fiskus zniechęcił do Realu Ronaldo. Poza tym Portugalczyk odszedł do Turynu również dla sportowych ambicji. Z Realem wygrał Ligę Mistrzów aż cztery razy i uznał, że czas na nowe wyzwanie. Natomiast Lewandowski w Monachium wciąż ma coś do udowodnienia - w CV nadal brakuje mu triumfu w Champions League. Kiedyś napisałem, że droga na szczyt wiedzie przez Madryt, ale to się zdezaktualizowało - dziś w kontekście walki o Ligę Mistrzów więcej do zaoferowania ma Bayern.
Niedawno mogło się wydawać również, że Bundesliga nie będzie stymulowała go do rozwoju. Podbił ją w sposób nieosiągalny wcześniej dla żadnego polskiego piłkarza w którejkolwiek z lig. W 10 lat zdobył 7 mistrzostw, 4 Superpuchary i 3 Puchary Niemiec, jest najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii rozgrywek (231) i zmierza właśnie po piątą koronę króla strzelców - częściej sięgał po nią tylko legendarny Gerd Mueller (7).
Zna w Bundeslidze każdy stadion, każdą szatnię i każde źdźbło trawy, a rutyna mogłaby hamować rozwój. Okazało się jednak, że kapitan reprezentacji Polski nie musi szukać zewnętrznej motywacji, bo znajduje ją w sobie, bijąc "życiówki" z sezonu na sezon. Zamiast zmieniać otoczenie, może dalej pracować na pomnik w Niemczech.
Lewandowski nie ma już żadnego interesu w tym, by przyjmować propozycję Realu. Jak to brzmi! Pięknych czasów dożyliśmy.
Czytaj również -> Piątek nigdy nie będzie Lewandowskim
Czytaj również -> Talent stał się przekleństwem Zielińskiego