Maciej Kmita: NieRealny transfer Roberta Lewandowskiego [KOMENTARZ]

Wróciła na tapet sprawa transferu Roberta Lewandowskiego do Realu Madryt. Niedawno taka informacja mogła działać na wyobraźnię, ale dziś już nikogo nie powinna emocjonować. Przeprowadzka "Lewego" na Bernabeu jest nierealna z kilku powodów.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Robert Lewandowski Instagram / instagram.com/_rl9/ / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
W minionym tygodniu temat odżył za sprawą portalu donbalon.com (więcej TUTAJ), ale publikacja nie odbiła się szerokim echem, bo internetowy kontynuator magazynu nie cieszy się taką renomą jak jego nieistniejące już papierowe wydanie (1975-2011). W poniedziałek jednak Mateusz Borek zdradził w "Misji Futbol" na Kanale Sportowym, że Real znów zwrócił się do Bayernu z pytaniem ws. Roberta Lewandowskiego. Więcej TUTAJ.

Z palca tego nie wyssał, bo jest w kontakcie z reprezentującym "Lewego" Pinim Zahavim, więc informacje ma z pierwszej ręki. To oznacza, że warto pochylić się nad tym niusem, ale też od razu trzeba jasno powiedzieć: Lewandowski już do Realu nie trafi. Jeszcze trzy albo dwa lata temu Florentino Perez mógł łudzić się, że zrealizuje swoje wielkie marzenie i ściągnie Lewandowskiego na Bernabeu, ale teraz to tak nierealne, że nawet nie wzbudza emocji. I to z kilku powodów.

Prezydent Królewskich ma obsesję na punkcie polskiego napastnika. "Zachorował" na niego 24 kwietnia 2013 roku, gdy ten w półfinale Ligi Mistrzów wbił jego Realowi cztery gole. Kusił go kilka razy. Zaczął już w 2013 roku, gdy Lewandowski był jeszcze zawodnikiem BVB, ale Polak odmawiał, tłumacząc, że jest po słowie z Bayernem. A po przeprowadzce do Monachium (2014) "Lewy" został zamknięty w złotej klatce.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robert Lewandowski założył maseczkę i... popełnił błąd. Celowo

Karl-Heinz Rummenigge przez lata wszystkich chętnych na niego odprawiał z kwitkiem, powtarzając, że Lewandowski nie jest na sprzedaż. I nawet jeśli sam piłkarz miał ambicje zostania bohaterem spektakularnego transferu i sprawdzenia się w innej lidze, co zdradził kiedyś Cezary Kucharski, to były tłumione z każdym rokiem, aż w końcu całkiem ucichły.

Bayern rekompensował mu to spełnianiem kolejnych warunków. W grudniu 2016 roku podpisał kontrakt, dzięki któremu został najlepiej opłacanym piłkarzem w historii Bundesligi. Miało to swoją wymowę, bo cudzoziemiec stał się krezusem w lidze ówczesnych mistrzów świata. I to ten, który usłyszał kiedyś w Dortmundzie, że "Polak nie może zarabiać najwięcej w klubie". Więcej TUTAJ.

Ostatnia prolongata też odbyła się na jego zasadach. Klub oferował roczną umowę, ale Polak chciał i dostał dwuletnią - do 2023 roku. Napisałem wtedy, że Lewandowski dobrowolnie poddał się karze piłkarskiego dożywocia w Monachium. Gdy wypełni kontrakt, będzie miał 35 lat i jedyne sportowo-życiowe marzenie, jakie wtedy będzie mógł spełnić, to to o przeprowadzce do Stanów Zjednoczonych połączonej z grą w MLS.

Bayern nie po to przedłużył umowę ze swoim najlepszym piłkarzem, żeby za chwilę go sprzedawać. Nie musi ze względów ekonomicznych - jest jedynym klubem na tym poziomie finansowym, który nie żyje na kredyt. I nie wypada mu ze względów wizerunkowych.

Owszem, w ostatnich latach dochodziło do transferów, które nie miały prawa się wydarzyć, ale Lewandowski w Monachium jest w innej sytuacji niż Neymar zostawiający Barcelonę dla Paris Saint-Germain czy Cristiano Ronaldo odchodzący z Realu Madryt do Juventusu Turyn. Nie musi wychodzić z cienia jak Neymar - ma w Bayernie i w całej Bundeslidze status największej gwiazdy. Za to w Realu musiałby startować z niższego pułapu i mierzyć się z legendą Sergio Ramosa.

Z Monachium nie przegania go też skarbówka tak, jak hiszpański fiskus zniechęcił do Realu Ronaldo. Poza tym Portugalczyk odszedł do Turynu również dla sportowych ambicji. Z Realem wygrał Ligę Mistrzów aż cztery razy i uznał, że czas na nowe wyzwanie. Natomiast Lewandowski w Monachium wciąż ma coś do udowodnienia - w CV nadal brakuje mu triumfu w Champions League. Kiedyś napisałem, że droga na szczyt wiedzie przez Madryt, ale to się zdezaktualizowało - dziś w kontekście walki o Ligę Mistrzów więcej do zaoferowania ma Bayern.

Niedawno mogło się wydawać również, że Bundesliga nie będzie stymulowała go do rozwoju. Podbił ją w sposób nieosiągalny wcześniej dla żadnego polskiego piłkarza w którejkolwiek z lig. W 10 lat zdobył 7 mistrzostw, 4 Superpuchary i 3 Puchary Niemiec, jest najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii rozgrywek (231) i zmierza właśnie po piątą koronę króla strzelców - częściej sięgał po nią tylko legendarny Gerd Mueller (7).

Zna w Bundeslidze każdy stadion, każdą szatnię i każde źdźbło trawy, a rutyna mogłaby hamować rozwój. Okazało się jednak, że kapitan reprezentacji Polski nie musi szukać zewnętrznej motywacji, bo znajduje ją w sobie, bijąc "życiówki" z sezonu na sezon. Zamiast zmieniać otoczenie, może dalej pracować na pomnik w Niemczech.

Lewandowski nie ma już żadnego interesu w tym, by przyjmować propozycję Realu. Jak to brzmi! Pięknych czasów dożyliśmy.

Maciej Kmita 

Czytaj również -> Piątek nigdy nie będzie Lewandowskim
Czytaj również -> Talent stał się przekleństwem Zielińskiego 

Czy Robert Lewandowski wygra z Bayernem Monachium Ligę Mistrzów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×