Pod koniec maja w wieku 79 lat zmarł Ron Smith - ojciec menadżera Aston Villa, Deana Smitha. Chorujący na demencję mężczyzna w ostatnich miesiącach przebywał w domu opieki i to właśnie w tej placówce zaraził się koronawirusem. Trafił do szpitala, ale nie udało się go uratować.
Zmarły był wieloletnim kibicem Aston Villi. Klub z wysokości trybun dopingował podczas największego sukcesu w historii - zdobycia Pucharu Europy w Rotterdamie w 1982 roku po meczu z Bayernem Monachium (1:0). Smith przez 25 lat pracował też jako steward na stadionie Villa Park.
Z tego względu w pierwszym meczu po pandemii koronawirusa na trybunach można było dostrzec osamotnioną pomarańczową kamizelkę z inicjałami zmarłego.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Nie powinno tak być, że sezon rusza, a sprawa Drabika nie jest rozwiązana
Swoją miłość do Aston Villi zaszczepił też swoim synom, w tym Deanowi Smithowi, który jest menadżerem klubu z Birmingham od października 2018 roku. - To fantastyczny gest. Taki, którego można się spodziewać po tym klubie. Myślę, że kibice byli w to zamieszani i to jest wspaniałe. Ale ja nie jestem menedżerem, który kogoś stracił - zmarła też mama Pepa Guardioli. Moje serce kieruje się do wszystkich, którzy stracili bliskich w tym okresie - przyznał po meczu menadżer Aston Villi.
Aston Villa ostatecznie bezbramkowo zremisowała z Sheffield United (więcej o spotkaniu TUTAJ). Klub z Birmingham plasuje się na przedostatnim miejscu w tabeli, ale wciąż ma realne szanse na utrzymanie w Premier League.
Czytaj też: Premier League. Manchester City. Pep Guardiola. Koronawirus zabił mu matkę. Teraz wraca do tego, co kocha