[b]
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Jest pan zawzięty? [/b]
Grzegorz Krychowiak, reprezentant Polski i piłkarz Lokomotiwu Moskwa: Po jednym z pierwszych meczów w Sevilli mocno się wkurzyłem. Nie było to jakieś bardzo istotne spotkanie, ale popełniałem bardzo proste błędy. Podczas przyjmowania, przy zagraniach. Miało to negatywny wpływ na naszą grę. Wróciliśmy z tego meczu około 3 w nocy. Nie mogłem tego przełknąć. Wstałem z samego rana, pojechałem na boisko treningowe i przerabiałem elementarz. Przyjęcie, podanie. Naprawdę długo. Nie było to może rozsądne, bo graliśmy z Sevillą co trzy dni, a mój organizm potrzebował regeneracji, ale wiedziałem, że bez tego nie ruszę dalej. Poza tym byłem wtedy naprawdę zdenerwowany.
Mówi się, że nastawienie mentalne to pana atut.
W piłce to w ogóle kluczowy element. Ja nie proszę o pomoc, stoję twardo na nogach.
Przypomina mi się rzut karny w meczu ze Szwajcarią na Euro 2016. Mocny strzał w okienko. Ten gol dał reprezentacji awans do ćwierćfinału. Podchodziłem do karnego z jedną myślą: "Gol i awans. Nic innego nie akceptuję."
ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Grzegorz Krychowiak: Jeżdżę na trening z uśmiechem na twarzy
To się po prostu ma?
Nigdy nie korzystałem z trenera mentalnego czy psychologa. Zawsze sam znajdowałem rozwiązania. Potrafię załatwić swoje problemy i na boisku, i w życiu. Myślę, że ważną kwestią jest akceptowanie porażek. Nie jest oczywiście tak, że po przegranej spokojnie myślę o następnym meczu. Są pretensje, nerwy czy przemyślenia. Ale porażka to normalna rzecz. Pewien etap albo i przypadek. Kluczowe, żeby patrzeć szerzej, na cele, w przyszłość.
Takie podejście na pewno pomaga.
Chyba najlepszym rozwiązaniem jest ciężka praca. To tak jak z tym przyjęciem piłki. Po którymś powtórzeniu staje się po prostu bardzo proste. Później idziesz dalej - przyjmujesz z obrotem mając obok rywala, rywali. Z dużą pewnością siebie. Przeszedłem kilka takich etapów. To pozwala nauczyć się pewnych schematów, przewidywać. Pytał pan o mentalność - można być pewnym siebie, ale tracić co drugą piłkę. Dlatego kluczem do wszystkiego jest ciągła praca nad sobą. My piłkarze mamy o tyle łatwiej, że tych szans do zrewanżowania się jest sporo. Gramy co trzy dni i szybko można się odkuć.
Gdzie pan w ogóle lubi grać na boisku?
Ja przede wszystkim lubię wygrywać.
No tak, głupie pytanie.
Nigdy nie miałem problemu, żeby wypełniać swoje obowiązki w defensywie. Zawsze stawiam na pierwszym miejscu zespół, a realizowanie zadań trenera sprawia, że drużyna gra dobrze. Poprzez to osiągamy wyniki. Prosta sprawa. Powiem tak: można czerpać przyjemność z odbioru, proszę mi uwierzyć na słowo. W poprzednim sezonie zagrałem kilka meczów w obronie i czułem satysfakcję zabierając napastnikom piłki. Wiedziałem, że występuję tam z konieczności i nie potrwa to długo. Robiłbym to jednak dotąd, dopóki potrzebowałby trener.
Czyli jak trzeba bronić, to Krychowiak jest gotowy, a gdy zdobyć kilka bramek, to też jest pan do dyspozycji.
Odkąd gram bardziej z przodu, zostaję po treningach, ćwiczę strzały i wykańczanie akcji. Dużo więcej niż do tej pory, bo w czasie meczu mam też częściej okazję uderzać na bramkę. Gole i asysty dają mi dużą przyjemność.
To proszę potwierdzić, że po to była koszulka z numerem "10" w reprezentacji.
Numer nie ma znaczenia na to, jak gram. Kiedy zmieniałem go na "10", byłem bardzo defensywnym zawodnikiem. Na początku głównie w tym specjalizowałem się w reprezentacji. Teraz są wobec mnie większe oczekiwania. Od wielu lat poprawiam wiele małych rzeczy. Zrobiłem ogromny postęp w wyszkoleniu technicznym od czasów gry w Sevilli, a co dopiero w Stade Reims. Strzelam gole w Lokomotiwie i kibice chcą, żebym robił to również w reprezentacji.
Ma pan na myśli jakieś przełomowe zmiany w podejściu?
Proste rzeczy. Nie idę na trening, żeby spotkać się z kumplami. Odpowiednią koncentrację trzeba mieć podczas najprostszych ćwiczeń: w dwójkach, trójkach. Czasem przyjmiesz tylko troszkę niedokładnie, ale przez to nie wyjdzie krosowe podanie.
Ma pan jakieś dwa lub trzy ulubione momenty z kariery? Może gol z Brazylią, albo ten karny ze Szwajcarią. Lub może bramka w finale Ligi Europy?
Fajne momenty, ale gole raczej nic nie dają. No, może czasem trofea. Z dwóch pucharów Ligi Europy z Sevillą byłem bardzo dumny. Ale cieszyły mnie też małe sukcesiki: dwa awanse na Euro, na mistrzostwa świata. Mam satysfakcję, jak osiągnę coś po ciężkiej pracy.
Ostatnie eliminacje były trudne?
Jestem w reprezentacji od kilku lat i bywały różne okresy. Inna drużyna mogłaby po prostu niektóre spotkania przegrać w ostatnich eliminacjach. A my jednak wygraliśmy grupę. Poprzednie kwalifikacje były z meczu na mecz coraz lepsze. Liczy się cel. Gdyby było na odwrót, czyli piękna gra i na tym koniec, to raczej nie bylibyśmy zadowoleni. Ja wolę tak, jak jest.
Nawet jeżeli Austria dominuje w meczu na Stadionie Narodowym?
Wolę pojechać na mistrzostwa, niż zostać w domu. Uważam, że mamy zespół, który jest w stanie zrobić niespodziankę na najbliższym Euro. Stać nas na taki występ jak we Francji w 2016 roku. Jedziemy na kolejny wielki turniej, jeszcze po takim, na którym nam nie wyszło. Ja mundial w Rosji już dawno wyrzuciłem z głowy.
A myśli pan: ale ta Hiszpania się po nas przejedzie?
Mógłbym być nawet trenerem w tym meczu.
Dlaczego?
Bo na takie spotkanie nikogo nie trzeba motywować. Każdy wie, że trzeba biegać za trzech, nie odstawiać nogi. Po drugiej stronie jedna z najlepszych reprezentacji, na naszych koszulkach orzełek, świadomość wielkiego turnieju. Czy to nie wystarczy?
Ale jak ich zaskoczyć.
Na pewno nie wygramy z nimi utrzymując się przy piłce i atakując. Jeżeli myślimy o pozytywnym wyniku, to każdy z nas musi zagrać perfekcyjnie w defensywie. Ale spokojnie - mecz dopiero za rok.
Nowe pokolenie wnosi coś ekstra?
Kilku zawodników fajnie się pokazało. Ważne, żeby nie skończyło się na jednorazowych występach. Mam nadzieję, że zostaną z nami na dłużej. Utrzymanie się na topie jest w tym wszystkim najtrudniejsze.
Pana Lokomotiw wrócił już do gry. Jak pan przetrwał pandemię?
Oprócz treningów w domu na bieżni jeździłem za Moskwę do lasu. Byłem tam zupełnie sam i mogłem pobiegać. Odpowiadając na pierwsze pytanie: tak, jestem zawzięty.
Leszek Ojrzyński: Rana wciąż świeża
PKO Ekstraklasa. Bogusław Leśnodorski: W tej lidze nie ma przeciwników dla Legii