W tym artykule dowiesz się o:
Plan powrotu kibiców na stadiony przez PZPN uznawany był jako duży sukces. Wprowadzono specjalne przepisy reżimu sanitarnego, by ograniczyć ryzyko zakażenia koronawirusem i rozprzestrzenienia epidemii. Fani mieli być rozsadzeni na trybunach co kilka miejsc, a ich pojemność ograniczono do 25 proc. Nie wszędzie jednak respektowano przepisy.
Dystansu społecznego nie zachowywano w Zabrzu czy Warszawie. Fani Legii zgromadzili się na "Żylecie" i dopingowali tak, jak przed wybuchem pandemii. Nie jest wykluczone, że za zachowanie kibiców ukarane zostaną Górnik Zabrze i Legia Warszawa. Pod uwagę brane są sankcje finansowe czy zamknięcie części trybun. PZPN póki co tylko analizuje sytuację.
Zachowanie kibiców sprawiło, że rozpoczęto dyskusję odnośnie wpuszczaniu ludzi na stadiony. Wirusolodzy uważają, że jest to niebezpieczne i może skutkować wzrostem liczby zakażonych koronawirusem. - Moim zdaniem nie da się nikogo upilnować na stadionach, to są emocje. Co tu zresztą wymagać od innych - sam bym się nie upilnował. Dlatego na stadion nie pójdę - mówił jeszcze przed weekendowymi meczami wirusolog prof. Krzysztof Pyrć.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: perfekcyjnie wykonał rzut wolny. Bramkarz bohaterem!
Przeciwny wpuszczaniu fanów na trybuny jest także Tomasz Hajto. - Mądre to na pewno nie było, ale można się było spodziewać. Kibica trudno upilnować. Moim zdaniem to tylko dowód na to, że za wcześnie zdecydowano się wpuszczać fanów na stadiony. Bo co, teraz będą je zamykać? - powiedział w rozmowie z polsatsport.pl.
- Trzeba było zostawić mecze bez publiczności do końca sezonu. W Niemczech nikomu przez myśl nie przechodzi, by wpuszczać fanów na stadiony. U nas powinno być tak samo - dodał Hajto.
Czytaj także: Premier League: Manchester City zdemolował Burnley i jest coraz bliżej wicemistrzostwa Krwawa bijatyka kiboli pod Gdańskiem. W ruch poszły noże, pałki, maczety. Są ranni
Zgłoś błąd w treści
na Instagramie 
na Facebooku 
Rozwiń odpowiedzi (1)
