PKO Ekstraklasa. Marek Koźmiński apeluje do kibiców: Pandemia wróci, uważajmy

Newspix / PIOTR KUCZA/FOTOPYK  / Na zdjęciu: kibice Legii Warszawa
Newspix / PIOTR KUCZA/FOTOPYK / Na zdjęciu: kibice Legii Warszawa

- Nie rozumiem tego chojrakowania. Musimy przestrzegać reguł, bo pandemia wróci. Tylko od nas zależy, z jaką siłą - Marek Koźmiński komentuje brak zachowania odstępów pomiędzy kibicami na stadionach Legii, Lecha Poznań czy Górnika Zabrze.

Dwie ostatnie kolejki ekstraklasy odbyły się z kibicami. Zgodnie z wytycznymi - każdy stadion mógł zapełnić się w 25 procentach. Po to, by fani zachowali odstępy i nie siedzieli blisko siebie, w ścisku. Nie wszędzie udało się jednak zrealizować wszystkie punkty regulaminu. Między innymi podczas meczu Legii ze Śląskiem, fani z "Żylety" dopingowali jak przed pandemią.

Ci z dolnej części trybuny przenieśli się na górę. Dołożyli również oprawę z racami i dużym transparentem. Wyglądało to bardzo efektownie, ale zasady zostały złamane.
Podobnie było na stadionie Górnika Zabrze czy Lecha Poznań. Tam również zagorzali kibice zebrali się w sporej grupie na małej przestrzeni. Trzeba też odnotować, że pozostałe sektory stadionu Legii, Lecha czy Górnika wyglądały tak, jak powinny - były przerzedzone, kibice trzymali odstęp.

Dziecinada

Marek Koźmiński rozkłada ręce. Wiceprezes PZPN stoi po stronie klubów. Jego zdaniem, pracownicy drużyn ekstraklasy robią wszystko, by przestrzegać regulaminu. - Z kibicem jest trochę jak z klientem w sklepie. Do supermarketu wejdzie w maseczce, ale pomiędzy stoiskami może schować ją do kieszeni. Nad tym nikt nie zapanuje. Jedyne co pozostaje, to zwrócenie uwagi. Dlatego ja to robię. Apeluje o rozsądek - komentuje Koźmiński.

ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Ekspert ocenia zachowanie kibiców na trybunach. "Nie chcę nikogo bronić, ale ryzyko zarażenia jest minimalne"

- Słuchajmy tego, co przekazuje rząd. Udało nam się szybko odmrozić polski sport i przywrócić kibiców na stadiony, ale nie oznacza to, że teraz czas na samowolkę. Zasady ogólnego funkcjonowania ustaliliśmy w oparciu o merytoryczną dyskusję z Ministerstwem Zdrowia i Ministerstwem Sportu. Uważam, że są dobre. Musimy przestrzegać reguł, bo pandemia się nie skończyła. Wróci. Tylko od nas zależy, z jaką siłą - mówi były piłkarz.

Koźmiński zwraca uwagę, że większość kibiców podchodzi poważnie do narzuconych standardów. - Tragedii nie ma, fani nie tłoczą się przy kasach, nie pojawiają się pod stadionem w liczbie kilkunastu tysięcy. Ale pojawił się problem. Cieszy mnie, że większość osób na stadionie zachowuje odstępy. Smuci natomiast to niepotrzebne chojrakowanie grup ultrasów. Walczą z niewidzialnym wrogiem. Podsumuje to tak: dziecinada - opowiada Koźmiński.

Nie ma kogo karać

Zdaniem wiceprezesa PZPN, kluby są w tej sytuacji bezradne. - Przecież nikt nie wpuści na stadion policji, żeby karała mandatami. Steward też nie będzie wchodził pomiędzy fanów i za ucho odprowadzał na wyznaczone miejsce - podaje przykłady. Wygląda na to, że problem nie zniknie. - Nie ma kogo karać. Bo co, kluby? Ale za co? Przecież spełniają wymagania. To ich "klienci" nagle postanawiają łamać regulamin - denerwuje się Koźmiński.

- Dobrze, że do większości nie można mieć zarzutu. Jeżeli kibice z innych sektorów dalej będą dawali dobry przykład, to może coś dotrze do reszty. Tylko w ten sposób, pokazując jak należy postępować, możemy coś zdziałać w tej sytuacji - uważa.

Koźmiński jest zaniepokojony, jak szybko społeczeństwo zapomniało o koronawirusie. Nie tylko na stadionach. - W sklepach czy na stacjach benzynowych jest to samo. Tacy niestety jesteśmy, my jako naród, Polacy. Niestety, zeszliśmy na poziom nieakceptowalny. Symbolem nieostrożności stał się Śląsk. Pozostaje tylko powtarzać i powtarzać: uważajmy na zdrowie swoje i innych - kończy Koźmiński.

PKO Ekstraklasa. Poważne kontuzje w Legii. Trzech piłkarzy nie zagra do końca sezonu

Tomasz Adamek: Andrzej Duda wygra przed czasem

Źródło artykułu: