PKO Ekstraklasa. Korona - Arka. Spadli, ale się nie poddali. Kielczanie urwali punkt

PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu od lewej: Oskar Zawada i Themistoklis Tzimopoulos
PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu od lewej: Oskar Zawada i Themistoklis Tzimopoulos

Korona Kielce, mimo że jeszcze przed meczem z Arką Gdynia oficjalnie spadła z ligi i do tego straciła szybko gola, nie poddała się. Walczyła o pełną pulę. Ostatecznie mecz zakończył się remisem 1:1.

To był niezwykle trudny sprawdzian dla Korony Kielce. Po tym jak Wisła Kraków wygrała w Łodzi z ŁKS-em 2:1, kielczanie spadli z ligi kilkadziesiąt minut przed własnym meczem. Od samego początku na boisku panował chaos, bardzo szybko został on przerwany przez strzał, który już teraz może kandydować do miana bramki kolejki.

Do rzutu wolnego podszedł Michał Nalepa, który strzelił piłkę idealnie! Ta odbiła się jeszcze od wewnętrznej części poprzeczki i wpadła do bramki! Marek Kozioł był bezradny. Później znów zaczęła królować chaotyczna gra.

Arka poza rzutem wolnym nie miała żadnego celnego strzału w I połowie, a piłkarze Korony w bramkę wracającego do gry Pavelsa Steinborsa, trafili tylko raz. Zespół z Kielc, tak jak w całym sezonie, miał olbrzymi problem z celnością, nie pomagały bardzo dobre wrzutki ze stałych fragmentów gry czy podania Petteriego Forsella.

ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Ekspert ocenia zachowanie kibiców na trybunach. "Nie chcę nikogo bronić, ale ryzyko zarażenia jest minimalne"

Cechą wspólną obu drużyn była walka i w pewnym momencie zaczęło robić się bardzo żółto na murawie. Sędzia Jarosław Przybył w ciągu kwadransa pokazał sześć żółtych kartek, w tym dwie trenerowi Maciejowi Bartoszkowi, który bardzo mocno "zagrzał się" na ławce. Nie ma się co dziwić, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności tego spotkania.

Po zmianie stron Korona Kielce miała więcej z gry, jednak cóż z tego, skoro gdy kieleccy piłkarze mieli pokazać coś więcej z przodu, tracili nagle wszelkie piłkarskie umiejętności. Dużo szans miał Jacek Kiełb, aktywny był Grzegorz Szymusik, jednak Pavels Steinbors nie miał nawet okazji, by się wykazać.

Arka Gdynia głęboko się cofnęła i okazało się to dobrą taktyką na Koronę. Minuty mijały, gdynianie którzy praktycznie nie dążyli do stwarzania sytuacji, prowadzili w Kielcach. W końcu Korona zdołała dopiąć swego. Po kolejnym rzucie rożnym bitym przez Forsella, z najbliższej odległości bramkę zdobył Themistoklis Tzimopoulos. O dziwo to Korona dążyła do o kolejnego gola - w końcu bardziej punkty są potrzebne mającej wciąż matematyczne szanse na utrzymanie Arce. Gole już nie padły, Korona zremisowała z gdynianami 1:1. 

Korona Kielce - Arka Gdynia 1:1 (0:1)
0:1 - Michał Nalepa 6'
1:1 - Themistoklis Tzimopoulos 81'

Składy:

Korona Kielce: Marek Kozioł - Grzegorz Szymusik, Adnan Kovacević, Themistoklis Tzimopoulos, Michael Gardawski - Ognjen Gnjatić, Milan Radin (75' Dawid Lisowski) - Andres Lioi (64' Daniel Szelągowski), Jakub Żubrowski, Jacek Kiełb - Petteri Forsell.

Arka Gdynia: Pavels Steinbors - Damian Zbozień, Luka Marić, Adam Danch, Adam Marciniak - Marko Vejinović, Michał Nalepa - Mateusz Młyński (84' Kamil Antonik), Marcus Vinivius da Silva (64' Jakub Wawszczyk), Maciej Jankowski - Oskar Zawada (59' Fabian Serrarens).

Żółte kartki: Radin, Gardawski, Bartoszek, Kozioł, Szymusik (Korona), Marcus, Młyński, Marić, Wawszczyk, Marciniak (Arka).

Czerwona kartka: Bartoszek (Korona) / za drugą żółtą po dyskusjach z sędzią

Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork).

Czytaj także:
Kolejorz od lat w cieniu
Lechia musi wygrać z niewygodnym rywalem by walczyć o medale

Źródło artykułu: