Michał Pol: Le Cabaret! Francuzi ograbili Lewego ze Złotej Piłki! [KOMENTARZ]

Newspix / PIXATHLON/NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Newspix / PIXATHLON/NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Niezrozumiała i niesprawiedliwa decyzja "France Football", by po raz pierwszy w 64-letniej historii zrezygnować z przyznania "Złotej Piłki" ugodzi w prestiż nagrody. Najbardziej krzywdzi Roberta Lewandowskiego.

Kapitan reprezentacji Polski rozgrywa najlepszy sezon w karierze i był faworytem do wygranej zarówno ekspertów jak i bukmacherów. Bliżej już chyba nie będzie.

Na mundialu w 1986 przed meczem 1/8 finału Polska - Brazylia dziennikarz zapytał Josimara, jak zamierzają wygrać skoro papież jest Polakiem. - Ale Bóg jest Brazylijczykiem - odparł legendarny zawodnik, który potem w wygranym 4:0 spotkaniu w Guadalajarze strzelił Polsce gola. Najwyraźniej w kwestiach futbolu nadal nie mamy wystarczających chodów w niebiosach.

Nigdy bowiem polski zawodnik nie był tak bliski zdobycia najbardziej prestiżowej nagrody indywidualnej w piłce nożnej jak w tym roku. Gdy Kazimierz Deyna zajmował w 1974 roku trzecie miejsce na podium w plebiscycie Złotej Piłki, a po nim Zbigniew Boniek w 1982, przegrywali wówczas rywalizację z aktualnymi mistrzami świata. Robert Lewandowski przegrał z paniczną, niezrozumiałą decyzją organizatorów, równie bezsensowną i jak przedwczesne zakończenie ligi francuskiej i zamrożenie futbolu aż do sierpnia, podczas gdy większość rozgrywek w Europie udowodniła, że sezonu dał się bezpiecznie dokończyć.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: sędzia uderzył piłkarza. W twarz!

Napastnik Bayernu Monachium zajął najwyższe, czwarte miejsce w plebiscycie w 2015 roku. Gdy rok później mimo udanego sezonu zabrakło go w czołowej dziesiątce, skomentował go ironicznym tweetem: "le cabaret". Dziś spokojnie mógłby go powtórzyć.

Kapitan reprezentacji Polski zdobył w sezonie Bundesligi rekordowe w karierze 34 bramki, zostając "królem strzelców", jak zresztą we wszystkich rozgrywkach w jakich grał - Pucharze Niemiec i Lidze Mistrzów (jest liderem z 11 golami). We wszystkich rozgrywkach trafił do bramki 51 razy i jest najlepszym strzelcem w Europie. W dodatku jego Bayern jawi się jako główny kandydat do wygrania Champions League, o czym mówią otwarcie nawet tacy trenerzy jak Juergen Klopp czy Pep Guardiola.

Choć Robert Lewandowski deklaruje, że to wcale nie jest jeszcze jego apogeum formy, że czuje w sobie jeszcze rezerwy i może być jeszcze lepszy, za rok może być mu o wiele trudniej o zdobycie Złotej Piłki. Zagadką pozostaje postawa Bayernu i jego rywali. Poza tym za rok wielki wpływ na decyzję ekspertów komu przyznać nagrodę będzie miał występ na Euro 2021. Tam zaś Polska, bez względu na formę Lewego, nie będzie należeć do faworytów.

Trudno decyzji szefostwa "France Football" nie odebrać jako gestu solidarności z rodakami, reprezentantami "Trójkolorowych" jak Kylian Mbappe lub zawodników Ligue 1 jak Brazylijczyk Neymar, którym nie dane było włączyć się do rywalizacji. Tyle tylko, że to nie wina Lewandowskiego, Kevina de Bruyna, Leo Messiego, Cristiano Ronaldo i innych zawodników mających najwyższe notowania u bukmacherów.

To prawda, jak piszą w oświadczeniu przedstawiciele magazynu, że "obecny rok jest wyjątkowy i nie może być traktowany jako zwykły", a trofeum Złotej Piłki "przekazuje wartości takie jak przykładność, solidarność i odpowiedzialność - inne niż same osiągnięcia sportowe". Właśnie dlatego nagroda powinna przypaść piłkarzowi, który w tym wyjątkowym roku najbardziej przyłożyli się do pracy w izolacji, najprzykładniej harowali podczas wirtualnych treningów i najlepiej odnaleźli się po wznowieniu rozgrywek. Jak Karim Benzema, Kevin de Bruyne, Erling Haaland, Sergio Ramos, czy wreszcie Lewandowski i jego koledzy z drużyny Serge Gnabry czy Joshua Kimmich. Decyzja Francuzów krzywdzi ich wszystkich.

A skoro mowa o solidarności, można byłoby zwrócić uwagę na to, jak kto zachował się podczas pandemii, kto zgodził się na redukcję pensji, by ratować pracowników klubu, a kto odmówił. Kto prowadził zbiórki charytatywne, lub nie wahał się wyłożyć własnych pieniędzy, jak Robert wraz z żoną. Choć oczywiście nie tylko on.

Dziwi argument organizatorów plebiscytu, że do podjęcia opinii kto zasłużył na nagrodę posłużyłby tylko dwa miesiące - styczeń i luty. Przecież zawieszenie rozgrywek dotyczyło wszystkich. Dlaczego gole, asysty i występy w tych ligach, którym udało się wznowić rozgrywki mają iść w zapomnienie? A grający w nich zawodnicy płacić za niekompetencję francuskich władz (czy też belgijskich i holenderskich, gdzie również ligi ucięto przed zakończeniem). Za chwilę dokończona zostanie Liga Mistrzów. Co z tego, że według nowego formatu - bez rewanżów i poprzez turniej Final 8? Przecież każdy zagra według tych samych reguł.

Absurdem zaś jest tłumaczenie w dobie triumfu aplikacji komunikacyjnych, że "wielu z naszych 220 jurorów rozsianych po całym świecie, nie mogło obserwować i śledzić dokonań piłkarzy z powodu sytuacji kryzysowej".

"Historia Złotej Piłki jest zbyt cenna, aby naruszyć renomę jej dobrego imienia" - kończą autorzy oświadczenia. Mam wrażenie, że swoją decyzją wyrządzili renomie plebiscytu największą szkodę.

Filip Burkhardt: Moja córka jest w pełni zdrowa. Teraz trzymamy kciuki za inne dzieciaki

Napastnik z kasety VHS. Tak Emmanuel Olisadebe został Polakiem

Źródło artykułu: