Piotr Rutkowski: Lech Poznań wziął udział w wyścigu szczurów. To było niepotrzebne [WYWIAD]

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Z drugiej strony, jak patrzymy na statystyki, gdzie występują Polacy, to w Lechu jest ich prawie najmniej. Kiedyś mieliście sporą grupę zawodników krajowych od 20. do 25. roku życia, teraz tacy do Lecha nie trafiają.

Zmienił się rynek. Ja bym chciał, żeby tacy piłkarze jak Dziczek czy Żurkowski trafiali do nas, zanim wyjadą za granicę. Byłoby dla nich dobrze, żeby zrobili krok przez jeden z topowych polskich klubów. Ale nie oszukujmy się, cena za polskich młodych i wyróżniających się piłkarzy jest tak duża, że nie mamy nic do powiedzenia.

Legia kupiła Slisza za 1,5 miliona euro.

To najbogatszy klub w Polsce, stać ich na to. Mają dwa razy większy budżet od Lecha.

A was na co stać?

Ostatnio największy transfer to Lubomir Satka za 750 tysięcy, milion euro to nasza bariera. Więcej nie jesteśmy obecnie w stanie dać, ale też chyba nie powinniśmy wydawać, bo zbyt często przepłacamy.

To wróćmy do wyciągania tych wniosków, skąd mamy wiedzieć, że tak faktycznie będzie?

Gdy w 2017 roku sprzedaliśmy grupę naszych wychowanków za bardzo duże pieniądze (11 mln euro -  dop. red.), sprowadziliśmy zawodników gotowych, na których nie trzeba czekać. Wtedy w 2017 roku byliśmy bardzo blisko, wszystko rozstrzygnęło się w ostatniej kolejce. Byliśmy w Białymstoku, Legia grała u siebie z Lechią Gdańsk. Wydawało się nam, że jesteśmy o krok od tego, żeby zdobyć tytuł. Więc podjęliśmy decyzję: "Dosypmy jeszcze trochę, żeby mieć gotowych zawodników". Wydaliśmy rekordowe pieniądze na transfery, przyszło bardzo wielu nowych piłkarzy. Postawiliśmy na zawodników z wyżej notowanych klubów, doświadczonych, mających na koncie sukcesy, tytuły.

To była błędna koncepcja?

Przede wszystkim była to koncepcja, która jeśli nie wypali, kosztuje bardzo dużo i to nie tylko w wymiarze finansowym, ale też jeśli chodzi o stan zespołu. Rok temu nie było już co zbierać. Mieliśmy fatalny sezon, brakowało nam chłopaków, którzy identyfikują się z klubem, rozumieją te wartości, które przynoszą z akademii.

Czyli jakie?

Taką wartością, którą widzimy, wokół której chcemy kształtować Lecha, jest odwaga. Zawodnicy, którzy u nas grają, muszą być pewni siebie, nie bać się. A przecież koszulka Lecha waży więcej niż koszulki większości innych klubów w Polsce. Presja na zawodnikach, także naszych wychowankach, jest u nas olbrzymia. Dlatego jeśli chcesz tu grać, musisz być pewny siebie. Ważna jest też jedność. Chłopcy z internatu pewnie niejedną bójkę musieli stoczyć. Ale to, co też jest fajne, to chęć doskonalenia, szlifowanie diamentów. I oni oddają ci to, co dostali przez wiele lat pracy. Te wartości widzisz w szatni, bo dziś mamy w szatni 50 procent wychowanków. Do tego momentu też musieliśmy przez wiele lat dochodzić, przygotowywać się. I to nie jest kwestia ostatniego czasu, bo przecież ta koncepcja jest u nas od 2006 roku. Dziś Lech Poznań ma najlepszą infrastrukturę dla młodych zawodników.

Lepszą niż Legia w Książenicach?

Myślę, że jeśli zliczymy boiska, którymi dysponujemy, mamy ich wciąż najwięcej. Oczywiście Legii gratuluję pięknego obiektu. Ale my też będziemy intensywnie rozwijać naszą akademię pod kątem infrastruktury. Jesienią rusza budowa nowego domu naszej akademii oraz Centrum Badawczo-Rozwojowego z prawdziwego zdarzenia za ponad 40 milionów złotych. Kiedy je ukończymy, to mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że nasza akademia pod kątem infrastruktury w niczym nie będzie różnić się od zachodnich klubów, na których się wzorujemy.

Generalnie sporo się zmieniło w świadomości prezesów, każdy wie, co to jest akademia, a przecież wiele lat temu nie było to takie oczywiste. I chyba to też Lech dał tę świadomość polskim prezesom.

Na pewno pokazaliśmy, że możesz wprowadzać młodych, nie rezygnując jednocześnie z gry o wysokie miejsca. Możesz też w ten sposób zarabiać i inwestować w klub. My daliśmy przykład, a wiele klubów zrozumiało, że jest to fajna droga rozwoju.

Fajne to chyba słowo, które nie do końca oddaje efekt. 44 miliony złotych, które uzyskaliście podczas jednego okna, to więcej niż roczne budżety topowych polskich klubów.

Tak. I dodatkowo to chłopcy, którzy walczyli już o najwyższe cele jak Dawid Kownacki czy Tomasz Kędziora, którzy zdobyli mistrzostwo w 2015 roku.

Zawsze mnie zastanawiały te wasze zmiany koncepcji. Z jednej strony szukaliście tego swojego Guardioli, czy to był Mariusz Rumak, Ivan Djurdjević czy Dariusz Żuraw, a za chwilę następuje zmiana koncepcji, przychodzi trener z wyższej półki. To ten brak cierpliwości?

Tak, ten okres 2016-2019 to był w naszym wykonaniu taki rollercoaster. Brak cierpliwości, chcesz więcej, jesteś niekonsekwentny, zaczynasz popełniać błędy. Coś nie funkcjonuje i zmieniamy. Ciągle. To był duży błąd. Zawsze czegoś brakowało. A już na pewno zabrakło nam wierności swoim zasadom.

Takim przykładem było zatrudnienie Adama Nawałki?

Zdecydowanie tak. I w końcu powiedzieliśmy sobie "stop!". Zadaliśmy sobie pytania: "Jakie mamy zasady, jaką chcemy mieć strategię, na czym zamierzamy się opierać?". Przecież w 2013 roku formułowaliśmy strategię i słynęliśmy z cierpliwości dla trenerów. Mariusz Rumak przygotował drużynę, z którą potem Maciej Skorża zdobył mistrzostwo Polski. Ciągłość, kontynuacja... Efekty są, gdy w procesie skautingu masz trenera, który bierze udział w procesie selekcyjnym. To daje wyższą skuteczność. Trener dostaje zawodnika, którego chciał i dalej z nim pracuje. A gdy nie masz cierpliwości, to jeden trener opiniuje chłopaka, drugi z nim pracuje, niekoniecznie na niego stawia. I to pułapka, w którą sami wpadliśmy.

A zatrudnienie Adama Nawałki to był szalony zryw? Akt desperacji?

Tak. Najpierw wzięliśmy naszego Ivana Djurdjevicia.

I była ta pańska słynna konferencja ze słowami "ja nigdy się nie poddam", gdzie zapewniał pan o wsparciu trenera, a za chwilę go zwolnił.

Osobiście mnie to kosztowało bardzo dużo. Ale cenię sobie bardzo, że cały czas mamy świetny kontakt, dzwonimy do siebie. Ostatnio gratulowałem mu świetnego sezonu w I lidze z Chrobrym Głogów. Wziął drużynę z problemami, która wcześniej ledwie się utrzymała w I lidze i w kolejnym sezonie był bliski baraży o awans do Ekstraklasy. Zrobił kawał świetnej roboty.

I pojawił się Nawałka.

Chcieliśmy jeszcze coś wycisnąć z naszej drużyny, trener Nawałka uchodził za najlepszą opcję w Polsce. Jeśli ktoś miał to poruszyć, to tylko on. Po pracy w reprezentacji miał ogromną renomę. W szatni, w całym klubie było potężne poruszenie gdy ogłosiliśmy decyzję, że zostaje naszym trenerem. Jesienią wyglądało to naprawdę nieźle.

A co nie wypaliło?

Wiele rzeczy, zespół był w rozsypce. Nie pasowaliśmy do siebie, zespół nie był spójny, był mieszaniną wszystkiego.

Czy Lech Poznań w ciągu najbliższych trzech sezonów zdobędzie tytuł mistrza Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×