Liga Mistrzów. PSG jak One Direction i twierdza da Luz
Organizatorom turnieju finałowego Ligi Mistrzów spadł kamień z serca. Dzień otwarcia Final 8 w Lizbonie przebiegł bez zakłóceń. Otoczony fosą Estadio da Luz stał się twierdzą nie do sforsowania dla kibiców chcących znaleźć się przed bramami stadionu.
O to były największe obawy. Po wybuchu pandemii, ale jeszcze przed przerwaniem rozgrywek piłkarskich w Europie, kibice Paris Saint-Germain, wbrew zdrowemu rozsądkowi i apelom lokalnych władz i klubu, gromadzili się pod Parc des Princes.
Podobny plan mieli na Lizbonę. Chcieli dopingiem spod stadionu pomóc zespołowi Thomasa Tuchela przełamać klątwę. Brali pod uwagę też urządzenia racowiska przed Estadio da Luz. Organizatorzy zadbali jednak o to, by stadion zamienił się w twierdzę nie do sforsowania.
Obiekt zaprojektowany jest w taki sposób, że użytkownicy ulokowanej na nim siłowni, mogą do niej wejść pojedynczą bramą naprzeciwko centrum handlowego Colombo. Reszta obiektu jest otoczona prawdziwą fosą, a do kolejnej części dostać się można tylko ze stacji metra Alto dos Moinhos. W środę wieczorem wszystkie drogi prowadzące na stadion zostały odcięte.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robert Lewandowski show. Co za sztuczka!Kibice gromadzili się przed hotelem już trzy godziny przed rzeczywistą porą odjazdu drużyny na Estadio da Luz. W ten sam sposób oczekiwali na przyjazd paryżan już ich pierwszego dnia w Lizbonie. Były transparenty, przyśpiewki, ale też iskra nadziei u najmłodszych, że Neymarowi zmięknie serce, złamie procedury i podpisze się na którymś z gadżetów. Brazylijczyk jednak nawet nie spojrzał w kierunku tłumu. Wybaczą mu, bo kilka godzin później dał ich klubowi upragniony awans do półfinału Ligi Mistrzów.
Maciej Rogowski z Lizbony