PKO Ekstraklasa. Liga a koronawirus. Tak kluby dbają o ochronę przed COVID-19

Newspix / JAKUB GRUCA / FOKUSMEDIA.COM.PL / Na zdjęciu: Jarosław Krzoska
Newspix / JAKUB GRUCA / FOKUSMEDIA.COM.PL / Na zdjęciu: Jarosław Krzoska

Jak pandemijna rzeczywistość wpływa na codzienność PKO Ekstraklasy? Nikt nie wie tego lepiej niż kierownicy drużyn. Przed startem nowego sezonu zapytaliśmy ich o największe wyzwania w czasie epidemii COVID-19.

- Ludziom się wydaje, że nasza robota zaczyna się i kończy w trakcie meczu – mówi kierownik drużyny Wisły Kraków Jarosław Krzoska. Rzeczywistość jest inna, zwłaszcza w czasie pandemii. O co muszą na co dzień dbać ludzie od wszystkiego, czyli kierownicy ekstraklasowych zespołów i pozostali pracownicy klubów, by zminimalizować ryzyko zakażenia koronawirusem?

Największym wyzwaniem jest logistyka związana z meczami wyjazdowymi. - Jeździmy jednym autokarem, ale kierowcy przed każdym wyjazdem mają zrealizowane aktualne badania na obecność koronawirusa. Autokar jest zdezynfekowany, zresztą żadna inna grupa poza nami nim nie jeździ. Każdy z zawodników siedzi na osobnym miejscu, zachowujemy odstępy - tłumaczy Piotr Maćkowiak, kierownik drużyny Rakowa Częstochowa.

- Jak stajemy na zwyczajową kawę na stacji benzynowej, to uczulamy piłkarzy, by mieli na sobie maseczki i zachowywali wymaganą odległość. Choć czasem ja sam się na tym łapię, że wysiadam i myślę: "A, jeszcze maseczka!" Pewnie wielu z nas tak ma - mówi Krzoska.

ZOBACZ WIDEO: Co z transferem reprezentanta Polski? "Zawsze zmieniałem klub z dobrym momencie"

Większym wyzwaniem niż wcześniej jest teraz wybór miejsca noclegowego. Wytyczne Ekstraklasy SA i PZPN są jasne - drużyny muszą być odizolowane od reszty gości. - Wybieramy profesjonalne obiekty. Teoretycznie najlepiej byłoby, gdyby były tylko dla nas przeznaczone. Jeżeli takiej możliwości nie ma, zajmujemy osobne skrzydło czy piętro hotelu. Tak, by nasze drogi nie krzyżowały się z innymi gośćmi hotelowymi - tłumaczy Maćkowiak.

Z kolei Krzoska zastrzega, że nie chodzi o pobyt w luksusowym obiekcie: - Podobnie jak wcześniej jeździmy po prostu do hoteli, które darzymy zaufaniem. To nie jest tak, że w związku z pandemią musimy jeździć tylko do hoteli pięciogwiazdkowych.

- Kluczową rzeczą jest zwracanie uwagi na własne bezpieczeństwo, higienę, mycie rąk, maseczki i utrzymywanie bezpiecznej odległości. A także na kwestię izolacji, o której tak często się mówi w kontekście piłkarskich drużyn - dodaje.

Przedmeczowe zgrupowania muszą być zaplanowane zgodnie z zaleceniami Zespołu Medycznego PZPN, ale nie wszystko da się przewidzieć.

- Staramy się, aby drużyna jadła posiłki w osobnych pomieszczeniach, żeby windą nie jeździć w większej grupie osób. Choć pewnych sytuacji się nie da uniknąć. Staniemy przy recepcji, podejdzie dziecko i poprosi o autograf. W takich sytuacjach trudno odmówić w stanowczy sposób, ale staramy się wszelkie interakcje minimalizować - mówi Krzoska.

Bez wakacyjnego rozprężenia

W przerwie letniej piłkarze PKO Ekstraklasy mogli zapomnieć o obostrzeniach, którymi byli objęci po restarcie sezonu, ale nie stracili czujności.

- Uważam, że zawodnicy na urlopach starali się dbać o własne bezpieczeństwo. Najlepszym tego dowodem jest fakt, że przypadki zakażeń w klubach ekstraklasy są naprawdę pojedyncze - zaznacza kierownik Wisły. Pojedyncze zakażenia stwierdzono jedynie w Wiśle Płock, Śląsku Wrocław, Pogoni Szczecin, Lechii Gdańsk i Legii Warszawa.

Czy w klubach uczulano zawodników, żeby kierunki wakacyjnych wyjazdów wybierać z uwzględnieniem ryzyka zakażenia? - Ja przy takiej rozmowie nie byłem, choć nie wykluczam, że miały miejsce. Na pewno zawodnicy byli świadomi, jak mają podczas urlopów postępować - przekonuje kierownik Rakowa.

- U nas nie było takiego przypadku, by kogoś trzeba było szczególnie dyscyplinować. Wiadomo, piłkarze to są młodzi ludzie, których może ponieść czasem fantazja, ale w znakomitej większości ta świadomość jest coraz lepsza - dodaje Krzoska.

Jarosław Krzoska i Aleksander Buksa
Jarosław Krzoska i Aleksander Buksa

Klubowe bazy małą twierdzą

Po wybuchu epidemii każdy klub musiał przystosować do nowej rzeczywistości swoje obiekty treningowe i stadiony. W przypadku Wisły taką małą twierdzę stała się baza w Myślenicach. Kiedyś miejsce to odwiedzali często np. łowcy autografów, ludzie zaprzyjaźnieni z drużyną czy byli piłkarze. Teraz chwilowo nie ma o tym mowy.

- Staramy się, by w bazie ludzi postronnych było jak najmniej, żeby ten kontakt był w zasadzie zerowy. Na teren bazy nie ma teraz wstępu. Nie ma mowy np. o zwiedzaniu bazy. W przeszłości zdarzało się, że grupy dzieci, koloniści, zwiedzali zakamarki ośrodka w Myślenicach. W tym roku musieliśmy to wyeliminować - zdradza Krzoska.

Kierownik Rakowa wskazuje, że kompleksowa dezynfekcja stała się codzienną rutyną: - W klubie nie brakuje rękawiczek ochronnych, płynu do dezynfekcji itd. To teraz zresztą standard już wszędzie. Dezynfekujemy również pomieszczenia. Jako klub staramy się robić wszystko, by minimalizować ryzyko

Również nowi zawodnicy, którzy latem trafili z zagranicy do ekstraklasowych klubów, musieli szybko zostać poinstruowani o panujących tu zasadach związanych z zagrożeniem COVID-19. W końcu w każdym kraju te obostrzenia epidemiczne nieco się różnią.

- Dotąd nie było konieczności, by w jakiś mocniejszy sposób komuś zwracać uwagę. Dostosowali się szybko do reguł. Jak była konieczność siedzenia w maseczkach, to siedzieli w maseczkach. Przystosowują się do tego bez zbędnej dyskusji - ocenia Krzoska.

Czytaj również:
Transfery. PKO Ekstraklasa. Wisła Kraków pozyskała Stefana Savicia. "Fani go pokochają!"
Liga Mistrzów. Wszystkie grzechy Dumy Katalonii. "Kiedy Barcelona traci tożsamość, zawsze przegrywa"

Komentarze (0)