Finał Ligi Mistrzów. PSG - Bayern Monachium. Chude lata Roberta Lewandowskiego w końcu się skończyły

PAP/EPA / Franck Fife / Na zdjęciu: Robert Lewandowski cieszy się z bramki
PAP/EPA / Franck Fife / Na zdjęciu: Robert Lewandowski cieszy się z bramki

To było siedem trudnych lat. Robert Lewandowski musiał słuchać, że nic nie daje Bayernowi w najważniejszych meczach. Finał Ligi Mistrzów miał być już dla niego nieosiągalny.

Rok 2013 był dla polskiego zawodnika spektakularny. Wbijając cztery gole Realowi Madryt sam dał awans Borussii Dortmund do finału. Był to dopiero drugi sezon Lewandowskiego w rozgrywkach Champions League, a już grał o najważniejsze klubowe trofeum w Europie. Widział puchar z bliska, wchodząc na murawę. Niewiele też zabrakło, by biegał z nim dookoła boiska. Ale w 89. minucie Arjen Robben strzelił gola, a Bayern Monachium wygrał 2:1. Transfer do drużyny z Bawarii rok później miał pomóc Lewandowskiemu w zdobyciu tego tytuł.

Borussia była wtedy klubem, który najlepszy czas miał za sobą. Z kolei Bayern Monachium nabierał rozpędu, działał z rozmachem na rynku transferowym. Z pozoru mogło się wydawać, że kolejny triumf tej drużyny w LM to tylko kwestia czasu. Okazało się, że półfinał stał się dla Bayernu sufitem. A Polak został głównym winowajcą.

Z kilku względów: bo nie grał jak wtedy z Realem Madryt. Bo nie strzelał ważnych goli w fazie pucharowej. Bo w spotkaniach z najlepszymi przechodził obok meczu. Bayern odpadał trzy razy w półfinale, raz w ćwierćfinale i w 1/8. Zwłaszcza dwa ostatnie sezony były dla Lewandowskiego mocno rozczarowujące. Gdy klub dotarł do półfinału (sezon 2017/18), Polak strzelił tylko dwa gole w fazie play-off. I to w jednym meczu z Besiktasem. Rok później mistrz Niemiec odpadł od razu po wyjściu z grupy - z Liverpoolem. "Lewy" w starciu z byłym trenerem, Juergenem Kloppem, wypadł bardzo blado. Na boisku nie miał nic do powiedzenia. I atmosfera wokół "Lewego" robiła się gęsta.

ZOBACZ WIDEO: Liga Mistrzów. Starcie Neymar kontra Lewandowski w finale. Henryk Kasperczak: To są teraz najlepsi piłkarze

Trudno podważyć dominację Polaka w niemieckich rozgrywkach, byłoby to nawet głupotą. Ale tamtejszym ekspertom zaczęło przeszkadzać, że kapitan reprezentacji błyszczy tylko w ligowych pojedynkach. Po transferze do Bayernu zdobył dla klubu 36 goli w Lidze Mistrzów (do poprzednich rozgrywek). W fazie pucharowej tylko 11. Te liczby były mu coraz częściej wypominane. Dawało to również mocny argument, dlaczego Polakowi nie należy się Złota Piłka.

To było siedem trudnych lat. Lewandowski musiał słuchać, że nic nie daje Bayernowi w najważniejszych meczach. Finał Ligi Mistrzów miał być już dla niego nieosiągalny. W Polsce też mu się oberwało. Artur Wichniarek nie gryzł się w język po dwumeczu z Realem Madryt. - Nie wiem, co chciał udowodnić włodarzom klubu z Madrytu. Zamierzał pewnie strzelić sześć lub siedem bramek, a zagrał najsłabiej od czterech lat. Robert zawsze był mocny psychicznie, a teraz jego morale spadły. Problem leży w głowie - mówił dla TVP Sport.

Ale kiedy Bayernowi i Lewandowskiemu szło coraz gorzej, nastąpiło nagłe odrodzenie. Polaka i całego zespołu. Dziś do polskiego piłkarza nie ma się już o co przyczepić. Pracuje dla drużyny, ma asysty, ale też robi swoje - strzela gole, często seriami.

Znowu rozgrywa też spektakularny sezon, jak wtedy, gdy w pojedynkę pogrążał Real. Trafiał do bramki w każdym z dziewięciu spotkań tej edycji Ligi Mistrzów. Ma już piętnaście bramek, bije własne rekordy, goni Cristiano Ronaldo. A przy okazji, dzięki świetnej formie naszego piłkarza, Bayern w cuglach rozprawiał się z kilkoma świetnymi klubami. Demolował Tottenham, Barcelonę, bez problemu radził sobie z Chelsea i Lyonem. Tylko taki Robert Lewandowski i taki Bayern mają szansę na wygranie tych rozgrywek.

Koronawirus. Łukasz Gikiewicz z pozytywnym wynikiem testu

PKO Ekstraklasa. Robert Lewandowski dzwonił do Bartosza Kapustki. "To była złota rada"

Źródło artykułu: