W niedzielę wieczorem Robert Lewandowski zagra najważniejszy mecz w swojej karierze. Przeciwko Paris Saint-Germain zmierzy się w finale Ligi Mistrzów. W fazie pucharowej nie jest sępem pola karnego. Pracuje głównie dla drużyny, a nie po to, żeby śrubować swoje indywidualne osiągnięcia.
Poza boiskiem także garnie się do pomocy. Od lat wraz z żoną pomagają charytatywnie - nie tylko finansowo, ale sami też odwiedzają miejsca, aby wesprzeć potrzebujących. Nie robią tego dla poklasku.
Syryjski obóz
W 2014 roku Lewandowscy odwiedzili syryjski obóz dla uchodźców w Zaatari w Jordanii. Spotkali się z dziećmi, ich matkami. Były pamiątkowe zdjęcia, pojawiła się nawet piłka, dzięki której dzieci mogły z bliska zobaczyć gwiazdora światowego futbolu.
ZOBACZ WIDEO: Pracował z Lewandowskim w Lechu Poznań. "Poprawił wszystko, jest najlepszym napastnikiem na świecie. To gladiator"
- Rozmawiałem z dziećmi i ich matkami, które musiały uciekać z Syrii w poszukiwaniu schronienia. Niestety, zazwyczaj tych dzieci nikt nie słucha albo nie chce usłyszeć. Ich dramatycznie historie i apele o pomoc pozostają niezauważone. Dlatego oddaję im swój głos. Musimy być otwarci na wołanie dzieci. Użyczcie im swojego głosu, powiedzcie swoim bliskim i znajomym, że na całym świecie są dzieci, które czekają na naszą pomoc i zainteresowanie. Pomóżcie nam opowiedzieć ich historie. Wasz głos jest dla tych dzieci bezcenny - apelował Robert Lewandowski cytowany przez UNICEF.
Bardzo szczegółowo pobyt w Jordanii opisała na swoim blogu Anna Lewandowska. "Do granicy jest tylko 15 km, więc słychać bombardowania. Co czują ludzie słysząc to dudnienie dochodzące z kraju, w którym zostawili cały dobytek, a często bliskich? Mieli tam rodziny, pracę, biznesy... po prostu życie. A w tej wojnie giną głównie cywile" - czytamy.
Lewandowscy odwiedzili rodzinę z czwórką dzieci, która przyjęła ich bardzo miło. Dzieci skakały wokół Roberta, jeden nie opuszczał go na krok. Spędzili tam godzinę.
Lewandowski podsumował na swoim profilu na Facebooku: Jordania - kilka chwil, wiele przemyśleń. To wielki honor, że mogłem tam być.
To była kampania UNICEF. Lewandowski od 2014 roku jest ambasadorem. Wspierał też działania prowadzone po trzęsieniu ziemi w Nepalu.
Urodził się w obozie
Dzisiaj Lewandowski gra w jednym zespole z Alphonso Daviesem, który urodził się w obozie dla uchodźców Buduburam w Ghanie. Jego rodzice trafili tam po opuszczeniu Liberii po wybuchu wojny domowej w tym kraju. Gdy Davies miał pięć lat, wraz z rodzicami trafił do Windsor w prowincji Ontario, a rok później przeniósł się do Edmonton.
- Życie w obozie dla uchodźców to jak wejście do ciemnego kontenera i zamknięcie go od zewnątrz na klucz. Nie masz jak wyjść - mówiła mama Alphonso Daviesa. Jego rodzice zdecydowali się uciec z Liberii, która była pogrążona w kryzysie.
Ojciec Daviesa: - Jedyną opcją na przeżycie było noszenie broni. Nie chcieliśmy tak żyć.
Rodzina Daviesa trafiła do Kanady, gdzie dzisiejszy piłkarz Bayernu Monachium szybko się zaaklimatyzował. Imponował nie tylko wielką sprawnością i zwinnością, ale także talentem aktorskim. Na jednym ze szkolnych festiwali wystąpił w improwizowanym stand-upie, którym ponoć rozbawił całą szkołę.
Trenerzy byli pod wielkim wrażeniem Daviesa. Młody zawodnik szybko piął się w hierarchii, już jako 15-latek trenował z seniorami. W MLS debiutował zaledwie rok później, a w styczniu 2019 roku za 10 mln euro kupił go Bayern Monachium. Dzisiaj Davies jest jednym z kluczowych zawodników Bayernu. Wróży mu się wielką karierę.
W niedzielnym finale Bawarczycy zagrają z Paris Saint-Germain. Początek o godz. 21.
Zobacz także: Liga Mistrzów. Bayern - PSG. Dariusz Szpakowski: Robert Lewandowski dokonał czegoś, na co czekaliśmy latami