Tragiczna śmierć reprezentanta Polski Jacka Płuciennika. Mija 22. rocznica

PAP / Roman Koszowski / Na zdjęciu: Al Haddad i Jacek Płuciennik.
PAP / Roman Koszowski / Na zdjęciu: Al Haddad i Jacek Płuciennik.

- Niektórzy mają wszystko, a nie pokazują nic. On swój potencjał wykorzystywał w stu procentach - mówi o Jacku Płucienniku jego przyjaciel z boiska, Sylwester Czereszewski. W czwartek mija 22. rocznica tragicznej śmierci byłego reprezentanta Polski.

To był czwartkowy wieczór w Gryźlinach, małej miejscowości w powiecie olsztyńskim, z której pochodził Jacek Płuciennik. Prowadzony przez niego seat ibiza zjechał na lewy pas jezdni i zderzył się czołowo z ciężarowym mercedesem. 28-letni wówczas piłkarz zginął na miejscu, był jedyną ofiarą tego zdarzenia.

Płuciennik był wtedy zawodnikiem ŁKS-u, do którego wrócił zaledwie kilka tygodni wcześniej ze Stomilu. Tamtej nocy podróżował do domu po meczu, w którym olsztynianie podejmowali właśnie łodzian. - To część trasy, którą zazwyczaj jeździł. Pamiętam doskonale to miejsce, do dziś stoi tam krzyż - mówi WP SportoweFakty Sylwester Czereszewski, który zna Jacka Płuciennika ze wspólnych występów w "Dumie Warmii".

Przyjaciele z boiska

- W czasach gry w Stomilu trzymałem się z Jackiem bardzo blisko. On zresztą bardzo późno zrobił prawo jazdy i czasem mu pomagałem. Pamiętam, że kiedyś wiozłem jego rodzinę na wakacje w Jastrzębiej Górze nad morzem. Jacek nigdy się nie kwapił do egzaminu, bo żartował, że nie ogarnia tych wszystkich lusterek i oglądania się za siebie - dodał Czereszewski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiej muskulatury może mu pozazdrości nawet Lewandowski. Imponująca sylwetka piłkarza Bayernu

Jacek Płuciennik zginął tragicznie na drodze w wieku zaledwie 28 lat. - Nie wiem, czy to, co mówił, miało jakiś wpływ i czy mógł się bać jeżdżenia samochodem - przyznał.

Czereszewski dowiedział się o śmierci przyjaciela tego samego wieczoru od Aleksandra Kłaka i bardzo ją przeżył. W końcu spędzali razem wakacje, a na zgrupowaniach Stomilu mieszkali w tym samym pokoju.

Krótka, ale modelowa kariera

Jacek Płuciennik wystąpił w reprezentacji Polski tylko cztery razy (w latach 1994-1997), ostatni raz półtora roku przed śmiercią. Jego nazwisko nie jest powszechnie znane, lecz ci, którzy go znali, twierdzą, że umiał wykorzystać swój potencjał.

- Nie strzelał dużo goli, częściej dawał asysty kolegom. Potrafił się utrzymać przy piłce, był takim boiskowym cwaniakiem, który ściągał na siebie rywali, umiejętnie wymuszał faule. Miał charakter, dlatego idealnie pasował do Stomilu. Myślę, że także dzięki niemu tamta drużyna pograła rok, a może nawet dwa dłużej w ekstraklasie. Był bardzo pozytywnym człowiekiem - zaznaczył Czereszewski.

- O Jacku nie można powiedzieć, że to niespełniony talent. Myślę, że osiągnął poziom, na jaki było go stać. Nie należał do najbardziej efektownych piłkarzy, jednak potrafił bardzo dobrze wykorzystać swoje najmocniejsze strony. Niektórzy mają wszystko, a gdy potem wychodzą na boisko, nie potrafią z tego pokazać nic. On akurat miał zupełnie odwrotnie. Doskonale sprzedawał swoje atuty - przyznał.

Jacek Płuciennik urodził się 25 lipca 1970 roku w Łodzi, a zmarł 3 września 1998 w wypadku samochodowym w Gryźlinach. Oprócz ŁKS i Stomilu, przywdziewał też barwy LZS Gałkówek (to tam zaczynał przygodę z futbolem) oraz Boruty Zgierz.

Czytaj także:
Jerzy Brzęczek: Robert Lewandowski powinien dostać nagrodę dla najlepszego piłkarza świata

Komentarze (0)