- Gdyby przez nas zaraził się Cristiano Ronaldo, to tydzień później trafilibyśmy na pierwsze strony gazet na całym świecie, nawet w "New York Timesie" - powiedział Vincenzo De Luca, gubernator Kampanii. - Juventus Turyn powinien, więc nam być wdzięczny, że nie wydaliśmy zgody na przyjazd piłkarzy SSC Napoli.
De Luca nawiązał do meczu Juventus - Napoli, który miał się odbyć 4 października. Ostatecznie w Turynie nie pojawili się piłkarze Napoli. Służby sanitarne z Neapolu zakazały im podróży (pisaliśmy o tym TUTAJ >>), bowiem w zespole wykryto przypadki koronawirusa (zachorował m.in. Piotr Zieliński).
Szefowie Juventusu mieli pretensje, że spotkanie zostało odwołane w ostatniej chwili. Dlatego - powołując się na protokół medyczny - wysłali zespół na stadion, aby czekał na rywala (choć było wiadomo, że nie przyjedzie). W ten sposób chcieli wymusić na władzach piłkarskich walkowera.
ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Tomaszewski zachwycony nagrodami Lewandowskiego. "To jeden z najszczęśliwszych dni polskiego futbolu"
Taka postawa najwyraźniej wyprowadziła z równowagi gubernatora Kampanii. - Oni powinni nam jeszcze podziękować, a nie podkładać nogę - dodał. - Przecież mogliśmy zakazić im cały zespół. Zachowaliśmy się racjonalnie. Wysłaliśmy piłkarzy na kwarantannę, jak to robimy z obywatelami Włoch.
Teraz sprawą ma zająć się sąd piłkarski. Ma orzec, czy spotkanie Juventus - Napoli zakończy się walkowerem czy zostanie przełożony na inny termin. Włoscy i dobrze zorientowani dziennikarze twierdzą, że w życie wejdzie raczej to drugie rozwiązanie. Dobrze się w sumie stało, że piłkarze Napoli nie pojechali do Turynu. Niebezpieczeństwo zakażenia przeciwników było zbyt duże.
Czytaj także: Serie A: Juventus sam w Turynie. Nietypowe sceny zamiast hitu >>