Dobrze pamięta to Tadeusz Jaros. Główny skaut Lecha "wynalazł" Kamińskiego. Chłopak był już po słowie z "Kolejorzem", ale zgłosili się Legia i Górnik Zabrze. - Trzeba było to wszystko wychodzić, przekonać Kubę, a raczej jego rodziców - opowiada nam Jaros. - Dwa lata go obserwowałem, odkąd skończył 13 lat. Jeździłem na mecze reprezentacji Górnego Śląska. Miałem dobry kontakt z mamą Kuby i to zaowocowało. Ona chciała, żeby syn trafił do Lecha - komentuje Jaros.
Wspomina tamte "negocjacje". - Młody chłopak zawsze chce się wyrwać z małego klubu do dużej akademii. Ale słucha rodziców. I to ich należy przekonać, które miejsce jest najlepsze do rozwoju - opowiada skaut. - Zachwalałem naszych trenerów z danych roczników, opowiadałem, co Kubę czeka w naszym klubie. Skauci innych drużyn szaleli. To trochę wyścig szczurów, nie jest łatwo go wygrać. Rodzice czasem chcieliby dla dziecka zbyt cieplarnianych warunków i szukają nie wiadomo czego. A gdy za dużo ma się podstawione pod nos, to trudniej wychować zawodnika, który w przyszłości zabłyśnie w Europie - komentuje.
Miał się nie urodzić
Ostatnio w życiu młodego zawodnika Lecha wszystko toczy się w ekspresowym tempie. Najpierw - rok temu - 18-latek zadebiutował w Lechu. W zeszłym sezonie wywalczył miejsce w pierwszym składzie. Trafił do kadry Polski do lat 21, a kilkanaście dni temu selekcjoner Jerzy Brzęczek powołał go na listopadowe mecze pierwszej reprezentacji.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zwariowana końcówka meczu. Rozpacz, euforia i kolejny dramat
Kamiński pochodzi ze sportowej rodziny. Ojciec Paweł i mama Jola uprawiali gimnastykę sportową. Kuba też zaczynał od akrobatyki. Z czasem zainteresowała go piłka i z bratem Kacprem zaczął chodzić na treningi Szombierek Bytom. Jaros pamięta, czym Kuba zwrócił jego uwagę. - Mijał rywali na bardzo dużej szybkości na skrzydle. Był dynamiczny, nie odpuszczał - opowiada. - Zacząłem go obserwować. Sport miał w genach, po rodzicach. Widać było, że ma ogromny potencjał - tłumaczy.
Ojciec zawodnika nazwał przypadek syna "cudem". W poruszającym reportażu Onetu przyznał, że Kuba miał się nie urodzić. W tekście Dariusza Farona i Dariusza Dobka czytamy:
"Lekarze twierdzili, że dzieci nie będzie. Jola przeszła ciężką operację i kilka razy poroniła. Gdy wydawało się, że w końcu marzenia się spełnią, pierwszy synek Kamińskich przyszedł na świat w piątym miesiącu ciąży i przeżył minutę. Ale Jola była uparta. Jak w wieku czterdziestu lat urodziła Kacpra, to lekarze gratulowali. I jednocześnie ostrzegali, żeby z drugim dzieckiem dać sobie spokój, bo jeszcze jakieś nieszczęście z tego będzie".
Trzy lata później rodził się Jakub. "Paweł pamięta - czytamy - jak z nerwów przestępował z nogi na nogę na korytarzu. Istny horror. Cesarka. Spadek tętna dziecka. W końcu ogromna radość i... znowu strach. Kubuś cały i zdrowy, ale Jola ma wylew. Paweł trzyma w rękach małe zawiniątko i modli się, żeby za chwilę syn nie został półsierotą. Aż w końcu drzwi się uchylają i w stronę Kamińskiego zmierza pan doktor. Przeżyła".
Legia? "Nie"
- Miałem fajne układy z mamą Kuby - kontynuuje Jaros. - Mówiła: "panie Tadku, ja wierzę, że syn będzie w Lechu i dobrze sobie poradzi".
W Legii coś nie spodobało się Kamińskim. Mama zawodnika od początku upierała się, że do Zabrza i Warszawy jadą bardziej z grzeczności, ze względu na zaproszenie. - Wiedziałem, że mogę jej zaufać - twierdzi Jaros. - Zawsze mówiła, że pierwszym wyborem jest Lech. Nie traktowali tych testów poważniej. Po powrocie nie byli zadowoleni, jak to wygląda w Legii. Myślę, że Kuba mógł być zainteresowany przejściem do Warszawy, ale mama powiedziała "nie". Tymka Puchacza też chcieli w stolicy, ale jego rodzice też podziękowali - wspomina skaut Lecha.
Są dwie wersje pewnej zakulisowej historii, która mogła mieć wpływ na taką decyzję. Młodych zawodników i ich rodziców mieli zaczepić pseudokibice dzień przed meczem testowym. Niemal doszło do bijatyki. Taką wersję przedstawia Onet. Druga głosi, że jeden z rodziców mocno pokłócił się z trenerem Legii i reszta solidarnie wstawiła się za nim. Choć Kamińskich bezpośrednio to nie dotyczyło, wszyscy razem mieli opuścić testy w Warszawie.
- Słyszałem, że warunkami w Legii byli zachwyceni. Być może w Poznaniu bardziej podobała im się atmosfera? Nie wiem, ale ten aspekt jest często sporym atutem - zastanawia się nasz rozmówca.
Poszedł po marzenia
W niedzielę, dzień przed zgrupowaniem seniorskiej kadry piłkarskiej, Kamiński znów odwiedzi Warszawę. Tym razem jako wschodząca gwiazda polskiej piłki. Kilka lat wcześniej zdecydowała za niego mama. Za rękę zaprowadziła go do głównej drogi i puściła w świat. W marcu tego roku zmarła. Problemy alkoholowe doprowadziły do marskości wątroby i wewnętrznego wylewu. Jej syn Jakub Kamiński nie zgubił się. Poszedł prosto po swoje marzenia.
Mecz Legia Warszawa - Lech Poznań w niedzielę, 8 listopada, o godzinie 15.00. Spotkanie będzie można obejrzeć na antenie TVP1 i Canal+ oraz na WP Pilot. Relacja na żywo na WP SportoweFakty.
[url=/pilka-nozna/908164/liga-europy-mateusz-skwierawski-lech-musi-byc-bezczelny-to-jego-najwieksza-sila-]Liga Europy. Mateusz Skwierawski: Lech musi być bezczelny. To jego największa siła [KOMENTARZ]
Co ze zgrupowaniem reprezentacji? Amerykanie blokują przyjazd Polaków, wiadomo, co z Robertem Lewandowskim[/url]