PKO Ekstraklasa. Cracovia - Legia Warszawa. Mistrz Polski wygrał i już jest liderem. Duże emocje po ostatnim gwizdku

PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa
PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa

Legia Warszawa pokonała Cracovię (1:0) w meczu 10. kolejki PKO Ekstraklasy i została nowym liderem PKO Ekstraklasy. Bramkę na wagę zwycięstwa mistrza Polski zdobył Filip Mladenović. Pasy nie potrafią pokonać Legii na swoim terenie już od 15 lat.

Raków Częstochowa po dreszczowcu stracił punkty z Lechem Poznań (3:3), co otworzyło przed drużyną Czesława Michniewicza szansę na objęcie prowadzenia w tabeli. Legioniści potrzebowali zwycięstwa, ale w pierwszej połowie nie wyglądali na zespół, który może zostać liderem PKO Ekstraklasy po raz pierwszy w tym sezonie.

Owszem, mieli przewagę w posiadaniu piłki, ale akurat w meczach z drużynami Michała Probierza rywalom o to nietrudno. Jego zespoły z premedytacją oddają inicjatywę, ale nie oznacza to, że rozpaczliwie się bronią. Wręcz przeciwnie, w pierwszej połowie Pasy pozwoliły Legii na prowadzenie gry, ale ta ani razu nie zagroziła gospodarzom po ataku pozycyjnym. Krakowianie postawili przed polem karnym gęste zasieki, których w pierwszej połowie warszawianie nie potrafili sforsować ani razu.

Karol Niemczycki na linii musiał interweniować jedynie po stałych fragmentach gry. W największych opałach był w 13. minucie, kiedy Tomas Pekhart przedłużył centrę Josipa Juranovicia z rzutu rożnego, na drugim słupku piłkę wślizgiem zaatakował Paweł Wszołek  ale Niemczycki błysnął refleksem i obronił strzał nogą. Cracovia z kolei była tak mocno skupiona na tym, by nie pozwolić Legii na zdobycie bramki, że sama w ofensywie nie miała wiele do zaproponowania. Cezary Miszta, który zastąpił Artura Boruca (więcej o tym TUTAJ), musiał się napocić tylko po strzale Michala Siplaka z 30 metrów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ryiad Mahrez zrobił z obrońców pośmiewisko

Michniewicz przeciwko Cracovii postanowił wykorzystać wysoką w listopadzie dyspozycję Filipa Mladenovicia. Serb już przed przerwą reprezentacyjną imponował formą, a ze zgrupowania kadry wrócił podbudowany dobrymi występami i bogatszy o gola i trzy asysty. Legioniści w uporem maniaka eksploatowali więc lewe skrzydło, na którym Mladenovicia wspierał Luquinhas.

W pierwszej połowie krakowianie skutecznie neutralizowali Serba, ale po zmianie stron wyszli na boisko, jakby w szatni Probierz wyzerował im ustawienia. Tuż po przerwie goście dwukrotnie rozmontowali defensywę Pasów, tak prowadząc akcję, by na jej koniec piłka trafiła do Mladenovicia. W 48. minucie Serb stanął oko w oko z Niemczyckim po kapitalnym podaniu Luquinhasa. Uderzył technicznie nad bramkarzem i asekurującym golkipera , ale tylko ostemplował poprzeczkę.

Trzy minuty później już się nie pomylił. Goście świetnie poradzili sobie na swojej połowie z pressingiem Cracovii i przeprowadzili podręcznikowy kontratak. W jego końcowej fazie Juranović dośrodkował miękko w pole karne do Mladenovicia, a ten popisał się techniką, uderzając półwolejem bez przyjęcia między nogami Niemczyckiego. Sześć ostatnich występów legionisty to trzy gole i pięć asyst.

Gol Legii zmusił Cracovię do odważniejszej gry. Broniący jednobramkowej przewagi mistrz Polski nie miał ambicji dalszego dominowania, więc oddał Pasom inicjatywę. Gra toczyła się częściej na połowie Legii, ale z dala od jej pola karnego. Krakowianie nie mieli argumentów, by zagrozić gościom. Dość powiedzieć, że w drugiej połowie podopieczni Probierza nie oddali ani jednego celnego strzału. Legia też nie potrafiła postawić kropki nad "i", bo żadna z jej kontr nie zakończyła się choćby groźnym uderzeniem.

W meczu mistrza Polski ze zdobywcą Pucharu Polski przez półtorej godziny z boiska wiało nudą, ale emocji nie brakowało po końcowym gwizdku sędziego. Gdy Piotr Lasyk oznajmił koniec spotkania... zdecydował się jeszcze na wideoweryfikację ostatniej akcji spotkania, w której piłkę w swoim polu karnym ręką zagrał Tomas Pekhart. Arbiter na kilka minut przerwał radość legionistów i dał nadzieję Pasom, ale po obejrzeniu sytuacji nie zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego.

Legia pod skrzydłami Michniewicza pozostaje w lidze niepokonana. Od zmiany trenera (21.09) warszawianie wygrali pięć z sześciu spotkań, w tym trzy ostatnie. Ta seria pozwoliła im objąć prowadzenie w tabeli. A Cracovia czeka na domowe zwycięstwo nad Legią już od 10 kwietnia 2005 roku. 15 ostatnich wizyt stołecznej ekipy przy Kałuży 1 to 10 jej zwycięstw i 5 remisów.

Cracovia - Legia Warszawa 0:1 (0:0)
0:1 - Mladenović 51'

Składy:

Cracovia: Karol Niemczycki - Cornel Rapa, Dawid Szymonowicz, Matej Rodin - Milan Dimun (64' Rivaldinho), Florian Loshaj, Pelle van Amersfoort - Daniel Pik (46' Thiago Souza), Ivan Fiolić (81' Patryk Zaucha) - Tomas Vestenicky (81' Filip Piszczek).

Legia: Cezary Miszta - Josip Juranović, Igor Lewczuk, Artur Jędrzejczyk, Michal Siplak - Andre Martins, Walerian Gwilia (64' Rafael Lopes) - Paweł Wszołek, Bartosz Kapustka, Luquinhas - Tomas Pekhart.

Żółte kartki: Loshaj, Fiolić (Cracovia) oraz Kapustka (Legia).

Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom).

Komentarze (19)
avatar
15MP 19PP
23.11.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
PRZEPIĘKNE WYCIE ZA PRAWIDŁOWĄ DECYZJĘ SĘDZIEGO ;D PRZEPIĘKNE! 
avatar
Daryl Dixon
23.11.2020
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Ach ten ból doopy pastuchów z okolic Wronek :) Bezcenne :) 
avatar
jerrypl
23.11.2020
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Ręka ułożona naturalnie, wzdłuż ciała - brak karnego. 
avatar
Jarpen
23.11.2020
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
W całym meczu Cracovia nie oddała ani jednego celnego strzału a chciała by sędzia załatwił jej przynajmniej remis.Śmiech. 
KIBIC Z POZNANIA.
23.11.2020
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
To co zrobił sędzia to kpina i super żart ,legia gra w piłkę czy siatkę gdzie ten karny szpakowski.