Tajemnica śmierci Diego Maradony, który zmarł 25 listopada w wieku 60 lat, nie została jeszcze rozwiązana. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną zgonu była ostra niewydolność serca, ale argentyńscy śledczy próbują ustalić, czy nie doszło do uchybień ze strony lekarzy.
Dziennik "Corriere della Sera" dotarł do materiałów śledztwa, które skupiają się na osobie dr Leopoldo Luque (więcej TUTAJ). To on przepisał Maradonie leki przeciwdepresyjne przed i po operacji mózgu. Gwiazda futbolu była operowana na początku listopada.
"Jest podejrzenie zastosowania nieodpowiednich leków. To prawdopodobnie one obciążały serce Maradony, który miał 115 uderzeń serca na minutę nawet we śnie, kiedy u pacjenta z chorobą wieńcową tętno nie powinno przekraczać poziomu 80 uderzeń" - pisze włoska gazeta.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: efektowne racowisko i głośny śpiew. Tak Neapol pożegnał Diego Maradonę
Wątek wysokiego pulsu u byłego piłkarza podjął wcześniej Rodolfo Baque, adwokat pielęgniarki Dahiany Madrid. Kobieta była zatrudniona do opieki nad Maradoną i to ona podczas porannego dyżuru 25 listopada stwierdziła brak pulsu u 60-latka.
Baque wyjawił, że kilka dni przed śmiercią Maradona upadł w swoim domu i uderzył się w głowę. Nie pozwolił jednak na telefon do kliniki. Już wtedy miał puls 109 uderzeń serca na minutę (więcej TUTAJ).