Piłkarski tydzień kobiecym okiem

W miniony weekend ruszyła piłkarska ekstraklasa. Kibice, w większości płci męskiej licznie udali się na stadiony, by zobaczyć w akcji swoich ulubieńców. W nieludzkich warunkach pogodowych, bo przy 30 stopniowym upale, zostały rozegrane pierwsze spotkania. Jak to zazwyczaj w takich przypadkach bywa i tym razem jedni mieli powody do radości, inni do płaczu, chociaż mężczyznom podobno płakać nie wypada.

Agnieszka Kiołbasa
Agnieszka Kiołbasa

Pogoda w ten weekend była iście wakacyjna. Żar lał się z nieba. W takich warunkach grać się nie powinno, ale panowie na stanowiskach, którzy nie muszą wylewać siódmych potów na boisku, wiedzą przecież najlepiej i część spotkań rozgrywana była w tym największym upale... Co sprytniejsi wybrali się w te dni nad wodę, by choć trochę schłodzić rozpalone ciała, ale nie wierni kibice. 31 lipca został zainaugurowany nowy sezon w ekstraklasie i świętym obowiązkiem każdego fana było wspieranie ukochanego klubu. Zatem panie w większości udały się nad wodę, panowie... na stadiony. Chociaż na piłkarskich obiektach nie zabrakło przedstawicielek płci pięknej. Jak po dwumiesięcznej przerwie można było przegapić spotkania z udziałem umięśnionych, wysportowanych piłkarzy? Panowie rzecz jasna zachwycali się głównie samym widowiskiem, chociaż i oni mieli na co popatrzeć. Wystarczyło rozejrzeć się po trybunie...

W ten weekend na ligowych boiskach nie zabrakło tego, co kibice lubią najbardziej: bramek. W każdym spotkaniu padła co najmniej jedna. Szkoda tylko, że po trafieniu do siatki piłkarze nie zdejmowali koszulek... Okrzyk gol wydarł się z gardła każdego spikera. Jedni krzyczeli częściej, inni rzadziej. Najwięcej, bo aż czterokrotnie na stadionach w Kielcach, Warszawie i Gliwicach. Jeżeli już o Gliwicach mowa, to miasto było niechlubnym wyjątkiem tej kolejki. Dlaczego? Jak każdy wnikliwy obserwator zauważył, w siedmiu z ośmiu ligowych pojedynków wygrywali gospodarze, tylko biedni kibice z Gliwic mieli nietęgie miny, bo Piast nie dał rady u siebie bądź co bądź faworyzowanemu Lechowi Poznań.

Sugerując się opinią ekspertów, a w Polsce podobno mamy ich wielu, bo u nas każdy mężczyzna zna się na sporcie i polityce, jedyną niespodzianką weekendowych zmagań była porażka Czarnych Koszul ze Złocisto-Krwistymi. Swoją drogą ciekawe przydomki, brzmią prawie jak nazwy gangów z filmów grozy. Polonia, która w poprzednim sezonie mogła się pochwalić jedną z solidniejszych defensyw w lidze, w tym meczu przypominała ser szwajcarski z ogromnymi dziurami. Zawodnicy Korony wchodzili między piłkarzy z Warszawy tak gładko jak... nóż w masło. Z bagażem czterech bramek (oj musiało być im ciężko) ze stolicy Polski do Lubina wracali piłkarze Zagłębia i będą musieli się namęczyć, żeby ponownie wkraść się w łaski kibiców. W następnej kolejce łatwo na pewno nie będzie, bo na Dolny Śląsk przyjeżdża sam Mistrz Polski, Wisła Kraków!

Dużo szybciej szansę na rehabilitację za ostatnią wpadkę będą mieli piłkarze Polonii Warszawa, ale nie wróżę im większego powodzenia w Holandii, w spotkaniu eliminacyjnym Ligi Europejskiej. Ulegli NAC Breda u siebie, kobieca intuicja podpowiada mi, że w Kraju Tulipanów tym bardziej przegrają. Bez większego wysiłku do kolejnej rundy awansuje za to Kolejorz. Biedni Norwegowie po potężnym laniu u siebie, z dużym prawdopodobieństwem i tym razem zbiorą tęgie baty. Do Wronek przyjadą pewnie z duszą na ramieniu, z prośbą o najmniejszy wymiar kary. Co z Legią? To największa niewiadoma. Remis w Kopenhadze może napawać optymizmem przed rewanżem, ale jak to kiedyś śpiewała Anita Lipnicka: "Wszystko się może zdarzyć"...

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×