Marek Wawrzynowski: PZPN przyznaje rację krytykom i luzuje przepisy licencyjne [FELIETON]

Newspix / Marcin Bulanda / PressFocus / Na zdjęciu: ławka trenerska
Newspix / Marcin Bulanda / PressFocus / Na zdjęciu: ławka trenerska

Polski Związek Piłki Nożnej ugiął się pod naporem krytyki. Od nowego sezonu trenerzy z licencją UEFA A będą mogli prowadzić drużyny w 2. lidze. To bardzo ważna zmiana dla środowiska szkoleniowego, ale jedynie połowiczna wygrana.

Presja ma sens. Czasem dzięki publikacjom można skruszyć beton, choć trochę. Ten pezetpeenowski jest naprawdę oporny. Tym razem dziennikarze odnieśli zwycięstwo. Na razie to tylko wygrana bitwa o polską piłkę. Nie jest to może bardzo medialny temat, ale ma ogromny wpływ na nasz futbol.

Przypomnijmy, że za kadencji Zbigniewa Bońka, PZPN wprowadził wymóg posiadania licencji UEFA Pro dla trenerów od PKO Ekstraklasy do 2. ligi. Problem polegał jednak na tym, że spełniała go niewielka grupa szkoleniowców (około 200), co powodowało, że rynek był zamknięty.

Było to mocno krytykowane przez część dziennikarzy, głównie przez nas. Dlaczego? Z kilku względów. Po pierwsze, jak wspomniałem, oznaczało to ograniczenie rynku. Oznaczało, że na jedno miejsce jest 3-4 kandydatów. PZPN pokazywał, że w Niemczech jest podobny system. Tyle, że w Niemczech związek (DFB) przepisywał stare papiery trenerskie, zamieniał je na UEFA Pro, dlatego dziś w Niemczech jest około tysiąca trenerów z najwyższym dokumentem. A to znaczy, że jest ogromna konkurencja. Nie trzeba chyba mówić, że konkurencja oznacza jakość. Zatem brak konkurencji to brak jakości. Nie ma przypadku w tym, że polskich trenerów nie chcą dziś w Europie. Brakuje nam trenerów o charakterystycznym stylu, odkrywców, wizjonerów. To też efekt błędnej polityki PZPN.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: potężny strzał, odrobina szczęścia i... fantastyczny gol. Palce lizać!

Po drugie, to bardzo ważne, wiele wątpliwości budziły kryteria przyjęcia na kurs. Są one bardzo nieprzejrzyste i powodują wiele podejrzeń. W środowisku trenerskim aż wrze od oskarżeń. Dlaczego ten się dostał a tamten nie. Wirtualna Polska interweniowała w tej sprawie wielokrotnie. Pokazywaliśmy np., że w Portugalii, gdzie konkurencja jest znacznie większa, kryteria przyjęcia na kurs są jasne.

To się akurat nie zmieni, te kryteria wciąż będą niejasne i wręcz podejrzane. Trzeba jednak pamiętać, że 2. liga to pewna bariera finansowa. Praca szkoleniowa w 2. lidze jest po prostu opłacalna. Tymczasem wielu świetnych trenerów nie mogło się w Polsce rozwijać, ponieważ byli blokowani przez chory system. Właściwie cały czas są, bo otwarcie dla nich 2. ligi to wciąż mało. Np. w Anglii można prowadzić klub w The Championship, a więc odpowiedniku polskiej 1. ligi, mając dokument UEFA A. W Polsce to niemożliwe. Czy to znaczy, że w Polsce mamy wyższy poziom?

PZPN wprowadzając te przepisy wyrządził wielką krzywdę rynkowi szkoleniowemu. W ostatnich latach na naszym rynku nie pojawiło się wielu trenerów, o których mówimy, że mogą coś wnieść do futbolu. To efekt związkowej polityki.

Dobrze, że związek wycofuje się z błędnych decyzji, ale nie jest to pierwszy raz, gdy działacze nie analizują swoich pomysłów, tylko je wprowadzają, a potem utrzymują przez wiele lat, żeby tylko nie przyznać się do błędu. Tak było ze słynną już Akademią Młodych Orłów. PZPN utrzymywał ją - mimo sporej krytyki mediów - przez wiele lat. A na końcu zapewnił, że był to wielki sukces i... zlikwidował AMO.

Związek - można powiedzieć - jest jak socjalizm. Dzielnie walczy z problemami, które sam stwarza.

ZOBACZ polska Ekstraklasa na peryferiach Europy

ZOBACZ inne teksty autora

Źródło artykułu: