Dani Ramirez: Lech nie przyniósł wstydu w Lidze Europy, a ligi nie odpuścimy

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Dani Ramirez
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Dani Ramirez

W czwartek Lech zakończy udział w fazie grupowej Ligi Europy meczem u siebie z Glasgow Rangers. Szkoci są pewni awansu, natomiast "Kolejorz" chce zostawić dobre wrażenie. - Wstydu w Europie nie przynieśliśmy - mówi WP SportoweFakty Dani Ramirez.

Po pięciu kolejkach Rangers FC  i Benfica Lizbona mają po 11 punktów, a Lech Poznań i Standard Liege  po trzy. Niemal wszystko jest więc już jasne, a przynajmniej te najważniejsze rozstrzygnięcia. Lech miał w tej grupie i momenty bardzo dobre, i sporo słabsze. Jednym z liderów zespołu, zarówno w Lidze Europy, jak i w pozostałych rozgrywkach jest Dani Ramirez i właśnie z Hiszpanem rozmawialiśmy przed czwartkowym meczem z Rangersami. Dani widzi w tym wszystkim co spotyka Lecha dużo pozytywów. Zapowiada dobre zakończenie europejskiej batalii, a w lidze pogoń za Legią Warszawa. Czy poznański zespół osiągnie te cele? O tym dowiemy się już wkrótce.

Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Przed Lechem mecz z Glasgow Rangers. Wy już nie macie szans na awans, Rangersi są z kolei pewni wyjścia z grupy. Można by zagrać dla publiczności, ale publiczności na stadionie nie będzie. Jak piłkarz podchodzi do takiego dziwnego meczu?

Dani Ramirez, pomocnik Lecha Poznań
: Poważnie. Bo zakładamy koszulki Lecha, bo mamy na nich ten herb. Chcemy wygrać i w pozytywny sposób zakończyć udział w Lidze Europy. Generalnie uważam, że mieliśmy w tej fazie grupowej kilka fajnych momentów. Na pewno nie przynieśliśmy wstydu. Oceniam nasz udział na plus, bo nie można zapominać, że graliśmy przeciwko zespołom bardzo znanym w Europie, z wielkimi tradycjami w pucharach. Za takie trzeba przecież uznać i Benficę, i Glasgow Rangers. A i Standard Liege ma swoją renomę.

ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Tomasz Iwan ocenia grę reprezentacji Polski. "Kadra jest w trakcie budowy. Gra bez pomysłu i tożsamości"

Najlepszy moment w tych pięciu meczach?

Zdecydowanie wygrana u siebie ze Standardem. Bardzo przyjemny moment, bo pokazaliśmy, że nie tylko możemy wejść do fazy grupowej, ale i wyraźnie wygrać w niej mecz z silnym, znanym rywalem. A przecież faza grupowa LE to nie jest dla Lecha codzienność, to raptem trzeci udział tego klubu w tych rozgrywkach. Na pewno budujące było też to, że potrafiliśmy się postawić u siebie Benfice, w tym meczu pokazaliśmy sporo dobrego.

Na drugim biegunie chyba rewanż ze Standardem. Co się z wami wtedy stało? Przecież mieliście rywala na tacy, a to co zrobiliście… Wielu ludziom ręce opadły…

Wiem, wiem. Sytuacja wydawała się pod kontrolą, 11 na 10, a później "remontada" Standardu. Wymknął się nam ten mecz spod kontroli, zabrakło koncentracji, źle to wyszło na koniec, ale też przed ostatnim meczem z Glasgow Rangers nie ma już sensu biczować się tamtym spotkaniem. Patrzmy w przyszłość.

Za chwilę spojrzymy, ale jeszcze pytanie o skład na rewanżowy mecz na Benficę. Dostało się wam za to, że mając przed sobą wielkiego rywala, oszczędzacie się, z całym szacunkiem, na Podbeskidzie Bielsko-Biała. Jak można było wystawić na Portugalczyków drugi skład?!

Ale to nie tak, że w Lechu jest sztywny podział. Na pierwszy skład i drugi. Mamy wielu dobrych graczy, którzy nie zawsze grają w podstawowej jedenastce, ale którym nie brakuje jakości. Poza tym, wielu z nas miało już sporo minut "w nogach" w tym sezonie, licząc wszystkie fronty. A pamiętajmy, że choć Liga Europy to piękna przygoda, to jednak musimy też dbać o to, aby i w przyszłym sezonie zagrać w pucharach. Trzeba więc inteligentnie gospodarować siłami. Trener podjął taką decyzję i ona - patrząc na wynik meczu z Podbeskidziem - się obroniła. Nie ma przecież żadnej gwarancji, że gdyby w Lizbonie wystąpili inni gracze, to byśmy Benfice dali radę. A tak, bardzo solidna wygrana z Podbeskidziem mocno nas nakręciła na kolejne mecze.
Puchary pucharami, ale w lidze zajmujecie ósme miejsce, tracąc dziesięć punktów do Legii. Tytuł już przegrany?

A skąd, w żadnym przypadku! Wręcz przeciwnie, chodzi o to, o czym powiedziałem wcześniej. Pilnujemy też ligi, żeby zająć w niej odpowiednio wysokie miejsce. A do lidera może i tracimy 10 punktów, ale mamy jeden mecz mniej, a w polskiej lidze straty można odrobić bardzo szybko. W poprzednim sezonie też w pewnym momencie nasza strata była wielka, a skończyliśmy ligę mając tylko trzy punkty mniej od Legii. Absolutnie, powtarzam absolutnie, nie uważam, żeby to były straty nie do odrobienia. Powiem inaczej: mamy zarówno szansę na mistrzostwo, jak i na Fortuna Puchar Polski. I o te cele zamierzamy się bić.

- A wiecie, ze mecze trwają 90 minut plus to co doliczy sędzia? Jak wytłumaczyć to, że w kilku spotkaniach traciliście gole w samej końcówce?

- Małe błędy w koncentracji, których musimy unikać. Mamy w zespole młodych piłkarzy, którzy też pewnych rzeczy dopiero się uczą, muszą do nich dojrzeć, ale też każdy gracz Lecha musi spojrzeć na siebie i pod tym względem starać się poprawić. Mam nadzieję, że te momenty dekoncentracji już nam się nie będą zdarzały. I powiem tak: w jakimś sensie to mnie napawa optymizmem. Chodzi mi o to, że to naprawdę nie jest trudne do wyeliminowania. A jak się z tym uporamy, to żaden zespół w Ekstraklasie nie jest nam straszny. Przegraliśmy w tym sezonie trzy spotkania w lidze, z Legią, Jagiellonią Białystok i KGHM Zagłębie Lubin… Szczerze? Według mnie w żadnym z nich nie byliśmy gorsi niż rywal, to sami skomplikowaliśmy sobie życie własnymi błędami czy dekoncentracją. Jak choćby też remisowy mecz z Rakowem Częstochowa. Natomiast Lech w formie, Lech skoncentrowany w tej lidze nie musi się nikogo bać. Bo mamy jakość!

A propos jakości. Z jednej strony słychać wiele opinii, że Filip Marchwiński to wielki talent, ale z drugiej kibice Lecha dość mocno go krytykują. Jak oceniasz młodszego kolegę?

To bardzo duży talent, nie mam wątpliwości. Natomiast pamiętajmy, że chłopak ma dopiero 18 lat i nie można w pewnych aspektach wymagać od niego tyle, ile na przykład ode mnie czy od Pedro Tiby. Filipowi na pewno krytyka własnych kibiców nie służy. Myślę, że my, Lech, powinniśmy się bardziej trzymać razem. Przez "Lech" rozumiem piłkarzy i kibiców. Jak mówię, ja czy Pedro damy sobie radę z presją, krytyką, bo mamy już lata doświadczeń, ale inni koledzy mogą to znosić dużo gorzej. Jeśli po meczu, w którym daliśmy z siebie wszystko, ale nie poszło jak trzeba, jesteśmy krytykowani przez własnych kibiców, to… Na pewno na niektórych piłkarzy Lecha ma to negatywny wpływ. Ja wierzę w Lecha, wierzę w to, że w lidze odrobimy straty i na koniec sezonu będzie bardzo dobrze. I chciałbym, żeby nasi kibice też w to wierzyli.

Mówimy o młodym Marchwińskim, a na drugim biegunie jest Mikael Ishak. Niesamowicie skuteczny napastnik. Grałeś kiedyś z równie dobrym?

Miałem okazję grać z Alvaro Moratą, z Jese Rodriguezem… Kilku mocnych naprawdę mógłbym wymienić. Natomiast Mikael faktycznie wykonuje dla nas gigantyczną pracę, jego gole bardzo nam pomagają. Pod względem efektywności naprawdę może zaimponować. Czy w meczu ma pięć okazji, trzy czy nawet "pół", niemal zawsze coś strzeli.

A ty ze swoich statystyk w tym sezonie jesteś zadowolony?

Tak. Licząc wszystkie rozgrywki mam 7 goli i bodaj 5 asyst… Oczywiście, asyst mogło być więcej, tak ze cztery więcej, ale tu nie wszystko zależy ode mnie (śmiech). Coś tam też zabrał mi VAR. W poprzednim sezonie zdobyłem w sumie 12 goli, teraz mam 7, a przed nami wiele meczów. Zakładam więc, że się poprawię, tak jak chcę to robić z sezonu na sezon. Żeby te liczby mieć coraz lepsze.

A jakie plany na święta? Zostajesz w Polsce, czy lecisz do Hiszpanii?

Lecimy do Hiszpanii. Od pół roku nie widziałem rodziny, musimy to nadrobić. Poza tym, spodziewamy się dziecka i plan jest taki, że po świętach żona zostanie już w Hiszpanii. Ja będę miał dużo meczów, dużo podróży, więc lepiej, żeby dziecko urodziło się w Hiszpanii, gdzie będziemy mogli liczyć na pomoc bliskich.

Do Hiszpanii polecisz w swetrze ze świątecznej kolekcji Lecha? Widziałem, że reklamowałeś ofertę swojego klubu…

Z Lechem czuję się emocjonalnie związany. I to ma też swoje przełożenie choćby na prezenty. Kupiłem pamiątki dla bliskich, a wśród nich są również przedmioty z tej kolekcji. Czapki i tak dalej. Zawsze staram się podarować rodzinie coś, co dla mnie jest ważne, co jest częścią mojego życia. A Lech na pewno się nią stał. Tak jak jest nią Polska. Bo tu odżyłem, tu złapałem drugi piłkarski oddech.

To w przyszłym roku czekają cię duże emocje, bo Polska zagra z Hiszpanią w finałach EURO…

Zdecydowanie tak. Serce będzie "podzielone". Bo, jak wspomniałem, Polska stała się dla mnie bardzo ważna. Niech więc w tym grupowym meczu będzie dużo goli, niech dalej wyjdą i Polska, i Hiszpania, a potem? Niech się spotkają w finale EURO. Wtedy będę już w pełni szczęśliwy.

El. MŚ 2022: Marek Koźmiński: Cel? Pierwsze miejsce
PKO Ekstraklasa. Wisła Kraków. Stefan Savić: Pracowałem już z Hyballą, jego inspiracją jest Juergen Klopp

Źródło artykułu: