Rywalizacja Realu z Atletico budzi w stolicy Hiszpanii nie mniejsze emocje niż El Clasico z Barceloną. Jedną z najważniejszą bitew dwóch gigantów był finał Ligi Mistrzów w 2014 roku w Lizbonie.
Wielkie marzenia Atletico prysły wówczas jak bańka mydlana. Czerwony Byk z Andaluzji sprawił, że serca i twarze "Atleti" także stały się czerwone. Ze smutku, rozczarowania i płaczu. Sergio Ramos podał tlen Realowi, odbierając go Los Colchoneros.
To moment, którego fani Królewskich nie zapomną nigdy. W doliczonym czasie gry obecny kapitan Realu zdobył wyrównującego bramkę, a w dogrywce zdecydowanie lepsi okazali się już Los Blancos (4:1).
ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Tomasz Iwan ocenia grę reprezentacji Polski. "Kadra jest w trakcie budowy. Gra bez pomysłu i tożsamości"
Co ciekawe, oba zespoły spotkały się w finale Ligi Mistrzów także dwa lata później na stadionie Giuseppe Meazzy w Mediolanie. Dramaturgia tego meczu była nieco mniejsza, jednak do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były rzuty karne. Stalowe nerwy zachowali Królewscy, którzy ponownie nie dali się przechytrzyć odwiecznemu rywalowi.
Znikają granice
Atletico i Real różniło wszystko. Początkowo ci pierwsi byli ulubionym zespołem reżimu generała Franco, jednak później zmieniło się to o 180 stopni. Franco zaczął popierać Real, a od kilkunastu lat utarło się, że bazę fanów "Rojiblancos" stanowi biedniejsza część miasta, jak robotnicy czy proletariat.
Z czasem różnice zaczynały się ścierać. Oczywiście publiczność na Wanda Metropolitano, w czasach przed koronawirusem, była zdecydowanie bardziej żywiołowa niż ta na Santiago Bernabeu. Oliwy do ognia dolewał sam trener Diego Simeone, który swoim zachowaniem pobudza trybuny do życia. Jeśli kibice są 12 zawodnikiem "Atleti", to argentyński szkoleniowiec zdecydowanie może być tym 13.
Pierwsze w historii derby Madrytu rozegrano 2 grudnia 1903 roku, w których triumfowali "Rojiblancos". Historia zdecydowanie bardziej przemawia jednak za Realem, który derbowe starcia wygrywał 89 razy. Ich największy rywal z kolei tylko 31 razy.
Przełomowy sezon
Wszystkie statystyki można jednak wyrzucić do lamusa, jeśli spojrzymy na obecny sezon. Atletico się nie zatrzymuje. Oprócz potężnego lania z Bayernem w Lidze Mistrzów (0:4), drużyna Simeone gra niemal perfekcyjnie.
Zimny prysznic podziałał nawet mobilizująco na zespół. Od momentu porażki w Monachium drużyna rozegrała 11 meczów i ani razu nie została pokonana. W tym czasie pokonała choćby Barcelonę.
- Podobało mi się podejście zespołu. Do samego końca próbowaliśmy zdobyć bramkę i to mogło się udać, gdybyśmy zachowywali zimną krew. W pierwszej połowie mieliśmy dwie lub trzy sytuacje, a po przerwie drugie tyle - szukał pozytywów Simeone po meczu z Bayernem.
"Atleti" umiejętnie wykorzystuje słabość Realu Madryt i Barcelony. W 10 meczach drużyna zgromadziła 26 punktów. Nad Królewskimi ma 6 oczek przewagi, a nad Katalończykami już 12.
Brzmi to paradoksalnie, ale "Los Colchoneros" nie mogą zlekceważyć Realu. Podopieczni Zinedine'a Zidane'a byli niemal na dnie, a prasa i kibice nie zostawili na nich suchej nitki. Francuski szkoleniowiec był nawet o krok od zwolnienia z Los Blancos, jednak otrzymał kolejną szansę, którą wykorzystał.
Najpierw wygrał z Sevilla FC (1:0), a potem kluczowy mecz z Borussią M'gladbach (2:0), w efekcie czego zajął pierwsze miejsce w swojej grupie Ligi Mistrzów. Wszystkie złe demony zostały przez Królewskich odgonione.
- Zagraliśmy spektakularny mecz, od początku do końca. Bardzo dobrze go zinterpretowaliśmy. Myślę, że był to najbardziej kompletny mecz całego sezonu - powiedział Zidane podczas konferencji prasowej.
Starcie Realu Madryt z Atletico rozpocznie się w sobotę o godz. 21:00. Transmisja w Canal+ Sport 2.
Zobacz także: Jerzy Brzęczek: Nie myślałem o dymisji
Zobacz także: Pożegnanie z Europą. Nadchodzi mroczny czas dla polskiej piłki