Hubert Kościukiewicz zastąpił na ławce Podbeskidzia Bielsko-Biała zwolnionego w poprzednim tygodniu Krzysztofa Bredego. Nie udało mu się ani odpowiednio zmobilizować, ani ustawić tymczasowych podopiecznych. - Jaka będzie moja dalsza przyszłość - tego nie wiem. Na pewno zapadną jakieś decyzje najpóźniej do końca roku - mówił Kościukiewicz na konferencji prasowej po porażce Podbeskidzia 1:4.
- Chyba każdy myślał, żeby ten mecz się skończył i żebyśmy nie stracili więcej goli niż cztery. Sytuacja Podbeskidzia jest trudna i chyba jedyny pozytyw tego wszystkiego jest taki, że granie w tym roku już się skończyło i ten czas, który przyjdzie, trzeba będzie solidnie przepracować nie tylko pod kątem szkoleniowym, ale też kadrowym - dodał Kościukiewicz.
Podbeskidzie wyszło na mecz z pięcioma obrońcami, ale nie funkcjonowało dobrze w niestandardowym dla siebie ustawieniu. Piłkarze Wisły Płock wypracowali sobie trzy gole przewagi już w pierwszej połowie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewandowski ma groźnego rywala. Popis piłkarza Bayernu
- Zmieniliśmy trochę sposób grania na pierwszą połowę. Wprowadziliśmy jednego obrońcę więcej i liczyliśmy, że to przyniesie jakiś skutek. Wiedzieliśmy, że Wisła zdobywa bramki ze stałych fragmentów gry, a mimo to nie wystrzegliśmy się błędów. Nie wybroniliśmy się i w taki sposób trudno myśleć o zwycięstwie i przełamaniu impasu. Ta niemoc wciąż w nas jest i jeśli dalej będzie to tak wyglądać, to trudno będzie szukać punktów gdziekolwiek - mówił Kościukiewicz.
Po przerwie podjęcie pościgu utrudniła druga żółta, a w konsekwencji czerwona kartka dla Bartosza Jarocha. Usunięty z boiska w takich samych okolicznościach został również Michał Rzuchowski i Podbeskidzie musiało dograć nieudany mecz w dziewięciu.
- Według mnie czerwone kartki nie wynikały z determinacji czy woli walki, a po prostu z takiej piłkarskiej głupoty i ta frustracja pokazuje, że zawodnicy też tracą głowę i później trudno jest cokolwiek zrobić, kiedy gra się jednego mniej, potem dwóch - ocenił szkoleniowiec.
Z postawy podopiecznych oraz pewnego zwycięstwa cieszył się Radosław Sobolewski. Wisła była odpowiednio zmobilizowana oraz zorganizowana, a po objęciu prowadzenia potrafiła generalnie kontrolować wydarzenia na boisku.
- Cieszy mnie ten mecz i wynik, bo dzięki dwóm ostatnim występom w milszych nastrojach spędzimy święta. Była to pewna i dość wysoka wygrana, ale ja zwiastuny lepszej gry widziałem już wcześniej. Widziałem też wielką ambicję i determinację, aby odwrócić niesprzyjające losy poprzednich spotkań i życie nam to oddało - skomentował szkoleniowiec Nafciarzy, którzy zimują z przewagą siedmiu punktów nad ostatnim w tabeli Podbeskidziem.
Czytaj także: Pogoń Szczecin zamroczyła Wartę Poznań. Wygrana dzięki dwóm szybkim ciosom
Czytaj także: Nowe osoby w gabinetach Wisły Płock. Paweł Magdoń dyrektorem sportowym