Boniek pod ostrzałem. "Nie dotrzymał umowy. Zagra mocną kartą, żeby odwrócić uwagę"

- Zwolnienie Jurka Brzęczka jest szokujące. Nie tylko dla mnie. Prezes Boniek okazał brak zaufania do selekcjonera, ale też do swoich bliskich współpracowników - ocenia Grzegorz Mielcarski, ekspert Canal+.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Zbigniew Boniek Newspix / LUKASZ GROCHALA/CYFRASPORT / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek
Zwolnienie Jerzego Brzęczka z posady selekcjonera reprezentacji Polski było ogromnym zaskoczeniem dla wszystkich. Grzegorz Mielcarski, kolega Brzęczka z kadry, dziś ekspert Canal+, nie kryje rozgoryczenia po decyzji Zbigniewa Bońka.

Marek Wawrzynowski, WP SportoweFakty: Był pan zaskoczony zwolnieniem Jerzego Brzęczka?

Grzegorz Mielcarski: Raczej zaszokowany. Wciąż jestem.

Wiele osób domagało się jego głowy.

Ale prezes PZPN zapewniał, że nic mu nie grozi. A przecież nie należy do osób, które zmieniają zdanie...

Będę się spierał.

No dobrze, nie należy do osób, które zmieniają zdanie tak łatwo. Przecież jeszcze niedawno zapewniał, że pozycja Jurka jest niezagrożona.

ZOBACZ WIDEO: Wielki autorytet potrzebny reprezentacji Polski. "Zawodnicy przyjeżdżają na kadrę i zapominają jak się biega po boisku"

Kiedy miał rację, wtedy czy teraz?

Wtedy. Jurek dostał od prezesa Bońka trzy zadania. Miał awansować na EURO, utrzymać się w Lidze Narodów i wprowadzić młodzież. Wszystkie zadania spełnił, ale Boniek nie dotrzymał umowy. Co by pan pomyślał o mnie, gdybym postawił zadania w pracy, pan by je spełnił, a ja bym pana zwolnił? Że ten Mielcarski jest - delikatnie mówiąc - po prostu niepoważnym gościem, prawda?

Na pewno miałbym poczucie wielkiej niesprawiedliwości.

No to rozumie pan, jak musi czuć się Jurek. Naprawdę dużo dobrego było w tej kadencji. Choć od początku opinia publiczna Brzęczka nie pokochała, a on nie potrafił sobie z tym poradzić. Nawet po jego debiucie, w którym zremisowaliśmy z Włochami, pojawiła się narracja, że w sumie Włosi to nie był poważny zespół, bo był w kryzysie.

To raczej była mniejszość. Mimo wszystko Brzęczek po pierwszym meczu miał dobrą prasę. Tyle że potem ta gra była daleka od oczekiwań.

To zależy, czego pan oczekiwał.

Za Nawałki potrafiliśmy grać z Niemcami na zbliżonym poziomie. Z mistrzami świata.

Zacytuję Roberta Lewandowskiego: "Nie jesteśmy zespołem, który może grać na poziomie Włochów". My z Włochami możemy zagrać raz na jakiś czas dobry mecz, podobnie z Portugalczykami. Ale na dłuższą metę niekoniecznie.

Mamy kilku zawodników na solidnym europejskim poziomie i najlepszego piłkarza świata...

Zgadzam się, ale Portugalczycy mają Ronaldo i nie zawsze wygrywają, Argentyna ma Messiego i według takiego rozumowania zawsze powinna być przynajmniej na podium w dużej imprezie. A jeśli spojrzymy, kim są otoczeni, to naprawdę mają podstawy, by mieć wielkie oczekiwania. Po prostu nie zawsze jest to możliwe. Musimy zrozumieć, jakie są realia. Włosi grali z nami drugim albo i trzecim składem, a jednak każdy z nich potrafił przyjąć i zagrać piłkę na wysokim poziomie, wyjść spod krycia, grać pod presją. To inny poziom, oni grają na co dzień w Serie A i naprawdę nie boją się Milika, Modera czy Jóźwiaka. Z całym szacunkiem dla naszych chłopaków, którzy mają spory potencjał.

Nie rozumie pan oczekiwań opinii publicznej?

Bardzo dobrze rozumiem, ale zawsze będą dyskusje o wyniku i stylu. Jurek awansował do mistrzostw Europy, to był cel, który miał postawiony. A styl? Proszę zauważyć, że on przez całą kadencję szukał nowych rozwiązań, wprowadzał młodych zawodników, reformował kadrę. Moim zdaniem poszedł bardzo szeroko, nawet za szeroko, ja bym tyle odwagi nie miał. A on miał i za to zapłacił. Jeśli osiągasz cele i jednocześnie potrafisz wymienić znaczną część kadry, to jest to spore osiągnięcie.

Ale zostańmy przy tym stylu. Czy pańskim zdaniem kadra Brzęczka grała dobrze? Czy zrobiła postęp?

Nie. Nie można powiedzieć, że grała spektakularnie albo zrobiła wielki postęp. Ale też nie można powiedzieć, że zaliczyła jakiś wielki upadek, kompromitujący regres. Nie była gorsza niż pod koniec kadencji Adama Nawałki. I to mimo zmiany pokoleniowej, co z naciskiem podkreślam. Zresztą pan cały czas odnosi się do gry ofensywnej, ale proszę zobaczyć, że w defensywie ta drużyna radziła sobie bardzo dobrze. Jesienią straciliśmy 7 goli w 8 meczach. OK, może nie jest to wybitne osiągnięcie, ale połowę bramek straciliśmy po stałych fragmentach gry, z czego trzy po rzutach karnych. Gra była dobrze poukładana defensywnie. Podobnie z eliminacjami mistrzostw Europy. Naprawdę było wiele pozytywów w tej kadencji.

A jednak zabrakło selekcjonerowi wsparcia zawodników. Te 8 sekund ciszy Roberta Lewandowskiego, gdy po meczu z Włochami na pytanie dziennikarza o taktykę wymownie milczał, miało swoją wagę.

Szkoda, że Robert po kilku dniach nie powiedział nic, co wsparłoby trenera. Nic by go to nie kosztowało.

Może nie chciał?

Jasne, jest najlepszym piłkarzem świata, ma swoje prawa, ale kilka słów, próba załagodzenia sytuacji, jakiś dobry gest, na pewno by mu nie zaszkodził.

Ale może w tym milczeniu nie było przypadku. W tej ciszy i potem w braku "sprostowania".

Może i tak. Jego prawo.

Chyba jednym z problemów Brzęczka był brak autorytetu.

Ale dlaczego pan tak mówi? Nie miał autorytetu u Modera, u Karbownika czy innych chłopaków, którym dał szansę? Niech pan ich zapyta za jakiś czas, czy coś mu zawdzięczają. Zresztą nie sprowadzajmy tego tylko do młodych zawodników. Na pewno był autorytetem dla Kamila Glika, Łukasza Fabiańskiego, Kamila Grosickiego. Oni zawsze wypowiadali się pozytywnie na temat jego pracy. Myślę, że jakby pan zapytał Grześka Krychowiaka, to też miałby dobre zdanie. Choćby dlatego, że Jurek nie wykluczył go z kadry mimo słabszego okresu. Opinia publiczna żądała głowy Krychowiaka, a Jurek pokazał, że jest niezależny. Postawił na zawodnika i pomógł mu się odbudować.

Z drugiej strony piłkarze sprawiali wrażenie, jakby nie wiedzieli, co mają grać. Pojawił się zarzut, że trochę ta kadra Brzęczka przerosła.

Nie zgodzę się. Ludzie źle postrzegali Jurka. Pewnie w tym nie pomógł, ale oceniano go po pozorach. Nie znali go jako człowieka, nie znali go jako trenera, nie rozumieli jego koncepcji. Pamięta pan bramkę z Włochami po odebraniu piłki Jorginho? To był plan. Wiele godzin z nim przegadałem, tłumaczył mi swoje koncepcje, to wszystko miało ręce i nogi.

Szkoda, że innym nie wytłumaczył.

Tak, na pewno w kwestii komunikacji zabrakło mu doświadczenia. Jemu, jego sztabowi.

Skoro mówimy o sztabie to obwiniano za to jego zamknięcie na świat psychologa Damiana Salwina.

Salwin to świetny fachowiec, który został osądzony bezpodstawnie. To człowiek o wielkiej wiedzy naukowej i szkoleniowej. Nie ma przypadku, że pracuje z wieloma reprezentantami i zawodnikami, którzy wkrótce będą na topie. To jedna ze spraw, gdzie nie zgadzałem się z Jurkiem. Poświęcono Salwina, rozbito jedność sztabu. Nie może być tak, że płyniemy razem na łodzi po wzburzonym morzu, wszyscy wiosłują równo, a nagle, gdy widać brzeg, każemy wysiąść jednemu z wioślarzy, bo damy sobie radę bez niego. Moim zdaniem Jurek powinien postawić weto, bo to była pierwsza oznaka braku zaufania do niego. Gdyby wtedy go wyrzucili, ludzie mówiliby, że poległ, broniąc swojego człowieka, nie pozwolił poświęcić członka sztabu. Byłby odbierany pozytywnie. A tak...

Odchodzi jako przegrany.

Nie, nie zgodzę się. Odchodzi zbyt wcześnie.

A może nigdy nie powinien zostać zatrudniony?

Dlaczego?

W sumie nie był nawet w czołówce polskich trenerów.

To pańskie zdanie, ma pan do niego prawo. Oczywiście nie ukrywam, że i ja byłem w szoku, gdy go zatrudniono. Ale jestem w jeszcze większym po jego zwolnieniu. Nie zasłużył na takie traktowanie.

Wszyscy są zdziwieni, nawet wiceprezesi PZPN.

A to jest już inna sprawa, która pokazuje stosunki w związku. Wiceprezes Kulesza dowiedział się o zmianie selekcjonera z internetu, drugi wiceprezes Koźmiński też nic nie wiedział przed niedzielnym wieczorem. Jeśli dobiera pan sobie współpracowników, to jednak to są zaufani ludzie, z którymi konsultuje się kluczowe decyzje. Boniek mógłby powiedzieć: "Nie przekonują mnie wasze argumenty, zwalniam Brzęczka". Ale nawet ich nie wysłuchał. To jest votum nieufności wobec najbliższych współpracowników.

Kto powinien zostać kolejnym selekcjonerem?

Myślę, że przyjdzie ktoś mocny. Prezes Boniek zagra mocną kartą, żeby odwrócić uwagę od sprawy zwolnienia. Da ludziom selekcjonera, który stanie się ich talizmanem. Żałuję tylko, że nigdy nie poznamy odpowiedzi na pytanie, co osiągnąłby Jurek Brzęczek, gdyby został na stanowisku.

ZOBACZ Zwalniając Brzęczka Boniek położył na szali swój autorytet

ZOBACZ Brzęczek nie jest już selekcjonerem reprezentacji Polski

Jak oceniasz kadencję Jerzego Brzęczka?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×