Ani słowa o Jagiellonii. Filip Modelski - kapitan po przejściach

East News / Artur Barbarowski / Na zdjęciu: Filip Modelski
East News / Artur Barbarowski / Na zdjęciu: Filip Modelski

Jagiellonia Białystok miała być dla niego trampoliną, ale rozczarował i odszedł w cieniu skandalu. Przez kilka kolejnych lat Filip Modelski musiał mierzyć się z trudnościami. W tym sezonie wrócił do PKO Ekstraklasy i został kapitanem Podbeskidzia.

Jako junior przeszedł z Arki Gdynia do West Ham United i spędził tam 3 lata, w trakcie których otarł się nawet o pierwszy zespół. Po powrocie do kraju wystarczyło mu kilka występów w GKS-ie Bełchatów, by zadebiutować w reprezentacji Polski. W 2012 roku Jagiellonia Białystok wyłożyła na niego około 200 tysięcy euro, a ówczesny trener Tomasz Hajto zapowiadał go jako piłkarza o możliwościach "aby w przyszłości grać jak Łukasz Piszczek".

Naprawdę wiele wskazywało, że Filipa Modelskiego czeka udana kariera. Kilka niewykorzystanych szans, złych decyzji i przeciwności losu sprawiło jednak, że potoczyła się zupełnie inaczej. Niemniej sam piłkarz nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. - Jestem typem człowieka, który ciągle szuka szans i możliwości rozwoju - nie kryje w rozmowie z nami.

Pęknięta trampolina

Niemal dekadę temu wszystkie znaki na niebie i ziemi podpowiadały, że Modelski będzie dziś w zupełnie innym miejscu. Przejście do Jagiellonii miało okazać się dla niego trampoliną do kariery tak jak w tamtym czasie było chociażby w przypadku Kamila Grosickiego, Macieja Makuszewskiego czy Thiago Cionka. Nic jednak z tych planów nie wyszło. Ostatecznie można nawet powiedzieć, że podczas tej przygody jego rozwój wyhamował.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to może być rekord świata. Co on zrobił przy wyrzucie z autu?!

W podlaskim klubie utalentowany prawy obrońca musiał zetrzeć się z dużymi oczekiwaniami, ale długo nie potrafił im sprostać. Co prawda podczas pracy Hajty zazwyczaj miał miejsce w podstawowym składzie, ale swoimi występami rozczarowywał. Po zmianie trenera i zawitaniu na Słoneczną Piotra Stokowca najpierw leczył kontuzję, a później przegrywał rywalizację z konkurentami. Sytuacja poprawiła się dopiero wraz z kolejną roszadą i przyjściem Michała Probierza, u którego grał już regularnie i momentami prezentował naprawdę solidną dyspozycję.

Na początku 2015 roku można było nawet odnieść wrażenie, że Modelski zacznie grać w Jagiellonii na miarę potencjału jaki u niego widziano i będzie miał szansę na ciekawy zagraniczny transfer. Słabsza forma w rundzie jesiennej sezonu 2015/16 i kilka występów poniżej oczekiwań przekreśliły jednak te nadzieje, a gwoździem do trumny okazał się wysoko przegrany mecz z Wisłą Kraków...

Wojna o kontrakt, po której obie strony milczą

Końcówka października 2015 roku, Jagiellonia gra u siebie z Wisłą. Modelski od początku jest niepewny. Tuż po golu na 1:0 w prosty sposób daje sobie wbiec za plecy Łukaszowi Burlidze, po czym "wycina" go równo z trawą i rywale wyrównują z rzutu karnego. Później popełnia jeszcze kilka mniej kosztownych błędów. W przerwie Probierz nie wytrzymuje i go zmienia, a kilka dni później oddelegowuje do zespołu rezerw.

Na pierwszy rzut oka sytuacja mogła wyglądać na normalne "zesłanie" spowodowane słabszą formą. Niemniej szybko wyszło na jaw, że chodzi o zupełnie inną kwestię. Decyzja zapadła bowiem w gabinecie prezesa Cezarego Kuleszy, którego zdenerwowało niezdecydowanie zawodnika podczas rozmów dotyczących przedłużenia wygasającego niebawem kontraktu. Swoje zrobił też ówczesny konflikt białostockiego klubu z menadżerem Jarosławem Kołakowskim.

Licznik Modelskiego w Jagiellonii zatrzymał się na 75 meczach i jednym golu, a on sam spędził tam swoje ostatnie pół roku na treningach z zespołem rezerw i walce przed Izbą ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych przy PZPN o unieważnienie reszty umowy. Nic jednak nie wskórał, więc ostatecznie porozumiał się z klubem i rozwiązał kontrakt na kilka tygodni przed jego oficjalnym zakończeniem. Obie strony zobowiązały się nie wracać publicznie do całej sprawy i trzymają się tego do dziś.

Podbeskidzie wybawiło od problemów

Pożegnanie Modelskiego z Jagiellonią miało być końcem jego problemów, ale te jeszcze długo go prześladowały. Najpierw uciekały mu kolejne miesiące na poszukiwaniach nowego pracodawcy.  Wreszcie podpisał kontrakt z grającą na zapleczu Ekstraklasy Bytovią Bytów, ale szybko doznał kontuzji i musiał przejść operację. W efekcie stracił kolejne pół roku, a gdy wreszcie zadebiutował w meczu ligowym to wypadł słabo i postawiono na nim krzyżyk.

- Okres poza Ekstraklasą był dla mnie czasem próby. Lekcjami od życia, które musiałem odrobić i przepracować. Byłem jednak nieustępliwy w dążeniu do celu jakim był powrót. Wiedziałem, że jeżeli będę w pełni zdyscyplinowany to poradzę sobie z przeciwnościami. Zaufałem sobie oraz ludziom, którymi się otoczyłem oraz którzy wspierali mnie i towarzyszyli w tym procesie. Jestem im wdzięczny, bo pragnęli mojego sukcesu tak samo jak ja - opowiada obecny piłkarz Podbeskidzia Bielsko-Biała.

To właśnie Podbeskidzie wyciągnęło rękę do Modelskiego po niemal dwóch straconych przez niego latach. Półrocznym "próbnym" kontraktem dało szansę, z której on świetnie skorzystał. Od razu wywalczył bowiem miejsce w podstawowym składzie zespołu i stał się bardzo ważnym elementem obrony. Z jego obecnością drużyna praktycznie nie przegrywała meczów i bez problemu utrzymała się w Fortuna I lidze, a więc kolejna umowa stała się formalnością.

Kapitan z krwi i kości

Modelski stanowił ważny punkt Podbeskidzia w każdym z ostatnich sezonów i okazał się kimś więcej niż tylko piłkarz. Nie robił problemów, gdy wedle wymagań trenera trzeba było zmienić pozycję na lewą obronę. Nie robił też ich kiedy nie grał, był za to wtedy dużym wsparciem dla kolegów. Stawiał zespół ponad siebie. Zresztą najlepiej pokazał to w meczu z GKS-em Tychy niespełna rok temu, gdy przez kilkadziesiąt minut grał z wybitym barkiem.

Wspomniana wyżej kontuzja sprawiła, że 28-latek stracił kilka tygodni i ostatecznie opóźnił się jego powrót do PKO Ekstraklasy. Kiedy jednak już wrócił na boisko to pokazał, że nadal jest niezwykle ważny dla bielszczan. Zauważył to zresztą nowy trener Robert Kasperczyk, który tuż przed startem rundy wiosennej przekazał mu opaskę kapitana. - To duże wyróżnienie, a zarazem też odpowiedzialność. Wiem jakie są wobec mnie oczekiwania i jestem gotowy aby je spełnić - deklaruje piłkarz. - Na chwilę obecną celem nadrzędnym jaki sobie stawiam wraz z klubem jest utrzymanie się w Ekstraklasie - dodaje.

- Najbardziej cieszy mnie to, że jako całość wyszliśmy ze "strefy komfortu" i zmierzyliśmy się z naszym największym problemem, czyli sferą mentalną. Nikomu nie trzeba tłumaczyć jaka atmosfera panowała w naszej szatni po serii porażek. Przekuliśmy jednak naszą słabość w siłę - podkreśla Modelski, gdy pytamy o przyczynę bardzo udanego początku roku w wykonaniu Podbeskidzia.

Kolejnym rywalem Podbeskidzia w sobotę 20 lutego o godz. 17:30 będzie Jagiellonia. Dla Modelskiego na pewno będzie to mecz szczególny, bo pierwszy przeciwko niej od czasu jego odejścia. Ale o tym rozmawiać już nie możemy ze względu na warunki zawartej kiedyś ugody między obiema stronami...

[b]

[/b]

Źródło artykułu: