Był ofiarą systemu korupcyjnego. To już 12 lat od śmierci Sławomira Rutki

Cieszył się dobrą opinią w Kielcach, ale wszystko zniszczyła afera korupcyjna. Był zmuszony do udziału w procederze. Nie był w stanie się odbudować i targnął się na swoje życie. Minęło już 12 lat od samobójczej śmierci Sławomira Rutki.

Marcin Jaz
Marcin Jaz
Sławomir Rutka Newspix / Piotr Kucza / Na zdjęciu: Sławomir Rutka
Środowisko piłkarskie było zszokowane i wstrząśnięte, gdy media obiegała informacja o śmierci Sławomira Rutki. 22 lutego 2009 r. były gracz Widzewa Łódź, Legii Warszawa i Korony Kielce popełnił samobójstwo, powiesił się. Jego ciało znalazła żona. Sąsiedzi i mieszkańcy Pionek nie kryli zdziwienia, ponieważ rodzina Rutków była spokojna, bezproblemowa i wyglądała na szczęśliwą.

- Widać było, że bardzo się kochają. Sławek był takim grzecznym chłopakiem, zawsze mówił mi "dzień dobry", jego żona też była bardzo miła - mówił "Faktowi" w 2009 r. sąsiad zmarłego piłkarza. Policja szybko wykluczyła udział osób trzecich.

Rutka cieszył się przez długi czas dużym uznaniem w Koronie. Dobry wizerunek zburzył udział w aferze korupcyjnej.

Prokuratura we Wrocławiu zajmowała się sprawą korupcji w polskiej piłce od 2004 r., kiedy w "Gazecie Wyborczej" ukazał się artykuł o ustawieniu meczu 2. ligi Polar Wrocław - Zagłębie Lubin. Kilkuletnie śledztwo doprowadziło do ujawnienia udziału kilkuset osób - działaczy, trenerów i piłkarzy w wielu klubach, w tym w Koronie Kielce. Rutka razem z innymi piłkarzami ustawiał mecze w 3. lidze w sezonie 2003/2004. W proceder został wciągnięty przez trenera Dariusza W. i jego asystenta Andrzeja W. Śledczy wskazali, że Korona ustawiła 28 z 30 meczów. Zawodnik przyznał się do winy i dobrowolnie poddał się karze. Skazano go na 2 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata i grzywnę, a klub rozwiązał z nim kontrakt. Udział w aferze korupcyjnej okazał się ogromnym ciężarem. Z tego powodu miał problemy ze znalezieniem nowego pracodawcy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to może być rekord świata. Co on zrobił przy wyrzucie z autu?!

W końcu dostał szansę w Prochu Pionki, gdzie zaczynał przygodę z piłką nożną. Klub zaoferował mu stanowisko grającego trenera. Zagrał tylko jeden mecz, większość czasu leczył kontuzję kolana i pomagał drugiemu trenowi Dariuszowi Nowakowi. Starał się wprowadzać młodzież do pierwszego składu. Uważał, że młodzi mają talent i ogromny potencjał.

Pensja w Pionkach była jednak niewielka. O jego problemach wiedzieli m.in. Arkadiusz Bliski, były asystent trenera w Koronie i Dariusz Kozubek, kolega z szatni z Kielc. Ówczesny trener "Złocisto-krwistych" Włodzimierz Gąsior uważał, że Rutka nie był gotowy do życia bez piłki.

Choć praca w Prochu pozwalała odciąć się od zamieszania i piłki na najwyższym poziomie, Rutkę gryzło sumienie z powodu udziału w aferze. Z charyzmatycznego, pewnego siebie i odznaczającą się wysoką kulturą osobistą człowieka zmienił się w osobę przytłoczoną i przygnębioną. Czuł się upokorzony. Wszystko bardzo przeżywał i obawiał się o swoją przyszłość. Ostatecznie nie wytrzymał narastającej presji i odebrał sobie życie. Był pierwszą osobą zamieszaną w aferę korupcyjną uznaną za zmarłą.

Sławomir Rutka zagrał w Ekstraklasie 69 spotkań. Do bilansu dołożył 4 występy w Pucharze Polski. Zmarł w wieku 33 lat. Pogrzeb odbył się dwa dni po jego śmierci w kościele pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny przy Alejach Lipowych w Pionkach.

– Sławek był wspaniałym i dobrym człowiekiem. Afera korupcyjna odbiła się na nim w dużym stopniu i bardzo przeżywał całą sytuację. Będzie nam go brakowało - wspominał Grzegorz Piechna na łamach "Faktu".

Sprawdź teksty z serii #działosięwsporcie.

Czytaj też:
Bohater Lecha czuje niedosyt
Czarne chmury nad trenerem Zagłębia

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×