Brytyjskie media w niedzielę wieczorem poinformowały o śmierci Glenna Roedera. Angielski szkoleniowiec zmarł w wieku 65 lat. Od dawna jednak walczył ze śmiertelną chorobą, a wszystko zaczęło się w 2003 roku.
To wtedy lekarze wykryli u niego guza mózgu. Niedługo później przeszedł operację, ale i tak nie był w stu procentach zdrowy. Przez osiemnaście lat walczył z chorobą, a w międzyczasie długo był aktywny zawodowo.
Roeder największy sukces osiągnął z Newcastle United. W 2006 roku wygrał z tym klubem Puchar Intertoto. Wcześniej prowadził m.in. Watford FC i West Ham United. Z kolei po odejściu z Newcastle został trenerem Norwich City. W latach 2016-2018 był doradcą w Stevenage, a potem zniknął z futbolu.
- Glenn bardzo kochał futbol, ale też był człowiekiem rodzinnym. Był profesjonalistą z poczuciem humoru. Niezależnie od tego, jaką funkcję pełnił, zawsze miał bzika na punkcie futbolu - wspomina Chris Waddle (za talksport.com).
Roeder był także świetnym piłkarzem. Rozegrał ponad sto spotkań w Leyton Orient i Queens Park Rangers. Najdłużej był zawodnikiem Newcastle United, gdzie przez sześć lat rozegrał niespełna dwieście meczów.
- Był jednym z pierwszych prawdziwych środkowych obrońców. Teraz często za wzór stoperów, którzy dobrze czują się z piłką przy nodze, stawiamy Rio Ferdinanda. To jednak Glenn już wcześniej był zawodnikiem, który w obronie tylko wybijał piłki i kopał rywali. Lubił grać w piłkę, a dzisiaj na pewno byłby w topowym klubie - dodaje Waddle.
Premier League. Newcastle podzieliło się punktami z Wolverhampton. Emocje w drugiej połowie >>
Premier League. Wielka legenda wróci do Liverpoolu? Jest taka opcja >>