W PKO Ekstraklasie "Kolejorz" ma dziewięć punktów straty do otwierającego podium zespołu Marka Papszuna, więc pogoń za czołówką będzie bardzo trudna. Dlatego klucz do występów w europejskich pucharach to właśnie najbliższy ćwierćfinał.
- Puchar Polski to trofeum, które od dawna chcemy zdobyć. Rok temu byliśmy blisko, ale nie udało się. Spróbujemy więc w tym roku. Raków się ostatnio przełamał, jednak myślę, że ważniejsza jest nasza forma. Mamy solidnego rywala, który nieprzypadkowo jest wysoko w tabeli. Musimy być bardzo czujni, lecz jeśli zrealizujemy to co chcemy, powinno być dobrze - powiedział Dariusz Żuraw w rozmowie z Lech TV.
Lechici wygrali ostatnio w lidze ze Śląskiem Wrocław (1:0) oraz Wartą Poznań (2:1). Czy już złapali odpowiedni rytm? - Wiadomo, w trudniejszym momencie jedno czy dwa zwycięstwa sprawiają, że morale wzrasta. Musimy jak najszybciej wrócić do naszej normalnej, ofensywnej gry - dodał szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kamil Glik wyglądał jak RoboCop
Jak wygląda sytuacja kadrowa "Kolejorza"? Tu przełomu nie ma. - Jest podobna jak przed meczem z Wartą. Wracają Mikael Ishak i Lubomir Satka, jednak nie są jeszcze w stu procentach gotowi do gry, więc decyzje będziemy podejmować na bieżąco - przekazał Żuraw.
Filip Bednarek widzi sporo pozytywów przed najbliższą potyczką. - Puchar Polski to tylko sześć spotkań, dzięki którym można zdobyć trofeum, a każde jest ważne. To także najkrótsza droga do europejskich pucharów. Można powiedzieć, że droga do tego trofeum to sześć finałów. Poprawiliśmy ostatnio grę w defensywie, a mecz z Wartą pokazał, że potrafimy wypracować wystarczająco dużo sytuacji nawet w końcówce - zaznaczył bramkarz wicemistrza Polski.
Spotkanie ćwierćfinałowe Fortuna Pucharu Polski Lech Poznań - Raków Częstochowa rozpocznie się we wtorek o godz. 20.30. W razie remisu po 90 minutach, zarządzona zostanie dogrywka, a potem ewentualnie rzuty karne.
Czytaj także:
Warta Poznań pozywa Lecha. Chodzi o Jakuba Modera
Wyjazd na mecz przykrywką dla emigracji zarobkowej. 18 lat temu "kibice" Amiki Wronki uciekali do Wielkiej Brytanii