To było nie do pomyślenia! Lewandowski nawet nie mógł o tym marzyć

Robert Lewandowski stał się idolem, jakiego sam nie miał i jest inspiracją dla całego pokolenia. - Chcę być jak on - przyznaje Erling Haaland, najzdolniejszy napastnik młodej generacji. W sobotę Polak i Norweg staną do pojedynku mistrz vs uczeń.

Bartłomiej Bukowski
Bartłomiej Bukowski
Robert Lewandowski PAP/EPA / NOUSHAD THEKKAYIL / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Zapytany niedawno o najlepszego piłkarza świata Romelu Lukaku, napastnik reprezentacji Belgii i Interu Mediolan, bez wahania wskazał na Roberta Lewandowskiego (więcej TUTAJ). Wcześniej sam Cristiano Ronaldo uznał "Lewego" za najlepszego w plebiscycie FIFA Best 2020.

Najlepsi doceniają "Lewego", a najzdolniejsi chcą być tacy jak on. - Jest jednym z najlepszych graczy na świecie. Obserwuję go. Chcę wygrać to, co on i osiągnąć podobne cele - mówi z uznaniem Erling Haaland.

- Kiedy zdobywam bramkę, myślę sobie: "jeden gol mniej, by go dogonić". A wtedy on zdobywa hat-tricka, jakby to było coś zwyczajnego. To, co robi, jest szalone. Ten facet jest szalony. Po prostu szalony - dodaje norweski fenomen.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: strzał, rykoszet i... przepiękny gol. Ale miał farta!

Od dawna zapatrzony w Polaka jest też Alvaro Morata, reprezentant Hiszpanii, dziś związany z Juventusem, a wcześniej grający w Atletico, Chelsea czy Realu. - Lewandowski to najlepszy napastnik na świecie. Pomimo swojego wzrostu dysponuje niesamowitymi umiejętnościami technicznymi. Staram się od niego dużo nauczyć poprzez podpatrywanie jego ruchów. Oglądam każdy mecz, w którym gra i chcę się na nim wzorować - mówił już kilka lat temu.

Role się odwróciły 

Dziś każdy aspirujący napastnik na świecie może czerpać z Roberta Lewandowskiego. Polak stanowi wzór dla zawodników na całym świecie. Jak miła to odmiana dla polskiego kibica, gdy to jego rodak jest międzynarodowym idolem. "Lewy" stał się kimś, kogo sam nie miał. Gdy dorastał, na przełomie wieków dzieci na polskich podwórkach chciały być "van Nisterlooyami", "Henrymi", "Ronaldami", a nie "Wichniarkami" czy "Kryszałowiczami". Dziś natomiast jednym z pierwszych wyborów jest Lewandowski. Na całym świecie.

Na początku wieku posucha w ataku naszej kadry była tak wielka, że by awansować do mistrzostw świata w 2002 roku, Jerzy Engel wpadł na pomysł naturalizowania Emmanuela Olisadebe. Wydarzeniem były wtedy bramki Artura Wichniarka czy Andrzeja Juskowiaka w Bundeslidze. Nieco później momentem chwały dla polskiego kibica były występy Macieja Żurawskiego z Celtikiem w Lidze Mistrzów. Występy, bo o bramkach nie było tu mowy.

Wielkie transfery? W 2004 roku kraj żył przenosinami Andrzeja Niedzielana do... NEC Nijmegen. "Andrzej Niedzielan przy błysku fleszy podpisał 2,5-letni kontrakt z NEC Nijmegen i został przedstawiony na uroczystej konferencji prasowej jako gracz tego klubu" - emocjonowały się polskie media. Dziś transfer jakiegokolwiek Polaka do klubu tego pokroju przechodzi niezauważony.

Dokonał niewyobrażalnego 

Na brak krajowych idoli cierpiał w młodości także sam Robert Lewandowski. Przyszły kapitan reprezentacji Polski był zapatrzony w Thierry'ego Henry'ego: - Zawsze próbowałem go naśladować. To był dla mnie wzór. Jego technika i elegancja w grze zawsze robiły na mnie wielkie wrażenie.

Gdy miał 12 lat, Francuz był mistrzem świata i Europy, a także czołową postacią światowego futbolu. Młody adept nawet w najśmielszych snach nie mógł przypuszczać, że zbliży się do tego poziomu. A on już przebił swojego idola. Przyznał to zresztą sam Francuz.

- Przede wszystkim gratulacje, myślę, że zasłużone. Byłeś znakomity przez długi czas. By wyprzedzić tych dwóch potworów [Ronaldo i Messiego, przyp. red], musisz zrobić coś wyjątkowego. Zrobiłeś coś, czego ja nie byłem w stanie osiągnąć - mówił Henry, gratulując naszemu rodakowi zwycięstwa w plebiscycie FIFA The Best. Sam na taki tytuł nigdy nie zasłużył, choć miał łatwiej, bo nie grał w epoce Leo Messiego i Cristiano Ronaldo.

- Nie ma znaczenia, skąd pochodzisz. Ważniejsze jest to, gdzie teraz jesteś. Jestem bardzo dumny, skąd jestem i mogę pokazać młodym graczom, by wierzyli w siebie - mówił wtedy Lewandowski.

Śladami Polaka 

Drogi Roberta Lewandowskiego i Erlinga Haalanda przecinają się w wielu miejscach. Haaland, jednak podobnie jak "Lewy", wyrósł na piłkarskiej pustyni. Kraju, który długo nie mógł się pochwalić gwiazdą światowego formatu. Najbardziej znani byli John Arne Riise czy  Ole Gunnar Solskjaer, ale to wciąż nie ten sam rozmiar.

Teraz jednak Haaland, podobnie jak Lewandowski, może stać się liderem odradzającej się kadry. Norwegowie posiadają naprawdę utalentowane pokolenie. Poza gwiazdorem Borussii, Skandynawowie dysponują takimi piłkarzami jak chociażby Martin OdegaardAlexander Sorloth czy Sander Berge.

Obaj też oczywiście wypłynęli na szerokie wody w Borussii i Dortmund po pewnym czasie stał się dla nich za ciasny. Haaland to też główny kandydat do przejęcia schedy po "Lewym". Nie tylko w Bundeslidze, ale być może też w Bayernie. Ale kiedy to się stanie? Polak na razie nie mówi "pas" i ma zamiar grać przez 5-7 lat. Inspirując kolejne rzesze młodych graczy.

A w sobotę Haaland będzie mógł znów zobaczyć Lewandowskiego w akcji na żywo. W hicie 24. kolejki Bundesligi Bayern podejmie Borussię. Początek meczu o godz. 18:30. Transmisja w Canal+ Sport i Eleven Sports.

Czytaj także:
Selekcjoner reprezentacji Polski ma "tajemną broń". Zaskoczy w rewanżu?
Trener Herthy Berlin zapowiedział zmiany w ustawieniu. Obok Krzysztofa Piątka zagra jeszcze jeden napastnik

Czy doczekamy się drugiego tak dobrego napastnika jak Robert Lewandowski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×