Zdaniem włoskiego sądu Robinho w 2013 roku wziął udział w zbiorowym gwałcie na 22-letniej kobiecie z Albanii, w jednym z mediolańskich klubów nocnych. Grał wówczas w barwach AC Milan. Sprawa toczyła się przez kilka lat. Dopiero w październiku 2017 roku sąd skazał piłkarza na 9 lat więzienia. Robinho nie było już wtedy w tym kraju.
A to o tyle ważne, że Brazylia nie dopuszcza do ekstradycji swoich obywateli. I to niezależnie, jakie popełnili czyny w innych krajach. Robinho najprawdopodobniej uniknie więc kary.
Były piłkarz (jeszcze w sezonie 2019/20 występował w lidze tureckiej - przyp. red.) postanowił jednak walczyć o dobre imię. Jego prawnicy złożyli więc apelację od wyroku z 2017 roku. Jak informują dziennikarze "O Globo", włoski sąd ją odrzucił. Kara dla Robinho została utrzymana. Ma odsiedzieć 9 lat w odosobnieniu za swój czyn.
To jednak nie koniec ścieżki odwoławczej. Robinho ma teraz 45 dni, aby wnieść odwołanie do Sądu Najwyższego we Włoszech. To ostatni etap walki o oczyszczenie. Jeżeli SN podtrzyma 9 lat więzienia, to Robinho nie będzie mógł już się odwołać.
Robinho w Brazylii jest jednak "bezpieczny". Tam nie dosięgnie go kara. Co prawda w 2020 roku brazylijska minister ds. kobiet, rodziny i ochrony praw człowieka - Damares Alves - próbowała doprowadzić do wydania zawodnika włoskiemu systemowi sprawiedliwości, ale bez skutku. Formalnie nic się nie zmieniło. A Alves nie uzyskała poparcia dla swojej inicjatywy.
Czytaj także: "Zostałem osądzony jednostronnie". Były reprezentant Polski prawomocnie skazany >>
Czytaj także: On ma zatrzymać Messiego w Barcelonie. Nowa miotła już sprząta na Camp Nou >>
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niecodzienna sytuacja w polu karnym. Przyjrzyj się sędziemu