"Było gorąco". W szatni PSG iskrzyło w przerwie meczu z Barceloną!

PAP/EPA / YOAN VALAT / Na zdjęciu: piłkarze Paris Saint-Germain
PAP/EPA / YOAN VALAT / Na zdjęciu: piłkarze Paris Saint-Germain

Mauricio Pochettino był wściekły, w przerwie wrzało w szatni Paris Saint-Germain. Mimo ogromnej zaliczki z pierwszego spotkania, awans do kolejnej rundy wcale nie był pewny. Potrzebna była mocna przemowa trenera.

- W naszej szatni, w trakcie przerwy, było gorąco. Oczywiście nie mogę wszystkiego zdradzić, ale trener nie był zadowolony z naszej gry. Wytknął nam sporo błędów w obronie. Apelował o większe zaangażowanie. To właśnie spowodowało różnicę - mówi Marquinhos w rozmowie dla RMC Sport.

Przed meczem wydawało się, że będzie to spokojne spotkanie, bez większych emocji dla piłkarzy Paris Saint-Germain. Wynik 4:1 z pierwszego starcia dawał duży komfort bezpieczeństwa. Rywale, FC Barcelona nie mieli jednak nic do stracenia i rzucili się do ataków od pierwszej minuty. Kilka razy pod bramką Keylora Navasa było gorąco.

W doliczonym czasie 1. połowy przyjezdni mogli zacząć myśleć o awansie. Sędzia podyktował rzut karny po faulu na Antoine Griezmannie. Strzał Messiego odbił jednak Navas. To był, jak się później okazało, decydujący moment spotkania.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niecodzienna sytuacja w polu karnym. Przyjrzyj się sędziemu

- W pierwszej połowie dużo cierpieliśmy - twierdzi Pochettino dla RMC Sport. - Walczyliśmy z pierwszym podaniem. Oczywiście nie byłem zadowolony, powiedziałem to graczom, ale czasami tak się dzieje i byliśmy bardziej waleczni w drugiej połowie. Ważne jest, że przeszliśmy do kolejnej rundy. Myślimy teraz pozytywnie - komentuje trener PSG.

Przemowa Pochettino okazała się zbawienna. Jego piłkarze grali z większym skupieniem i determinacją. Po przerwie spotkanie mocno się wyrównało. Paryżanie kontrolowali wydarzenia na boisku.

Nie pomogły ofensywne zmiany Ronalda Koemana. Barcelona była bezradna i musiała pogodzić się z remisem, po którym Katalończycy pożegnali się z Ligą Mistrzów. W Paryżu wciąż mogą marzyć o prestiżowym trofeum.

Czytaj także: Profesor Liverpool FC. Dał się wyszumieć Bykom i zaatakował

Czytaj także: Katastrofa Juventusu. Rewelacja awansowała po heroicznej walce

Źródło artykułu: