Leszek Ojrzyński zaskoczony zwolnieniem. "Przyjaciół poznaje się w trudnych chwilach, a ja dostałem w głowę"

- Nie przerażała mnie walka o utrzymanie, ale najwyraźniej przeraziła kogoś innego - mówi nam Leszek Ojrzyński, który w poniedziałek został nieoczekiwanie zwolniony ze Stali Mielec.

Tomasz Galiński
Tomasz Galiński
Leszek Ojrzyński WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Leszek Ojrzyński
Leszek Ojrzyński pracował w Stali Mielec od 11 listopada ubiegłego roku. Postawiono przed nim cel: utrzymanie w PKO Ekstraklasie. Co prawda Stal jest obecnie na ostatnim miejscu w tabeli, lecz traci do Podbeskidzia Bielsko-Biała tylko jeden punkt, a w dodatku ma jedno spotkanie zaległe. Mimo to, po bezbramkowym remisie z Wartą Poznań, zarząd klubu podjął decyzję o zwolnieniu szkoleniowca.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty: Zaskoczyło pana zwolnienie?

Leszek Ojrzyński, były trener Stali Mielec: Byłem bardzo zaskoczony, ale to nie jest ważne. Szykowaliśmy się na decydującą rozgrywkę, mieliśmy jeszcze siedem meczów do rozegrania. Różnice punktowe są bardzo małe. Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że mieliśmy zagrać jeszcze z Pogonią, Legią, Rakowem, natomiast są to spotkania u siebie. W Warszawie potrafiliśmy wygrać, z innymi rywalami też urywaliśmy punkty. Niekiedy łatwiej gra się z tymi teoretycznie mocniejszymi przeciwnikami. Dla nas najważniejsza była jednak najbliższa kolejka z Zagłębiem Lubin. Intensywnie się przygotowywaliśmy, ale dziś się dowiedziałem, że już nie będę trenerem Stali. Szkoda, bo myślałem, że będzie mi dane popracować do końca sezonu, tak jak dogadywałem się z prezesem klubu. Słyszałem, że jest zaufanie w stosunku do mojej osoby, natomiast widocznie po meczu z Wartą się to zmieniło. Przez dziesięć dni byłem wyłączony z pracy przez koronawirusa, kilku zawodników również jest zakażonych. Był to dla nas trudny okres. Przyjaciół i ludzi, którym możesz ufać poznaje się właśnie w trudnych chwilach, a tu dostałem w głowę.

Czyli znów okazało się, że najgorsze, co może usłyszeć trener od prezesa klubu to to, że ma pełne poparcie.

Cóż, czasami jest to równoznaczne z twoim ostatnim meczem lub dniem. Nie jest tak wyłącznie w Stali, ale i w innych klubach. Trenerzy tego doświadczają, a ja obrywam w ten sposób już drugi raz. Wcześniej w Górniku Zabrze też nie dano mi dokończyć misji. Wtedy byłem wkurzony, a dzisiaj... no szkoda. Nie przerażała mnie presja, ciśnienie i walka o ligowy byt do ostatniej kolejki. Widocznie przeraziło to jednak kogoś innego i zostałem zwolniony. Plany planami, a życie pewne rzeczy weryfikuje.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłka leciała, leciała i leciała. Gol z 90 metrów!

Odchodzi pan z poczuciem niedokończonej pracy? Został pan zatrudniony po to, by utrzymać Stal w lidze, a sezon trwa.

Odczuwam bardzo duży niedosyt. Zawsze powtarzam swoim ludziom, że nieważne jak się zaczyna, tylko jak się kończy. Wtedy poznaje się prawdziwych mężczyzn. Wkurzenie jest tym większe, że mieliśmy realne szanse, żeby zrealizować postawiony przed nami cel, a nie pozwolono mi tego dokończyć. Cóż mogę jednak zrobić? Przeżyłem już niejedno zwolnienie i podchodzę do tego spokojnie. Liczę na to, że Stal się utrzyma, niezależnie od tego, co by się działo. Wierzę, że zawodnicy się nie załamią i dalej będą walczyć. Mieliśmy parę meczów, w których stwarzaliśmy sporo sytuacji, a je przegrywaliśmy, tymczasem w spotkaniu z Wartą nie błyszczeliśmy, a mimo to zdobyliśmy punkt. W piłce czasami tak jest.

Trudno mieć do trenera pretensje o to, że zawodnicy Stali nie wykorzystywali stuprocentowych sytuacji. Mecze z Lechią, Piastem czy Wisłą Kraków były w waszym wykonaniu bardzo dobre, ale brakowało wam skuteczności.

W niektórych meczach brakowało umiejętności albo po prostu spokoju przy wykończeniu tych sytuacji. Mieliśmy też swoje problemy. Raz przygotowywaliśmy się do meczu, a potem trzeba go było odwołać, innym razem dopadła nas choroba. Przed meczem z Wartą też zastanawialiśmy się, czy go przełożyć, bo wypadło nam paru zawodników. Finalnie pojechaliśmy i zdobyliśmy punkt. Piłka jest dalej w grze. Doskonale wiemy, że trzeba wyprzedzić tylko jedną drużynę, a nie dwie czy trzy.

Przepisy PZPN mówią, że trener nie może w jednej rundzie prowadzić dwóch zespołów z tej samej klasy rozgrywkowej. To dobre rozwiązanie czy niekoniecznie?

Kiedyś nawet ja z tego skorzystałem. Byłem zwolniony z Korony Kielce, a po paru tygodniach przejąłem Podbeskidzie. Uznano to za coś nieetycznego i nastąpiły zmiany w regulaminie. Pozostaje mi uszanować ten przepis, choć czasami trener na tym traci, a dobra okazja może przejść koło nosa, bo działacze wiedzą, że nie mogą skorzystać z twoich usług. Najlepiej w ogóle nie mieć takich dylematów. Trzeba tak pracować, by nie być zwalnianym.

CZYTAJ TAKŻE:
PKO Ekstraklasa. Maciej Skorża: Drużyna nie może być zakładnikiem jednego systemu
Znany trener krytykuje Lecha Poznań. "Czy to jest realistyczne?"

Czy Stal Mielec utrzyma się w PKO Ekstraklasie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×