Lewandowski pogrążył Real. 8 lat temu pokazał, że niemożliwe nie istnieje

Borussia Dortmund czuła wtedy, że przygotowano ją właśnie do takich wielkich spotkań. Robert Lewandowski urodził się, by wyczyniać cuda. Strzelenie 4 goli Realowi to nie był przypadek. Florentino Perez wtedy "zachorował" na ściągnięcie go do Madrytu.

Marcin Jaz
Marcin Jaz
Robert Lewandowski Getty Images / Adam Davy - PA Images / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Real Madryt obsesyjnie myślał o wygraniu Ligi Mistrzów po sprowadzeniu nowych gwiazd. Jednak od 2009 r., gdy powstali "Galacticos 2.0" z Cristiano Ronaldo, Karimem Benzemą i Ricardo Kaką, zawsze czegoś brakowało. Za kadencji trenera Jose Mourinho trzy półfinały z rzędu to było za mało. Przy tym trzecim podejściu droga do finału miała być teoretycznie najłatwiejsza. Na papierze wydawało się, że Borussia Dortmund jest słabsza od Barcelony czy Bayernu Monachium, ale tym największym potrafiła już napsuć krwi. W sezonie 2012/2013 w Bundeslidze dwa razy zremisowali z Bawarczykami.

BVB nie była bez szans w dwumeczu z "Królewskimi". Czuła, że może wykorzystać dołek formy rywala. Ekipa z Madrytu pozwoliła odjechać Barcelonie w ligowej tabeli, a sam Mourinho był na wylocie. Drużyna z Dortmundu stanowiła bardzo dobrze zbudowany i zmotywowany kolektyw ze świetnym napastnikiem. Robert Lewandowski strzelał wtedy jak na zawołanie i coraz więcej osób na świecie zwracało na niego uwagę.

24 kwietnia 2013 r. Signal Iduna Park wypełniło się po brzegi. W ten ciepły, środowy wieczór aż prosiło się o spektakl. Ten zaczął się wręcz wybornie dla BVB. Dośrodkowanie Mario Goetze pod bramkę spadło idealnie na nogę wbiegającego Lewandowskiego. Polak wyprzedził Portugalczyka Pepe i posłał piłkę obok spóźnionego Diego Lopeza. Od 8. minuty było 1:0 dla Dortmundu. Real wyrównał tuż przed przerwą dzięki trafieniu Ronaldo.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiego gola dawno nie widzieliśmy

Druga połowa zapowiadała się jako jeszcze bardziej zażarta walka o każdy metr kwadratowy boiska. Goście mieli teoretycznie korzystniejszy wynik dzięki bramce na wyjeździe. Mogli skupić się na kontrach, ale zbyt głębokie cofnięcie się przy tak szybko grającej Borussii nie było zbyt dobrym pomysłem. Real został skarcony przez samego Lewandowskiego. I to jak!

50. minuta spotkania. Łukasz Piszczek centrował, ale Marcelo zablokował. Kevin Grosskreutz zgarnął odbitą piłkę, cofnął do Marco Reusa. Ten wypuścił "Lewego", który urwał się obrońcom i znowu delikatnie kopnął piłkę obok wychodzącego Lopeza. Na nic zdały się głośne pretensje Sergio Ramosa do sędziów, że ci nie gwizdnęli pozycji spalonej polskiego napastnika. Nie miał racji, BVB zasłużenie prowadziła 2:1.

Pięć minut później stadion znowu oszalał ze szczęścia. Marcel Schmelzer mocno wbił piłkę w pole karne, idealnie tam, gdzie stał "Lewy". Ten sprytnie się odwrócił z piłką i huknął pod poprzeczkę. Polak wbił Realowi hat-tricka, to było coś niewiarygodnego! 3:1 dla Dortmundu, a to nie był koniec emocji.

W 66. minucie Borussia dostała rzut karny, który na gola zamienił, a jakże, Robert Lewandowski. Uderzył mocno, w sam środek bramki. Lopez spodziewał się strzału gdzieś w bok, ale musiał skapitulować po raz czwarty. Dortmund ostatecznie dowiózł wynik 4:1 do samego końca.

Lewandowski wtedy wykazywał się dobrym refleksem, sprytem, boiskową inteligencją. Piłka szukała go pod bramką, potrafił się dobrze ustawić, znakomicie czytał sytuacje. Zawsze był o jeden krok przed stoperami, którzy mieli z nim tego pamiętnego wieczoru spore problemy. Florentino Perez usilnie potem chciał ściągnąć Polaka do stolicy Hiszpanii. Ten jednak wybrał zupełnie inną drogę.

Cztery gole w jednym meczu Ligi Mistrzów to wyczyn, który zdarza się rzadko. Tym bardziej, jeśli strzela się je Realowi Madryt. Dokonanie Lewandowskiego nie było dziełem przypadku, a dowodem na konsekwentne budowanie formy. Tamtym meczem tylko pokazał, że stać go na naprawdę wiele i śmiało może zaliczać się w przyszłości do najlepszych graczy na Ziemi. Wystarczy regularnie intensywnie pracować nad swoim piłkarskim warsztatem, co "Lewy" robi doskonale.

UEFA przygotowała w 2017 r., tuż przed ćwierćfinałem Bayernu z Realem w LM, zestawienie wszystkich pięciu goli, jakie "Lewy" strzelił "Los Blancos" w czasach gry w BVB. Każdą z tych bramek zdobył w tym samym sezonie, czyli 2012/2013. Wcześniej wpakował jedną Ikerowi Casillasowi w fazie grupowej. W sezonie 2016/2017 dołożył jedno trafienie na Estadio Santiago Bernabeu już w barwach Bayernu.

Dziś Real Madryt wciąż jest wśród najlepszych klubów świata, a Lewandowski z najlepszego napastnika świata stał się najlepszym piłkarzem na świecie. Do dziś jest jedynym zawodnikiem, który strzelił cztery gole w półfinale LM i Realowi w rozgrywkach pod egidą UEFA.

Czytaj też:
"Pokus jest cała masa"
"Piłkarz często jest oceniany po okładce"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×