Selekcjoner Paulo Sousa ogłosił 26-osobową kadrę, jaka ma pojechać na mistrzostwa Europy. W zgrupowaniu przed turniejem weźmie udział dodatkowo Radosław Majecki. Portugalczyk zadeklarował jednak, że bramkarz AS Monaco będzie tylko trenował, chce mu się bliżej przyjrzeć. Zdaniem Włodzimierza Lubańskiego, większych zaskoczeń w powołaniach nie ma, Sousa wybrał najlepszych możliwych zawodników.
- Powołał tych zawodników, którzy w tej chwili są najlepszymi polskimi piłkarzami i grają w bardzo dobrych drużynach, również za granicą. Można było się spodziewać takich powołań - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty.
Dla wielu największym zaskoczeniem jest obecność Kamila Grosickiego dopiero na liście rezerwowej. Choć w ogóle nie gra w West Bromwich Albion, to na mecze reprezentacyjne zawsze był gotowy wyjść na boisko. Lubański uważa, że jego nieobecność może oznaczać inny plan Sousy na drużynę Biało-Czerwonych.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie miało prawa się udać! Niesamowity trik gwiazdy
- To jest jedyna rzecz, o której można powiedzieć, że jest troszeczkę zaskakująca. Grosicki, jeżeli chodzi o jego sposób prowadzenia gry, stwarzanie niebezpieczeństwa pod bramką przeciwnika, rajdy po bokach boiska, był zawodnikiem bardzo skutecznym dla reprezentacji. Widocznie Sousa ma jakieś inne rozwiązanie na tej pozycji i Grosickiego nie powołał - stwierdza legendarny piłkarz.
W kadrze na turniej nie znalazł się żaden gracz Legii Warszawa, choć w marcu na szerokiej liście znalazł się Bartosz Kapustka, a na wąskiej Bartosz Slisz, który jednak nie zagrał ani minuty. Selekcjoner mówił na konferencji, że potrzebował zawodników o innej charakterystyce. Dla Lubańskiego tłumaczenie Portugalczyka jest jedynym logicznym wyjaśnieniem takiej decyzji.
- Legia jest mistrzem Polski. Ci, którzy grają w niej, potwierdzili swoją klasę na poziomie krajowym. Ale Sousa po prostu widzi innych zawodników w kadrze i tutaj jest jedyna odpowiedź na to, dlaczego ich nie ma - ocenia.
W kadrze Sousy aż 14 z 26 zawodników nie grało na żadnej dużej imprezie. Zdaniem ikony polskiej piłki lat 70. brak turniejowego doświadczenia może jednak okazać się atutem. Piłkarze mogą to potraktować jako wyjątkową przygodę i wyzwanie, co powinno ich bardziej zmotywować.
- Ci chłopcy grają już na poziomie dobrych lig, dobrych klubów. Tutaj powiedziałbym, że dla tych zawodników, którzy nie brali jeszcze udziału w tego typu imprezach, to będzie bardzo dobre wyzwanie. To jest konfrontacja z czymś nowym i trzeba będzie dobrze się przygotować, odpowiednio potraktować każdy mecz i to może być ciekawe wyzwanie dla tych zawodników, którzy po raz pierwszy będą grać - mówi.
Lubański liczy na to, że przynajmniej wyjdziemy z grupy. Podkreśla jednak, że może być różnie z formą na turniej, wiele zależy od dyspozycji danego dnia.
- Na pewno na mistrzostwach Europy nie jesteśmy faworytem. Są zespoły lepsze od nas. Ale Euro to taki turniej, który rządzi się swoimi prawami. Można trafić na wspaniałą formę, na momenty szczęścia w meczu itd. Można bardzo daleko zajść! Równie dobrze może być druga strona medalu, kiedy coś nie wyjdzie. Patrząc realnie na polski zespół, powinniśmy być troszeczkę dłużej niż w początkowej fazie - komentuje.
Euro 2020 rozpocznie się 11 czerwca. Polska zagra 14 czerwca ze Słowacją, 19 czerwca z Hiszpanią i 23 czerwca ze Szwecją. Finał turnieju 11 lipca.
Czytaj też:
Tych piłkarzy skreślił Sousa
"Sousa prawie jak Janas"