Polski klub to fenomen. Podczas Euro 2016 był na peryferiach, a teraz ma swojego reprezentanta na Euro 2020

Pięć lat może być epoką, co udowadnia Warta Poznań. Podczas poprzedniego Euro była na peryferiach poważnego futbolu, dziś ma reprezentanta na wielkim turnieju - Roberta Ivanova, na czym zarobi mnóstwo gotówki.

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński
Robert Ivanov WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Robert Ivanov
12 czerwca 2016. Reprezentacja Polski rozgrywa pierwsze spotkanie na Euro 2016 i pokonuje Irlandię Północną 1:0, rozpoczynając piękną przygodę na imprezie we Francji. Dzień wcześniej zieloni wychodzą na pierwsze spotkanie barażowe o wydostanie się z III ligi. Miny mają nietęgie, bo po błędzie bramkarza przegrywają na wyjeździe z Garbarnią Kraków 2:3 i awans wisi na włosku.

15 czerwca 2016. W Poznaniu odbywa się rewanż Warty z Garbarnią. Impreza niemasowa (masowa generowałaby dodatkowe koszty, na które klubu nie stać), na trybunach może ją więc oglądać maksymalnie 999 widzów. Przez całą drugą połowę leje deszcz, ale zespół prowadzony przez Tomasza Bekasa, po dramatycznej końcówce i rzucie karnym wykorzystanym przez Łukasza Białożyta, wygrywa ostatecznie 1:0 i melduje się w II lidze. Dzień później Biało-Czerwoni zremisują na Euro z Niemcami 0:0 i już na poważnie rozbudzą apetyty kibiców, by finalnie dotrzeć aż do ćwierćfinału.

W pięć lat do innego świata

Tamta Warta nie miała w składzie ani jednego obcokrajowca, a do dziś są w niej tylko ostoja defensywy Bartosz Kieliba i Nikodem Fiedosewicz. O powrót na szczebel centralny poznaniacy walczyli w pocie czoła. Musieli dwa razy wygrać III ligę, bo przy pierwszym podejściu przegrali w barażach z Polonią Bytom (1. miejsce w tabeli jeszcze nie gwarantowało awansu).

ZOBACZ WIDEO: Euro 2020. Być albo nie być Arkadiusza Milika. "Jeszcze można go zastąpić"

Dwa lata w III lidze, potem dwa lata w II, kolejne dwa na zapleczu ekstraklasy i wreszcie rok temu sensacyjny awans do elity. Najstarszy piłkarski klub w stolicy Wielkopolski wstał z kolan i z kopciuszka stał się solidnym ligowcem, wkraczając przy okazji do zupełnie innego, bogatszego świata. Zaczął zarabiać sumy liczone w milionach, a teraz dorzuci do budżetu pieniądze, o których wcześniej nawet nie śnił.

Czekali od 1938 roku

Rok temu, tuż po awansie do PKO Ekstraklasy, Warta sprowadziła z FC Honka Espoo Roberta Ivanova. 26-latek był postacią anonimową, a do składu wskoczył dopiero w 7. kolejce, gdy trener Piotr Tworek stracił kilku piłkarzy przez zakażenia koronawirusem.

Fin z marszu stał się kluczowym ogniwem poznańskiej obrony, a wiosnę miał już znakomitą i selekcjoner Markku Kanerva powołał go do ścisłej kadry na Euro 2020. To dla Warty sytuacja niebywała. Ivanov jest pierwszym piłkarzem tego klubu, który zagra na mistrzostwach Europy.

- Przed ćwierćwieczem mieliśmy w klubie Tomasza Iwana, ale grał u nas do 1994 roku. W reprezentacji debiutował dopiero rok później, już w barwach Rody Kerkrade. Poza tym wtedy kadra nie kwalifikowała się na turnieje mistrzowskie. Podczas swojej pracy w Warcie nie kojarzę ani jednego zawodnika, który byłby nawet blisko wyjazdu na taką imprezę. Powołanie dla Roberta to dla nas wydarzenie epokowe - przyznał w rozmowie z WP SportoweFakty wieloletni kierownik zielonych, Karol Majewski.

Szlak przetarł niegdyś Fryderyk Scherfke, który pojechał z reprezentacją Polski na mundial w 1938 roku. Legendarny napastnik Warty znalazł się w kadrze na ostatnią chwilę, zastępując kontuzjowanego Jerzego Wostala z AKS Chorzów, ale i tak trafił do annałów. W spotkaniu z Brazylią, które było debiutem Biało-Czerwonych na mistrzostwach świata, zdobył pierwszego w historii gola, wykorzystując w 23. minucie rzut karny. Niestety finalnie "Canarinhos" zwyciężyli po dogrywce 6:5 i nasza drużyna odpadła na etapie 1/8 finału.

Takich pieniędzy w Warcie jeszcze nie widzieli

W czasach przedwojennych o wypłatach dla klubów za udział w turniejach reprezentacyjnych nikt jeszcze nie myślał, lecz dziś każdy z nich otrzymuje za powołania swoich piłkarzy wysokie gratyfikacje i Warta po raz pierwszy również się na nie załapie.

Wyjazd Ivanova na Euro przyniesie zielonym 2410 euro za każdy dzień zawodnika spędzony na turnieju. Taka jest stawka zatwierdzona przez UEFA, która podzieliła kluby na trzy kategorie. Najsilniejsi dostaną 7231 euro za dzień, kluby zakwalifikowane do kategorii drugiej - 4821 euro, zaś kluby z polskiej ligi - właśnie 2410.

Finowie pierwsze spotkanie na turnieju (z Danią) rozegrają 12 czerwca, zatem premia dla Warty uwzględniana jest od 29 maja (dwa tygodnie wstecz) i przestanie być naliczana dzień po odpadnięciu ekipy "Suomi" z imprezy. W najgorszym wypadku, zakładając pożegnanie zespołu Markku Kanervy z Euro po fazie grupowej, licznik Ivanova zatrzyma się na 22 czerwca, czyli obejmie w sumie 24 dni. To daje 57 840 euro (257 966 zł) zarobku dla zielonych.

Nie są to w dzisiejszym futbolu niebotyczne kwoty (gratyfikacje dla poznańskiego klubu za ostatni sezon w PKO Ekstraklasie przekroczyły 10,5 mln zł), ale zastrzyk finansowy od UEFA to bonus i zasilenie budżetu środkami, o których nikt przy Drodze Dębińskiej nawet nie marzył. A przecież ta suma może być nawet większa, jeśli Finowie sprawią niespodziankę i na Euro 2020 wyjdą z grupy (ich rywalami są Dania, Rosja oraz Belgia). Gdyby dotarli do 1/8 finału, wydłużą pobyt na turnieju co najmniej o pięć dni i w ten sposób każdy ich zawodnik "zarobi" dla swojego klubu dodatkowe 12 050 euro (53 743 zł).

- Może te pieniądze na możniejszych nie robią wielkiego wrażenia, ale w Warcie to coś całkowicie nowego. Jeszcze kilka lat temu nikomu by nawet przez myśl nie przeszło, że uda się pozyskać dla klubu środki akurat z takiego źródła - przyznał Majewski.

Powołanie na Euro dla Ivanova spina romantyczną historię, jaką przeżywa drużyna Piotra Tworka. Warta ma za sobą kapitalny sezon, który zakończyła w roli beniaminka na 5. miejscu.

Czy Finlandia wyjdzie z grupy na Euro 2020?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×