Sprawa ma początek jesienią 2020 roku. Wtedy sędzia piłkarski (dane do wiadomości redakcji) wyrzucił 11-letniego Adasia z boiska, bo wyszedł do gry w czapce.
Chłopiec cierpi na łysienie plackowate i nakrycie głowy stało się nieodłącznym elementem jego życia. Adaś na tyle wstydzi się braku włosów na głowie, że nawet do Pierwszej Komunii Świętej szedł w czapeczce. Nikt nie robił mu z tego powodu problemów czy przykrości.
Mama Adasia oburzyła się zachowaniem arbitra, a wyrzucenie chłopca z boiska zostało opisane przez WP SportoweFakty (szczegóły TUTAJ). Jak się okazało, na tym sprawa jednak się nie zakończyła. Sędzia z Nowej Rudy poczuł się bowiem urażony.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z mistrzostw". Wszystko jasne! Anglia w finale Euro 2020! [CAŁY ODCINEK]
Naruszenie dóbr osobistych sędziego
Iwona Busse pewnego dnia odebrała ze skrzynki pocztowej przedsądowe wezwanie do usunięcia skutków naruszenia dóbr osobistych. Z niego dowiedziała się, że ma przeprosić sędziego na piśmie i opublikować stosowne oświadczenie na łamach lokalnej prasy, wpłacić 3 tys. zł na cele społeczne i równocześnie 3 tys. zł samemu arbitrowi "tytułem zadośćuczynienia za wyrządzoną krzywdę".
"Niniejsze wezwanie kierowane jest w związku z bezpodstawnymi wypowiedziami dotyczącymi Pana XX (sędzia piłkarski), w których m.in. wskazuje Pani, że mój Mocodawca, nie ma serca dla chorych dzieci, upokorzył Pani syna podczas meczu oraz odpycha dzieci od sportu, co stanowi niewątpliwie naruszenie godności osobistej i uderza w dobre imię mojego Klienta" - napisała adwokat Marcelina Mońko.
- Nawet nie zareagowałam na to pismo, bo uznałam je za mało śmieszny żart. Skończyło się tym, że jakiś czas później przyszedł kolejny list. Tym razem już z wezwaniem do sądu - mówi nam pani Iwona, która ma już za sobą pierwszą rozprawę przed Sądem Okręgowym w Świdnicy.
Sędzia dołączył do wezwania kserokopie artykułów na temat sytuacji związanej z chorym Adasiem. W żadnym z nich nie pada jego nazwisko. W pozwie znalazły się też skany materiału z jednego z branżowych portali na temat wyzwisk, jakie padły pod adresem arbitra przy okazji spotkania MKS-u Ząbkovia Ząbki 2006 z Talentem Warszawa. Tyle że ten mecz rozgrywano na Mazowszu i nie miał żadnego związku z tym, co wydarzyło się przy okazji meczu 11-letniego Adasia i jego Hutnika Szczytna.
"Nie popuszczę mu, choćbym miała to przegrać"
Jako że mama Adasia nie zrealizowała żądań zawartych w przedsądowym wezwaniu, to sprawa trafiła na wokandę. Arbiter nieco zweryfikował swoje oczekiwania - finalnie oczekuje 5 tys. zł (3 tys. zł zadośćuczynienia i 2 tys. zł na cele charytatywne - w tym przypadku na Pogotowie Ratunkowe w Kłodzku) oraz zwrotu kosztów sądowych.
- Tłumaczyłam w sądzie, że całą sprawę można było inaczej załatwić, że można było poprosić Adasia, by obrócił czapkę i daszek był z tyłu głowy, że można było powiedzieć, by od następnego spotkania grał w chuście. Tymczasem potraktowano go bezdusznie. Stwierdziłam na rozprawie, że jeśli już to sędzia powinien przeprosić mojego Adasia. A wtedy on zapytał: a za co mam go przepraszać? Po prostu śmiał mi się w twarz - opowiada pani Iwona.
Mama Adasia mówi, że ma zerowe doświadczenie, jeśli chodzi o wizyty w sądach, bo nigdy wcześniej w życiu nie miała takiej potrzeby. - Dlatego mocno to wszystko przeżywam. Jednak nie popuszczę mu. Choćbym miała tę sprawę przegrać. Przecież w żadnym z tych artykułów mu nie ubliżyłam - dodaje.
Na rozprawę został zaproszony m.in. jeden z trenerów Adasia. - Sam stwierdził, że dopiero teraz poznaje kruczki regulaminu, chociażby ten dotyczący grania w czapce - opowiada pani Iwona i zwraca uwagę na to, że ten sam sędzia zezwolił w trakcie omawianego spotkania na grę chłopcom w okularach, choć jest to sprzeczne z regulaminem. W myśl przepisów, na boisku można korzystać bowiem wyłącznie ze specjalnych okularów na gumce.
Prawnik reprezentująca sędziego kilkukrotnie podkreśliła, że jej klient postąpił zgodnie z przepisami gry w piłkę nożną, bo te zakazują gry w czapce. "Matka wypowiadała się w mediach w sposób godzący w dobre imię powoda, co skutkowało obniżeniem w oczach opinii publicznej, zaufania niezbędnego do sprawowania funkcji sędziego piłkarskiego, a w konsekwencji do szykan ze strony rodziców zawodników, jak i osób trzecich" - stwierdziła w piśmie procesowym adwokat Marcelina Mońko.
Szans na polubowne zakończenie sporu jednak nie ma. - Pani Iwona zleca działania mediom, telewizji. Pierwsza rozprawa była w całości rejestrowana przez jeden z dzienników. To pokazuje, że nie ma woli polubownego zakończenia sprawy. Pani Iwona nie rozumie powagi sytuacji, obowiązujących przepisów. Myśmy przecież wystosowali propozycję przedsądową, na rozprawie też padła oferta zakończenia polubownego sporu i została odrzucona. Dlatego sprawa jest w toku - tłumaczy nam adwokat reprezentująca sędziego Marcelina Mońko.
Adaś stracił radość z gry w piłkę
Wydarzenia z jesieni 2020 roku sprawiły, że Adaś przez jakiś czas nie chciał słyszeć o grze w piłkę nożną. Miał bowiem w pamięci wydarzenia z feralnego meczu. Na szczęście upływ czasu zrobił swoje i chłopiec znów gra. - Zaczął ponownie trenować, ale unika turniejów. Boi się, że znów trafi na tego samego sędziego, że znów pojawią się jakieś problemy - opowiada matka chłopca.
Obecnie Adaś gra w piłkę w chuście, którą uszyła mu babcia. Specjalną paczkę po traumatycznych wydarzeniach wysłał mu też Andrzej Padewski, szef Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej, a rodzina 11-latka została zaproszona na mecz Śląska Wrocław.
Czy jesienią arbiter przesadził? O to już kilka miesięcy temu pytaliśmy Michała Listkiewicza, byłego prezesa PZPN i byłego międzynarodowego arbitra. - Sędzia ma przepisy, do których musi się stosować. Klub powinien wystąpić do Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej, przedstawić sprawę i pewnie dostałby zgodę na to, by chłopak grał cały czas w czapce. Wystarczy napisać, że u piłkarza występuje przyczyna zdrowotna - mówił nam Listkiewicz.
Trener Adasia takie pismo wystosował, ale okazało się, że zawodnik z pola nie może grać w czapce z twardym daszkiem. - Do przepisów ogólnych dołączone są jakieś aneksy i one określają, jak powinien wyglądać strój zawodnika z pola. Tylko bramkarz może nosić czapkę z twardym daszkiem - wytłumaczył nam Tomasz Tomaszewski, trener Adasia.
Czytaj także:
Awantura o czapkę z daszkiem. Adaś zszedł z boiska z płaczem
Lukas Podolski zamknął usta krytykom