Onet.pl opublikował artykuł, z którego wynika, że Zbigniew D. handlował fałszywymi dyplomami ukończenia studiów wyższych (więcej o tej bulwersującej sprawie przeczytasz TUTAJ >>).
Naukowiec, doktor habilitowany miał zaproponować jednej z kobiet ukończenie szkoły wyższej bez konieczności uczęszczania na zajęcia i zdawania egzaminów za 2,5 tys. zł. Kobieta poinformowała policję, zorganizowano zasadzkę i Zbigniew D. wpadł w ręce organów ścigania. Grozi mu teraz kara więzienia do lat 8.
W telefonie zatrzymanego naukowca odnaleziono fałszywe dyplomy kilku znanych polskich piłkarzy, m.in.: świadectwo maturalne Arkadiusza Milika, kopię licencjatu Jacka Góralskiego. Zbigniew D. miał też korespondować z żoną Roberta Lewandowskiego - Anną ws. dyplomu magisterskiego dla napastnika Bayernu Monachium oraz z Piotrem Świerczewskim ws. dyplomów dla członków jego rodziny.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to się nie mieści w głowie! Zobacz, co ten Polak potrafi
Menedżerka Lewandowskiego - Monika Bondarowicz - przekazała naszemu serwisowi, że "o prowadzonym postępowaniu dowiedzieliśmy się z mediów, nie komentujemy jej publicznie, a jeśli będzie taka potrzeba, wszelkich informacji udzielimy uprawnionym organom" (TUTAJ znajdziesz cały komentarz >>).
Głos w tej bulwersującej sprawie zabrało Ministerstwo Edukacji i Nauki. - Ministerstwo Edukacji i Nauki zwróci się z pismem do rektora Uczelni Nauk Społecznych w Łodzi o wyjaśnienie sprawy oraz przypomnienie, że w gestii rektora leży powinność unieważnienia tych dyplomów, które zostały pozyskane w nieuczciwy sposób, z naruszeniem reguł i zasad - Polska Agencja Prasowa cytuje słowa wiceministra Włodzimierza Bernackiego.
Bernacki dodał też, że jeżeli rektor UNS w Łodzi nie wyjaśni sprawy i nie unieważni odpowiednich dyplomów, to ministerstwo postawi go przed Komisją Dyscyplinarną przy MEiN.