Piłkarze Stali Mielec przeszli niejako do historii. Stal wygrała bowiem z Wisłą Kraków po raz pierwszy od sezonu 1993/94.
- To fajna sprawa dla klubu, dla kibiców. Zwycięstwo było najważniejsze, a nie przyszło ono łatwo. Początek spotkania zdecydowanie należał do Wisły i całe szczęście, że nie straciliśmy bramki. Byliśmy zestresowani na początku, podobnie jak w meczu z Górnikiem Zabrze. Widać było bojaźń w naszej grze, ponadto dużo nerwowości, jednak kosmiczny gol Kolewa odwrócił losy spotkania - powiedział trener Adam Majewski na konferencji prasowej.
Bramka Kolewa była spektakularna, ale sprawiła, że Stali grało się znacznie łatwiej. Co prawda gospodarzom przytrafił się błąd na początku drugiej połowy i Wisła doprowadziła do wyrównania, lecz bardzo szybko sytuacja wróciła do punktu wyjścia po strzale głową Mateusza Maka.
- Nabraliśmy pewności siebie, stwarzaliśmy zagrożenie i nic nie zapowiadało, że coś może nam się stać. Uczulaliśmy zawodników w przerwie, by byli maksymalnie skoncentrowani na początku drugiej połowy, ale zaczęliśmy ją fatalnie i straciliśmy gola. Na szczęście drużyna mentalnie zareagowała bardzo dobrze i widać było, że dążyliśmy do kolejnych trafień. Cieszę się, że nasz plan taktyczny na ten mecz się sprawdził. Długimi fragmentami graliśmy na dwóch napastników i każdy z nich strzelił po golu. Punkty były nam niezbędne - powiedział trener Majewski.
Mimo dwóch goli strzelonych przez napastników w Mielcu zdają sobie sprawę, że formacja ofensywna w dalszym ciągu wymaga wzmocnień. - Cały czas mamy duży problem w ofensywie i musimy nad tym pracować. Nie zmienimy tego jednak w tydzień. Potrzeba nam czasu, ale też zawodników pokroju Macieja Domańskiego, który wraca po kontuzji. Oczywiście, że potrzebujemy również wzmocnień. Nie ma co ukrywać. Nie podniecamy się tym zwycięstwem, to dopiero początek drogi. Wiemy czego nam brakuje, mamy określony plan działania, ale nie chcemy działać pochopnie - przyznał szkoleniowiec.
I dodał, że pod względem taktycznym Stal dobrze odrobiła pracę domową. - Po przegranej w Zabrzu w nienajlepszym stylu chcieliśmy zaryzykować, dlatego zagraliśmy na dwóch napastników. Mieliśmy wykorzystywać przestrzeń za plecami obrońców Wisły. Wiedzieliśmy, że stoperzy Wisły nie są szybkimi zawodnikami i myślę, że nasz plan się sprawdził - podsumował trener Majewski.
CZYTAJ TAKŻE:
Wisła traci gole ze strachu? Zaskakujące słowa trenera Adriana Guli
To będzie hit kolejki! Warta Poznań chce wziąć odwet na Legii Warszawa
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to się nie mieści w głowie! Zobacz, co ten Polak potrafi