Niedosyt i bezkarność w Warcie

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Przed sezonem apetyty Warty Poznań były mocno pobudzone. Zieloni pozyskali sponsora i kilku ciekawych zawodników. W rundzie jesiennej zeszłego sezonu czarowali wszystkich, ogrywając nawet I-ligowych potentatów i teraz miało być podobnie. Ostatnie trzy mecze pogorszyły jednak atmosferę wokół poznańskiego klubu.

Warta sezon rozpoczęła od zwycięstwa z Motorem Lublin i remisu z Dolcanem Ząbki. Potem udała się na dwa mecze do Łodzi: z ŁKS i Widzewem. To miał być dla poznaniaków prawdziwy test. Podopieczni Bogusława Baniaka zagrali dwa dobre spotkania, ale nie wywalczyli żadnego punktu. - Mieliśmy kilogram niefartu. Po meczu z ŁKS był spory niedosyt, a spotkanie z Widzewem już mnie dobiło - mówi trener Zielonych, który doszukał się jednak pozytywów. - Cieszę się, że po tych dwóch meczach pojawiły się pozytywne opinie o naszej grze.

Największą gorycz porażki poznaniacy przeżyli w środę, gdy po rzutach karnych odpadli z Pucharu Polski z Hetmanem Zamość. Bogusław Baniak dał szansę występu kilku młodym zawodnikom, którzy mieli pokazać, że są gotowi grać w pierwszym zespole. Niestety rzeczywistość okazała się brutalna. - Młodzież nie dorosła jeszcze do gry w seniorach, ponieważ oni tylko trenują i nie grają żadnych meczów - mówi Zbigniew Śmiglak, dyrektor sportowy klubu, a wtóruje mu trener: - Ci zawodnicy mogą być tylko zmiennikami. Nie są jeszcze gotowi, aby pociągnąć grę na I-ligowym poziomie. Przeraża mnie fakt, że gram 12-13 zawodnikami, a reszta to tylko uzupełnienia.

Jak rozwiązać ten problem? Wydawałoby się, że najlepszym rozwiązaniem jest wypożyczenie młodych zawodników do innych klubów, aby mogli się tam ogrywać. Niestety taka możliwość nie wchodzi w grę. - Nie możemy ich wypożyczyć, bo jedenastoma zawodnikami nie ugramy siedemnastu meczów. To byłoby najlepsze rozwiązanie, ale wtedy na ławce miałbym tylko Sławomira Najtkowskiego (drugi trener - przyp. red.) - wyjaśnia Baniak, który żałuje, że Warta nie posiada drugiego zespołu. - To dramat szkoleniowy.

Brak dublerów na niektóre pozycje powoduje bezkarność wśród zawodników, którzy nawet po słabym meczu nie stracą miejsca w pierwszym składzie. - Nie ma rywalizacji na niektórych pozycjach. Radliński może sobie myśleć, że jak będzie źle bronił, to i tak będzie grał. Podobna sytuacja jest w ataku z Marcinem Klattem - uważa Baniak.

Mecz z Hetmanem Zamość zwrócił również uwagę na bardzo ważną sprawę. Zawodnik Warty po raz kolejny został ukarany czerwoną kartką. Tym razem był to Błażej Jankowski. Kierownictwo Zielonych nie może sankcjonować takich zachowań, jak i innych wybryków. - Jesteśmy jedynym klubem, który gra bez regulaminu. Nie mamy premii za mecze, więc nie możemy nic zrobić zawodnikom za kartki czy niesportowe zachowanie. W piłce nie może być układu koleżeńskiego, każdy musi za pewne czyny odpowiadać - zakończył szkoleniowiec Warty.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)