Jego syn, 19-letni pomocnik AS Roma, rozegrał w niedzielę pierwsze spotkanie w seniorskiej kadrze. W niecałe pół godziny pokazał się z dobrej strony. Niemal wywalczył rzut karny (faul na nim był tuż przed polem karnym), a w doliczonym czasie gry asystował przy golu Adama Buksy - a dośrodkowywał "słabszą" lewą nogą. Wcześniej pokazał też, że ma dobry pomysł na rozegrania akcji i wysokie umiejętności techniczne.
- To była taka normalna, prostopadła piłka - mówił o swoim podaniu. - Trochę presji było. Trener Sousa powiedział, żebym grał spokojnie, czysto i po prostu robił swoje - komentował debiutant.
Rodzina piłkarza była na meczu w Serravalle. Zalewscy mieszkają w Rzymie. Ojciec zawodnika emigrował do Włoch w 1989 roku. Początkowo mieszkali w Poli, wsi pod miastem. Zalewski junior urodził się Tivoli - pięćdziesiąt kilometrów od stadionu AS Roma. W mniejszej włoskiej drużynie juniorskiej Nicolę Zalewskiego dostrzegł skaut klubu. Chłopakiem zaopiekował się później Bruno Conti - legenda Romy i mistrz świata z Włochami z 1982 roku.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nie można się nie wzruszyć. Reakcja ojca znanego piłkarza mówi wszystko
Zalewski przeszedł przez wszystkie szczeble juniorskie w drużynie i w zeszłym sezonie zadebiutował w pierwszym zespole. Latem na obóz z seniorami Romy zabrał go Jose Mourinho. Przed zgrupowaniem kadry powiedział Zalewskiemu, że dostanie szansę w jego drużynie.
Poświęcenie ojca
Ale pierwszy mecz z seniorami w tym sezonie Zalewski rozegrał dla reprezentacji Polski. - To dla naszej rodziny coś wspaniałego - mówi nam Krzysztof Zalewski. - Marzenia spełniają się, jeżeli się w nie wierzy. Po wejściu syna na boisko wzruszyłem się. Łezka zakręciła mi się w oku, nawet dwie i trzeciej kawałek. Przeżyłem emocje, których nie da się opisać. Czekaliśmy na to. Byliśmy na stadionie z żoną i córką. Babcia śledziła debiut syna w Polsce - opowiada Zalewski senior.
Ojciec piłkarza był też na meczu z Albanią (4:1) i przylatuje do Warszawy na środowe spotkanie z Anglią. Dla Zalewskiego seniora to duże poświęcenie. Zmaga się bowiem z nowotworem. Przed wrześniowymi meczami mówił nam, że "nie przeżyje, jeżeli nie zobaczy meczów syna na żywo".
- Mam najcięższą formę raka. Niestety, to nowotwór galopujący, z przerzutami - wyjaśniał. - Po sześciu miesiącach chemioterapii było dobrze, później miałem zapaść i w ostatniej chwili mnie "wyciągnęli". Niedawno po prostu przestałem oddychać i było naprawdę groźnie - opowiadał.
Ojciec zawodnika pęka z dumy, bo dobrze pamięta niełatwe początki. - Przez pięć lat codziennie dowoziłem syna na treningi 60 kilometrów w jedną stronę - z Poli, wsi pod Rzymem. Zostawiałem syna pod bramą ośrodka treningowego i czekałem w furgonie. W zimę, bez ogrzewania. Czasem wstyd było nawet wysiadać z auta, bo jeździłem prosto z pracy, piachem ubrudzony - uśmiecha się.
"Dotknęliśmy nieba"
Teraz żyje tylko jednym uczuciem: ogromnym szczęściem. - Dziękuję panu Sousie, że dał synowi szansę. Nicola nie podłamał się po meczu z Albanią, w którym siedział na trybunach. Powiem więcej - on był i tak szczęśliwy, że jest częścią tej drużyny - mówi nasz rozmówca.
Selekcjoner kadry pochwalił pomocnika po debiucie. - Nie jestem trenerem, który indywidualnie wyróżnia piłkarzy, ale muszę powiedzieć coś o Nicoli. Pokazał się z dobrej strony, pokazał swoją osobowość, grał na dwóch pozycjach. Jest piłkarzem, który może pomóc zespołowi postawić kolejny krok - przyznał Sousa.
Do tej pory Zalewski grał w barwach polskiej młodzieżówek. Z kadrą do lat 20 wystąpił w mistrzostwach świata w tej kategorii wiekowej w 2019 roku. Co ciekawe - w lipcu do rodziców zawodnika odezwali się przedstawiciele młodzieżowej drużyny Włoch do lat 19. W tym przypadku zawodnik od początku podkreślał jednak, że interesuje go tylko polska reprezentacja.
- Cała nasza rodzina jest w ogromnej euforii. Dotknęliśmy nieba. Mieszkamy na emigracji i jesteśmy podwójnie dumni z bycia Polakami - kończy Zalewski senior.
Marek Wawrzynowski: Pozwoliliśmy rywalom z San Marino na zbyt wiele [OPINIA]
El. MŚ: Siedem goli Polski, ale niesmak pozostał