- To było czyste szaleństwo. Byłem mega szczęśliwy, biegałem wszędzie, miałem dreszcze - opisuje w rozmowie z goal.com Sebastien Thill, zdobywca decydującej bramki w meczu Ligi Mistrzów pomiędzy Realem Madryt a Sheriffem Tyraspol.
Bohater meczu nie ukrywa jednak, że w strzeleniu gola pomogło mu nieco szczęście.
- Gdy znajdujesz się w takiej pozycji jak moja, może wydarzyć się wszystko. Piłka może polecieć nad stadionem, albo znaleźć się pod poprzeczką. Na szczęście w moim wypadku stało się to drugie - mówi Luksemburczyk.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co tam się stało?! Po trzech sekundach prowadzili 1:0
Wygrana Sheriffa na stadionie w Madrycie to zdecydowanie największa sensacja tegorocznej Ligi Mistrzów. Skazywani na pożarcie Mołdawianie, po dwóch kolejkach mają na koncie 6 punktów i liderują w grupie z Interem, Realem i Szachtarem.
- Czy gramy w lidze krajowej, czy w Lidze Mistrzów, zawsze traktujemy mecze w ten sam sposób - zapewnia Thill.
Jedyny gol dla "Królewskich" padł po rzucie karnym. Piłkę z 11 metrów do bramki skierował Karim Benzema.
- To trudne bronić się przeciwko takiej drużynie jak Real Madryt. Mieli okazje w niemal każdej minucie. Mogą się jednak cieszyć, że dostali karnego. Myślę, że gdyby to był zawodnik z naszej drużyny, to sędzia by nie gwizdnął. To była sytuacja 50 na 50 - ocenia Thill.
Czytaj także:
- Piotr Zieliński zdradził swoje marzenie. "To plan mój i całego miasta"
- Hans-Joachim Watzke ostro o sprzedaży Haalanda. "To bzdury!"