Gospodarze po 30 minutach przegrywali już w tym spotkaniu 0:2, ale jeszcze w pierwszej połowie gry gola kontaktowego dla Widzewa Łódź zdobył Patryk Stępiński. To bardzo pomogło czerwono-biało-czerwonym wrócić do gry (więcej o meczu TUTAJ).
- Już we wcześniejszych meczach pokazaliśmy, że ze stałych fragmentów gry umiemy strzelać gole. Ten mój strzał po rzucie różnym przywrócił nas do życia w meczu i dał nam wiarę w to, że możemy odwrócić losy spotkania. Patrząc na przebieg meczu, to my zdobyliśmy jeden punkt, a ŁKS stracił dwa. Wiosną to ŁKS nas dogonił, teraz to my dogoniliśmy ich - przyznał obrońca zespołu trenera Janusza Niedźwiedzia.
- Pierwsza połowa nam nie wyszła, bo nie graliśmy tego, co zawsze. Mieliśmy problem z konstruowaniem akcji, ale w drugiej połowie przejęliśmy inicjatywę i wyglądało to dużo lepiej. Można powiedzieć, że historia zatoczyła koło. Pół roku temu to oni odrobili stratę dwóch bramek u siebie, a teraz my to zrobiliśmy w derbach. Doping kibiców nas niósł, a bramka na 1:2 do szatni dodała nam skrzydeł - dodał Patryk Mucha, który rozpoczął spotkanie w wyjściowej jedenastce.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za gol w Polsce! Można oglądać godzinami
A stało się tak ze względu na brak Marka Hanouska i Juliusza Letniowskiego, czyli piłkarzy kluczowych dla ekipy z al. Piłsudskiego w Fortuna I Lidze.
- W tym sezonie za dużo nie grałem w pierwszym składzie. Po kontuzji gdzieś tam łapałem te minuty na boisku, ale pracowałem na treningach i czekałem na swoją szansę. Wiadomo, że derby to wyjątkowe spotkanie, ale byłem na nie gotowy. Cieszę się, że pokazaliśmy charakter i wyszarpaliśmy ten remis. Graliśmy o zwycięstwo i chcieliśmy wygrać u siebie z rywalem z tego samego miasta - powiedział Mucha po końcowym gwizdku.
W drugiej połowie widzewiacy zagrali już bardziej "po swojemu" i coraz częściej zagrażali bramce Dawida Arndta. Swego dopięli w 87. minucie za sprawą Tomasza Dejewskiego, który głową wpakował piłkę do siatki i dał punkt swojemu zespołowi.
- Cieszę się z tej mojej bramki, bo dała nam punkt i ŁKS nie wygrał u nas. Za to szkoda, że nie wyciągnęliśmy wyniku na 3:2. Bardzo źle zaczęliśmy spotkanie, ale bramka przed przerwą dała nam nadzieję i zremisowaliśmy. W pierwszej połowie popełnialiśmy proste, głupie błędy, które nam się wcześniej nie przydarzały w tym sezonie. Jestem dumny z drużyny, że w takim derbowym meczu wyciągnęliśmy wynik na 2:2. Nie jest źle, ale mogłoby być lepiej - ocenił obrońca lidera zaplecza PKO Ekstraklasy.
Z jednej strony Widzew utrzymał status drużyny niepokonanej u siebie w tym sezonie i wrócił do gry mimo dwóch goli straty. Z drugiej jednak widmo pierwszej porażki długo zaglądało im w oczy.
- Mogliśmy w końcówce przechylić zwycięstwo na swoją stronę, dlatego będziemy szanować ten remis. Zwłaszcza, że już sobie wypracowaliśmy jakąś przewagę nad resztą rywali. Na pewno po meczu pozostał niedosyt, bo pierwszą połowę do momentu strzelenia pierwszego gola przespaliśmy. Nie byliśmy zespołem z poprzednich spotkań, dlatego musimy sobie dobrze przeanalizować ten mecz - podsumował Stępiński.
W następnej, piętnastej serii gier piłkarze ze wschodniej części Łodzi zagrają na wyjeździe z Resovią. Spotkanie odbędzie się w sobotę, 30 października o 18:00. Cztery dni później u siebie w 1/16 finału Fortuna Pucharu Polski podejmą GKS 1962 Jastrzębie.
Czytaj też: Kosztowny falstart Stomilu Olsztyn. Nie uczy się na błędach