Rewelacja sezonu! Rzucili wyzwanie gigantom

PAP/EPA / Na zdjęciu: Real Sociedad
PAP/EPA / Na zdjęciu: Real Sociedad

Po dziesięciu kolejkach drużyna z San Sebastian jest liderem. W poprzednich sezonach na tym etapie była druga oraz czwarta. W dalszym ciągu ujmuje Hiszpanów, lecz teraz robi to w nieco innym stylu.

W tym artykule dowiesz się o:

"Txuri-urdin" jak wskoczyli do czołówki LaLigi, to nie chcą z niej wyskoczyć. Mamy końcówkę października, a pozostałe 19 klubów Primera Division ogląda ich plecy w tabeli. W pierwszej serii gier pojechali na Camp Nou, gdzie nie zaprezentowali się z najlepszej strony, przegrywając 2:4. Obraz tego meczu nie okazał się jednak miarodajny, bo po nim piłkarze Imanola Alguacila już nie przegrali. Wygrali siedem spotkań, a pięć zremisowali. Ten bilans obejmuje także rozgrywki Ligi Europy, w których rywalizują z Monaco, PSV oraz Sturmem Graz.

Zachwyty nad klubem z Kraju Basków zaczęły się już dwa lata temu. Wyeliminowanie Realu Madryt z Pucharu Króla na Santiago Bernabeu (4:3) czy balansowanie na granicy miejsca dającego prawo gry w Lidze Mistrzów robiły wrażenie na wszystkich. W poprzednim sezonie do gabloty udało się włożyć nowe trofeum. W zaległym finale Copa del Rey "La Real" pokonał odwiecznego rywala z Bilbao, czyli Athletic.

Wyrachowanie zamiast szaleństwa

Na pomeczowej konferencji prasowej trener Alguacil wstał, założył klubowy szalik i zaczął śpiewać jak kibic. Miał prawo nazywania się architektem wielkiego progresu swojego zespołu. Świetne wyniki szły w parze z przyjemną dla oka, ofensywną filozofią futbolu. Trzeba jednak przyznać, że sezon 19/20 był lepszy pod względem bramkostrzelności. Gracze z Anoeta mieli wtedy średnią goli na mecz na poziomie 1,76, co jest świetnym rezultatem. W poprzedniej kampanii wskaźnik ten spadł na 1,39.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalny gol na Ukrainie. Jak to wpadło?!

Możliwe, że wtedy zaczynała się już transformacja, którą doskonale widać w tym momencie. Real Sociedad wciąż osiąga niesamowite wyniki, ale robi to w dużo bardziej wyrachowany sposób. W tym sezonie wspomniana statystyka wynosi jedną setną gola mniej. Poprawiła się z kolei liczba traconych bramek - dwa lata temu było to 1,3, a w poprzednim już zaledwie 1,02. Teraz ten wskaźnik stoi na jeszcze lepszym poziomie - 0,92.

Alguacil już nie musi zachwycać się piękną grą, z czasem chyba coraz bardziej zaczęły go cieszyć także czyste konta. - Mierzyliśmy się już z wieloma drużynami i trenerami, stosowali oni różne style, ale my zawsze potrafiliśmy znaleźć sposób na wygraną. Czasem jest to osiągane ładną grą, a czasem nie. Sześć razy zagraliśmy na zero z tyłu, a to dopiero początek - tłumaczył po wymęczonym zwycięstwie nad Mallorcą.

Na pewno w pewnym stopniu brak efektowności może tłumaczyć plaga kontuzji w zespole. Na niedzielny mecz z Atletico niedostępnych było aż ośmiu kontuzjowanych, a podstawowy lewy obrońca Aihen Munoz był zawieszony. Dwaj jego konkurenci o miejsce w składzie, czyli Nacho Monreal i Diego Rico, z powodu problemów zdrowotnych nie rozegrali od sierpnia ani minuty. Od dawna w piłkę na poważnie nie może grać Asier Illarramendi, a więzadła w kolanie zerwał Carlos Fernandez. Pech nie ominął także Jona Guridiego, Martina Zubimendiego, Andera Barrenetxei i Martina Oyarzabala.

Ten ostatni jest najważniejszą postacią na Estadio Anoeta. W ośmiu ligowych meczach uzbierał w tym sezonie sześć goli, w tym dwa z rzutów karnych i jeden z rzutu wolnego. 24-latek opanował "jedenastki" niemal do perfekcji. W karierze wykonywał je 25 razy i nie wykorzystał tylko trzech. Do tej statystyki nie zaliczają się uderzenia z serii rzutów karnych. Nie ma wątpliwości, że jeśli ktoś ma zaprowadzić "RSSS" do Champions League, to właśnie on. W LaLidze na jedno spotkanie notuje średnio trzy strzały, 1,9 kluczowego podania oraz 1,5 dryblingu.

Nowości na tablicy taktycznej

Alguacil na Wanda Metropolitano musiał trochę poeksperymentować ze składem. Postawił na formację 3-4-1-2, w której ostatecznie na nienaturalnej pozycji grało tylko dwóch zawodników. Prawy obrońca Andoni Gorosabel powędrował na lewe wahadło, a grający jako "ósemka" Mikel Merino musiał zejść piętro niżej, tworząc z Anderem Guevarą parę defensywnych pomocników.

Sprawdziło się także skorzystanie z usług dwóch napastników jednocześnie. 50-letni  szkoleniowiec wcześniej postawił na ten wariant 19 września w starciu z Sevillą. Wtedy było 0:0. Teraz w Madrycie znów padł remis, ale tym razem bramkowy (2:2). Alexander Isak wydaje się budzić po słabym początku sezonu. Wykorzystał rzut wolny, a także asystował przy trafieniu swojego partnera z linii ataku, Alexandra Sorlotha. Ich wkład będzie ważny, bo Oyarzabal potrzebuje wsparcia, a na grad goli ze strony prawoskrzydłowych (Portu i Adnana Januzaja) nie może liczyć.

Mecz z Atletico był świetnym widowiskiem, co nie jest już regułą w przypadku Realu Sociedad. Domowe mecze tego zespołu w lidze kończą się ostatnio następującymi wynikami: 1:0, 1:0, 0:0, 1:0, 1:0. W Baskonii nie słychać jednak wielkiego zawodu. Hiszpańscy kibice nie mają problemu z niską średnią strzelanych bramek w krajowych rozgrywkach. Uważają, że świadczy to o konkurencyjności ich klubów oraz dużej jakości w defensywie. Fani "Txuri-urdin" nie mają odmiennych poglądów. Liczy się dla nich głównie wynik i spełnienie marzenia o powrocie do Ligi Mistrzów.

Zobacz też:
Bunt w szatni Manchesteru United. Oto szczegóły
Ryba psuje się od głowy. Dlaczego Barcelona nie zwalnia Ronalda Koemana?

Źródło artykułu: