230 tysięcy rocznie dotacji w okręgówce? "Skoro wydajemy dużo na piłki, to na inne rzeczy nie starcza"

Jak to jest mieć co roku 230 tysięcy złotych z kasy miasta i biedować na poziomie okręgówki? Doskonale wiedzą o tym w Nowogardzie. - Czas napisać o tej patologii - mówią miejscowi.

Bartłomiej Bukowski
Bartłomiej Bukowski
zespół Pomorzanina Nowogard Facebook / @pomorzanin.nowogard / Na zdjęciu: zespół Pomorzanina Nowogard
Jakie uczucia mogą towarzyszyć ludziom, którzy właśnie ustanawiają rekord Polski przegrywając najwyżej w historii kraju - 0:53? Określenia, które przychodzą na myśl, nie zawsze muszą być w pełni cenzuralne.

Jak do tematu podchodzi przegrana drużyna? "OKRĘGÓWKA URATOWANA" - możemy przeczytać triumfalny komunikat na oficjalnym profilu Pomorzanina Nowograd.

"Pierwszy zespół przegrał 0:53 z Wybrzeżem Rewalskim Rewal. Najważniejsze, że ten mecz się odbył" - czytamy.

Ot rzeczywistość Pomorzanina. Klubu, w którym wszyscy mają serdecznie dość.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: długo się nie zastanawiał. Zobacz kapitalnego gola!

Prezes & Co

By zrozumieć sytuację w Nowogardzie odezwaliśmy się do miejscowych piłkarzy. Ci zaś skierowali nas do twórców fanpage'a "Kibicowski Nowogard", którzy śledzą losy klubu od wielu lat.

- Trudno dokładnie stwierdzić, kiedy wszystko zaczęło się psuć. Prezes Skórniewski jest na stanowisku już około 10 lat. Początkowo miał on poparcie całej społeczności w Nowogardzie. Zarząd był mądrze budowany. Z biegiem czasu dochodziło jednak do rozpadu na każdej płaszczyźnie. Ludzie z zarządu odeszli nie widząc możliwości dialogu. Prezes nie potrafił nigdy przyznać się do żadnego błędu i z roku na rok organizacja wyglądała coraz słabiej - słyszymy.

Jak twierdzą miejscowi, największy bałagan miał rozpocząć się przed 2-3 laty, gdy prezes zdecydował się zorganizować wybory, w wyniku których wprowadził do zarządu swoich znajomych.

Przed meczem z Wybrzeżem Rewalskim Rewal piłkarze Pomorzanina odmówili gry. Prezes zdołał jednak na szybko zebrać skład, w którym wystąpiło dwóch juniorów, sekretarz klubu i kilka osób, które jak zapewnia nas sam zainteresowany, dawniej było piłkarzami Pomorzanina. O efekcie tej łapanki usłyszała cała Polska.

"Klubu nie stać, by mieć wszystko"

Pomorzanin, jak na warunki gry w klasie okręgowej, nie może narzekać na biedę. A przynajmniej nie powinien. Klub co roku dostaje z miasta dotację w wysokości 230 tysięcy złotych. Dla przykładu, zeszłoroczny zwycięzca zachodniopomorskiej okręgówki - Jeziorak Załom - mógł liczyć od Szczecina na około 50 tysięcy złotych, z kolei inny szczeciński klub - Arkonia - na 80 tysięcy. Kwota 230 tysięcy to czołówka jeżeli chodzi o ten poziom rozgrywkowy.

- Skórniewski ponad 10 lat jest prezesem. Co roku dostaje 210-230 tysięcy. To daje w sumie już ponad 2 mln złotych. I gdzie to jest? - pyta w rozmowie z naszym serwisem były trener grup młodzieżowych, Błażej Bajerski. - Wchodzisz na stadion nic nie ma. Grup dzieciaków nie ma. Budynek ma stan tragiczny - wymienia.

- Jeden z byłych trenerów sądził się o to, że pieniędzy nie dostał i wygrał sprawę - przytacza przykład Bajerski. - Tej kasy nigdzie nie widać.

O to, na co realnie idą pieniądze z dotacji postanowiliśmy zapytać u źródła.

- Zacznijmy od tego, że dotacja to są środki, które dostajemy przede wszystkim na utrzymanie dwóch obiektów w mieście. Poza tym dotacja to zadanie, które realizujemy wspólnie z gminą, w ramach obowiązujących przepisów i jest ona wnikliwie sprawdzana i rozliczana na czas - zapewnia nas prezes Marcin Skórniewski.

Tego, jak wydawane są pieniądze nie rozumieją jednak także piłkarze. Sytuacja w Pomorzaninie jest o tyle specyficzna, że z jednej strony mówi się o dużych pieniądzach, przy których wydawałoby się, że w klubie nie powinno niczego brakować, a z drugiej zawodnicy narzekają chociażby na brak dresów czy zwrotów za paliwo po dojazdach na mecze.

- W Pomorzaninie jestem trzeci sezon. Od prezesa dostałem tylko nowe piłki. Czy to normalne, aby klub przy takiej dotacji nie miał nic więcej? W szatni nie da się wykąpać. Po wyjściu spod prysznica temperatura jest podobna do tej na dworze, ponieważ nie działa ogrzewanie. Toalety nie działają, śmierdzą, w szatni jest po prostu chlew. Od 6 miesięcy odbywa się w jednej z nich remont. Miał się odbyć w każdej, ale prezesowi skończyły się materiały dla wykonawców, których zorganizował burmistrz - mówi nam Konrad Kowalczyk, jeden z piłkarzy Pomorzanina.
Toaleta w szatniach Pomorzanina Toaleta w szatniach Pomorzanina
Element Element "wystroju" szatni, domyślnie miał to być prysznic
- Mówimy o sprzęcie. Czy fakt, że klub ma teraz piłki Select, którymi gra się na zapleczu ekstraklasy, to źle czy dobrze? Ja mówiłem piłkarzom, że nie stać klubu, by mieli wszystko. Coś musieli wybrać. Postawili m.in. na piłki. Więc skoro wydajemy dużo na piłki, to na inne rzeczy nie starcza. Mają do dyspozycji pełnowymiarowe boisko ze sztuczną nawierzchnią, jedno z najlepszych w województwie. Z pewnych względów my to boisko musimy utrzymywać, a nie możemy na nim zarabiać. Tłumaczyłem, że to są ogromne pieniądze - odbija piłeczkę Skórniewski.

Piłkarze nie trenują, bo nie ma z kim

Piłkarze i kibice klubu mają jednak obecnej sytuacji serdecznie dość, czemu dają wyraz na każdym kroku. Wspomniana we wstępie porażka 0:53 była tylko jedną z oznak takiego stanu rzeczy.

Do specyficznej sytuacji doszło na jednym z treningów po sławnym już meczu. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że treningu prowadzonego przez Skórniewskiego. Prezes bowiem, po zwolnieniu poprzedniego trenera, sam postanowił być szkoleniowcem. Do Nowogardu przybyła telewizja, by pokazać niechlubnych rekordzistów Polski. Skórniewski opowiadał przed kamerami, jak udało się uratować klub, zaś piłkarze trenowali na drugiej połowie boiska.

Zresztą piłkarzy też ubywa. Coraz mniej z nich chce brać udział w przedsięwzięciu firmowanym nazwiskiem Skórniewskiego. - Kogo się nie spyta dlaczego nie chce grać w Pomorzaninie, to każdy mówi że z tym człowiekiem nie chce mieć nic do czynienia - mówi "Kibicowski Nowogard".

- O to chodzi. Jak masz inne zdanie niż prezes, to jesteś zły - potwierdza Bajerski. - Teraz prezes jeździ po okolicznych wioskach i daje ludziom do podpisania deklaracje, byle ktokolwiek był. Na mecz z Rewalem wzięli nawet gościa, co ma ponad 50 lat - dodaje.

Co na to sam prezes? Jego zdaniem cały problem tkwi w piłkarzach, w ich roszczeniowej postawie, której  nie zamierza dłużej tolerować. - Skoro piłkarzom jest tak źle w Pomorzaninie, to co oni tak długo tu u nas robią? Klubów jest dużo naokoło.
Protest pod ratuszem miasta fot: FB @KibicowskiNowogard Protest pod ratuszem miasta fot: FB @KibicowskiNowogard
- To my stwierdziliśmy, że z niektórymi piłkarzami nie ma sensu współpracować, ponieważ ciężko nie pracują. Jesteśmy klubem wielosekcyjnym, przez długi czas najbardziej wspieraliśmy sekcję piłki nożnej, pierwszy zespół. Jego kosztem cierpiały grupy dziecięce, młodzieżowe, które były niedoinwestowane. Tak samo sekcja kulturystyki. W pewnym momencie jednak miarka się przebrała. Nie może być tak, że największymi beneficjentami są osoby, które nie pracują ciężko i nie chcą pracować. Proszę mi uwierzyć, jak ktoś nie jest w stanie być na dwóch treningach w tygodniu, trzeba go prosić by jechał na mecz, to chyba to wszystko mija się z celem. Nie będziemy się poświęcać dla osób, które tego nie doceniają - mówi nam Skórniewski.

- Odkąd pan prezes w połowie października mianował się trenerem pierwszego zespołu odbyły się tylko dwa treningi. W normalnym trybie trenujemy natomiast dwa razy w tygodniu. Czy to normalne? - kontruje Kowalczyk.

Prezes swoje trenerskie obowiązki starał się też zrzucać na trenera juniorów. Przez to cierpieć miały jednak drużyny młodzieżowe. - Czy w normalnym klubie prezes mianuje się trenerem? Jako drużyna chcieliśmy po zwolnieniu trenera Twarzyńskiego zatrudnienia nowego trenera. Czy to takie trudne zadanie? Prezes dobrze wiedział, że jeśli się mianuje trenerem, to drużyna nie będzie chciała z nim współpracować - dodaje Kowalczyk.

- W Pomorzaninie usłyszałem wiele pięknych, jak się później okazało, kłamstw. Byłem w klubie, bo trzymała mnie atmosfera, fajni ludzie i szansa na awans do IV ligi - podkreśla zawodnik.

Pat

Obecna sytuacja w Pomorzaninie zaszła już za daleko, by jakkolwiek polubownie ją rozwiązać. Piłkarze nie wyobrażają sobie dalszej współpracy z prezesem, a prezes zamierza przestać korzystać z wielu doświadczonych graczy.

- Cieszę się, że teraz po tym wszystkim możemy powiedzieć osobom z zewnątrz jak to wygląda. Że jesteśmy pierwszymi, którzy głośno mówią, że będziemy grać wychowankami, nie bierzemy dalej udziału w tym wyścigu szczurów - zapewnia. - Nie może być tak, że zespół będzie oparty tylko na ludziach z zewnątrz, bo to jest droga donikąd.

Sami zawodnicy próbowali jeszcze łagodzić sytuację. Chcieli zagrać w kolejnym meczu z Regą Trzebiatów. Ich warunkiem było jednak zorganizowanie otwartego spotkania prezesa, burmistrza miasta, piłkarzy oraz kibiców. Efekt był taki, że ostatecznie prezesowi udało się wspomniany mecz przełożyć na wiosnę. Zdaniem Skórniewskiego, za wszystkim stoi polityka.

- Ci ludzie dali się zmanipulować. Wcale mnie nie dziwi, że zagrzewali ich do tego niektórzy politycy na co dzień niezwiązani z klubem. Dzieci, młodzież i najciężej pracujący zawodnicy są na pierwszym miejscu. Będziemy otwarci na każdego, kto chce rozmawiać i pomagać. Ale w atmosferze wzajemnego szacunku. A tego brakuje. Całe szczęście jest jeszcze sporo rozsądnych ludzi, z którymi rozmawiamy. Rozwiążemy pomyślnie nasze problemy ale bez niezdrowej presji i populizmu - zapewnia.

- Jak prezes może w ogóle mówić takie rzeczy. Przeczy sam sobie. Wszędzie szczyci się jakie dogodne warunki stworzył piłkarzom. Skoro wszystkim zawodnikom coś nie pasuje to chyba jednak znaczy, że nie podołał temu zadaniu. Piłkarzom było dobrze, do czasu gdy prezes nie zaczął przeszkadzać i zaburzać organizacji pierwszego zespołu. Brak konkretnych informacji, brak kontaktu, zero odzewu na podstawowe prośby o wodę na trening, to są warunki równe zapleczu ekstraklasy? - pyta ironicznie Kowalczyk.

- Jeśli zarząd na czele z panem Marcinem Skórniewskim zostanie, to niestety w tym klubie nie będzie piłkarzy. Większość z nas przyjęła takie stanowisko. Mamy dość obiecanek i wiecznych kłamstw - zapewnia zawodnik.

Szans na porozumienie - brak.




Czytaj także:
Piłkarz Barcelony nie oszczędza Koemana. "Zawodnicy przestali mu ufać"
"Chcemy, żeby poszli do więzienia". Zmarł 17-letni piłkarz postrzelony przez policję

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×