Kilka lat temu uchodził za wielki talent i był nadzieją włoskiego futbolu. Kariera Mario Balotellego jednak nie potoczyła się tak, jak zakładano. W ostatnich latach częściej mówi się o jego przedziwnych zachowaniach, niż o kolejnych bramkach.
31-latek obecnie występuje w tureckim klubie Adana Demirspor. W mediach jednak zrobiło się głośno o jego rocznym pobycie w Brescii. Zaskakującą historię opowiedział Simon Skrabb, który wówczas występował z włoskim gwiazdorem w jednym zespole.
"Super Mario" znany jest ze swoich szalonych żartów. Tym razem jednak mogło skończyć się tragicznie.
- Kiedy przyjechałem do Włoch, Mario mi pomógł. W Brescii nikt nie mówił po angielsku, a on był wyjątkiem i był dla mnie jak tłumacz. Muszę przyznać, że na początku zachowywał się jak kapitan. Potem jednak przyszedł lockdown z powodu pandemii koronawirusa i nagle zniknął. Pamiętam jednak historię, jak gonił swoich kolegów z drużyny z zapalniczką i lakierem do włosów, aby ich podpalić. To było dziwne - wspomina Skrabb w portalu expressen.se.
Balotelli i ogień to połączenie fatalne w skutkach, o czym mogliśmy przekonać się w 2011 roku. To wtedy spalił się jego dom, gdy występował w Manchesterze City. Potem okazało się, że Włoch wpadł na pomysł, że z okna będzie strzelać fajerwerkami.
Trener go zmienił. Mario Balotelli wpadł w furię! [WIDEO] >>
Koniec głośnego skandalu. Balotelli poznał wyrok ws. rzekomego gwałtu na 16-latce >>
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ronaldo i jego stara miłość