To było nieco szalone spotkanie z happy-endem. Łodzianie przegrywali już od drugiej minuty i gola Szymona Sobczaka. Jeszcze przed przerwą dzięki golom Bartosza Guzdka i Daniela Villanuevy wyszli na prowadzenie, lecz po niej do widzewskiej bramki trafił ponownie z karnego Sobczak, a chwilę później jedenastki nie wykorzystał Mateusz Michalski. Wszystko rozstrzygnął jednak - szczęśliwie dla czerwono-biało-czerwonych - Patryk Stępiński przepięknym uderzeniem z dystansu (więcej o meczu TUTAJ).
- Długo czekaliśmy na to zwycięstwo w lidze, ale w końcu wygraliśmy, mimo bardzo złego wejścia w spotkanie, bo pierwsze osiem minut było najgorsze w naszym wykonaniu. Później natomiast bardzo szybko zaczęliśmy przejmować kontrolę i mieliśmy dużo sytuacji, które już w pierwszej połowie mogły się zakończyć bramkami - analizował trener Widzewa Łódź Janusz Niedźwiedź na konferencji prasowej.
- W drugiej połowie znowu daliśmy tlen przeciwnikom w postaci rzutu karnego, który był zupełnie niepotrzebny. Natomiast później po raz kolejny potrafiliśmy się podnieść.
Mimo tych trudnych warunków, potrafiliśmy dzisiaj zwyciężyć, co jest bardzo cenne, ale wiemy, że mamy już w czwartek mecz z Wisłą, a w niedzielę arcyważny mecz z Chrobrym. Dlatego za wiele nie będziemy świętować, bo nie ma na to czasu. Musimy bardzo dobrze się przygotować, aby jak najlepiej zakończyć całą jesień - zapowiedział.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: znany trener nie rzuca słów na wiatr. Co za gest!
Gotowy do gry miał być Juliusz Letniowski, który na boisku ostatni raz zaprezentował się 15 października w meczu z Koroną w Kielcach. Był to jednocześnie ostatni dotychczas wygrany przez widzewiaków mecz ligowy. Ostatecznie jednak na boisku się nie pojawił.
- Juliusz Letniowski jest bardzo ofensywnym zawodnikiem, potrafi kreować sytuacje, ma dobry stały fragment i potrafi grać bardzo dobrze do przodu. Zmiana Julka była zaplanowana jako ofensywna, bo miała na celu wykreować nam jakąś sytuację. Natomiast w momencie, w którym strzeliliśmy bramkę, a widzieliśmy jak trudne warunki panują na boisku, to trzeba było mocno i ciężko pracować w defensywie. Dlatego stąd ta zmiana została wycofana - tłumaczył Niedźwiedź.
Po stronie Zagłębia Sosnowiec euforii po ostatnim gwizdku zdecydowanie nie było. Biorąc pod uwagę, że zespół ten cały czas walczy o utrzymanie, powrót do domu bez punktów - szczególnie w takich okolicznościach - z pewnością boli.
- Wszyscy możemy żałować, że ten mecz rozgrywany był właśnie w takich warunkach atmosferycznych. Gdyby pogoda sprzyjała, to i Widzew, i my zagralibyśmy z większą jakością, a w meczu byłoby mniej przypadku. Dobrze weszliśmy w to spotkanie i szkoda, że straciliśmy gola na 1:1. Później Patryk Stępiński uderzył w drugiej połowie i przegraliśmy. Trochę szkoda naszej pracy wobec ostatecznie niekorzystnego wyniku - powiedział trener Artur Skowronek.
Sosnowiczanie do meczu w Łodzi nie przystąpili w najsilniejszym składzie. Z powodu kartek zabrakło m.in. dwóch obrońców Dominika Jończego i Vedrana Dalicia. Szkoleniowiec nie chce jednak się tym zasłaniać.
- Nie chciałbym mówić o naszych brakach kadrowych, bo mieliśmy zawodników do dyspozycji i to oni zagrali. Oczywiście gdyby wszyscy zawodnicy byli dostępni do gry, to mielibyśmy więcej możliwości personalnych, ale to nie znaczy, że zagraliśmy źle - odpowiedział.
Do końca 2021 roku obu ekipom pozostało jeszcze po jednym meczu ligowym - Zagłębie w piątek podejmie Górnika Polkowice, a Widzew w niedzielę zagra na wyjeździe z Chrobrym Głogów. Wcześniej jednak, bo już w czwartek, łódzką ekipę czeka starcie z Wisłą Kraków w 1/8 finału Fortuna Pucharu Polski.
Sprawdź także: Siedem goli w meczu Fortuna I ligi. Bolesny wieczór kandydata do awansu