Trener Lechii Gdansk o kompletnej zmianie stylu Lechii, wahaniach formy i uszczupleniu kadry

Materiały prasowe / Lechia Gdańsk / Na zdjęciu: Tomasz Kaczmarek
Materiały prasowe / Lechia Gdańsk / Na zdjęciu: Tomasz Kaczmarek

- To zmiana każdego nawyku i brakuje nam w tym całkowicie stabilizacji - mówi Tomasz Kaczmarek. Jego Lechia Gdańsk zrobiła przez ostatnie miesiące spory postęp, jednak efekty pracy mają być widoczne dopiero po trzech rundach.

Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Czy ostatnie wyniki Lechii sprawiły, że ma pan więcej odpowiedzi na różne pytania?

Tomasz Kaczmarek, trener Lechii Gdańsk: Ja byłem świadomy wielu kwestii już wcześniej i o tym mówiłem, jednak jak wiadomo wiele osób żyje przede wszystkim wynikiem i pod tym względem ostatnie rezultaty pomogą nam wszystkim uzmysłowić, że jesteśmy drużyną w procesie budowy. Jeszcze nie jesteśmy na tym poziomie, na którym byśmy sobie życzyli, a dla mnie i dla mojego sztabu ostatnie mecze są olbrzymią szansą, by wyciągnąć właściwe wnioski wymagać od zespołu rozwoju. Daje to nam dodatkowe możliwości do pracy.

Czy przed porażką 1:5 z Pogonią widział pan u piłkarzy wysoki poziom samozadowolenia?

Nie można w przypadku tej grupy osób mówić o samozadowoleniu, bo jest to bardzo ambitna drużyna i ambitna szatnia. 3,5 miesiąca temu całkowicie zmieniliśmy kierunek sportowy, na grę bardziej aktywną, dynamiczną i posiadanie piłki. Pierwsze momenty były dobre, ale wiele spotkań też nam się ułożyło.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gwiazdy futbolu w wyjątkowej sesji!


Z czego to wynika?


To zmiana każdego nawyku i brakuje nam w tym całkowicie stabilizacji. Nie mieliśmy żadnego wspólnego okresu przygotowawczego, a przebudowa stylu gry drużyny to proces trwający rok - półtora roku. Dlatego to jest nasze wyzwanie, bo jeśli chodzi o charakter zespołu i osobowości zawodników, mamy w szatni wysoki poziom.

Było widać wahania formy zawodników, w szczególności młodzieżowców. Miał pan tego świadomość, że tak będzie? Choćby Mateusz Żukowski wyglądał bardzo dobrze w ofensywie, a miał później spore wpadki.

Pracując codziennie z młodymi zawodnikami dokładnie wiem na jakim są etapie. Biorąc przykład Mateusza Żukowskiego można powiedzieć, że zawodnik gra na całkowicie nowej pozycji, nie jest wykształcony i ja wiem ze on potrzebuje jeszcze trochę czasu. Aby wejść na wyższy poziom potrzebuje około 1,5 roku dobrego rozwoju, a my nad tym pracujemy.

Bardzo ważne jest, by i Mateusz i ludzie w jego otoczeniu to zrozumieli. Ja się boję, że ktoś mu tym zrobi krzywdę i będzie miał niewłaściwe oczekiwania wobec tego chłopaka.

Wahania naszej formy i brak stabilizacji było widać w każdym meczu, tylko na początku większość spotkań kończyło się dla nas pozytywnym wynikiem i wtedy lubimy wszystko zamazywać, podchodząc do tego euforycznie.

Na zdjęciu: Mateusz Żukowski
Na zdjęciu: Mateusz Żukowski

"Zwycięzców się nie sądzi"?

Tak, właśnie takie podejście mogło towarzyszyć przy tej sytuacji. Najlepszym przykładem jest nasz mecz z Zagłębiem Lubin, gdzie przez 60 minut graliśmy bardzo słabo, ale przez dobre zmiany i 30 minut gry na wysokim poziomie wygraliśmy 2:1 i ludzie mówią, że jesteśmy dobrą drużyną. Ja wiem, że jesteśmy na samym początku budowy. Ja po każdym dobrym wyniku zawsze o tym mówiłem, a po każdym złym to wszystko się nie zmienia. Ludzie, którzy tego nie zaakceptują będą regularnie zaskoczeni. Ja nie jestem.

Często w piłce nożnej decydują detale - gdyby Flavio Paixao nie trafił w Płocku w słupek, tylko 5 centymetrów w prawą stronę, to mielibyście remis.


Dokładnie, podobnie jak Łukasz Zwoliński uderzył z główki w słupek w meczu z Jagiellonią w 92. minucie. W meczu z Zagłębiem natomiast Marco Terrazzino trafił w samo okienko. To wszystko jest bardzo blisko siebie, tylko trzeba ocenić etap, na którym jesteśmy.

Wracając do młodzieżowców, za pana kadencji był moment, w którym ta pozycja nie była problemem, grało naraz 2-3 zawodników spełniające się kryteria. Dąży pan do tego, by jeden młodzieżowiec grał regularnie czy rotacje są lepsze?


W ostatnich tygodniach sytuacja młodzieżowców się nieco zmieniła. Mateusz Żukowski był w gorszym momencie, Kacper Sezonienko zachorował i był 2-3 tygodnie poza treningiem i miało to wpływ na nasz zespół. Do tego dochodzą Jakub Kałuziński, Filip Koperski i Jan Biegański, który miał za sobą trudne pół roku, a teraz pokazał swoje umiejętności. Moim zadaniem jest tak ich przygotować, żebyśmy nie byli uzależnieni od formy jednego lub drugiego. To dla nas bardzo duże wyzwanie, byśmy osiągnęli tutaj stabilizację i regularność.

Czy odchudzenie kadry ma przybliżyć młodzież do dwudziestki meczowej?


Tak, tylko wtedy będę miał możliwość jeszcze lepszego przygotowania tych zawodników, by byli bliżej pierwszego zespołu. To nie jest jednak główny klucz, bo nasza kadra jest za duża, by nasz proces treningowy był na najwyższym poziomie. Nie jest możliwe trenowanie na takim poziomie mając 28 zawodników.

Czy pan ma odpowiedź na to, dlaczego w polskiej lidze wyniki są tak równe?


Mogę wypowiadać się tylko o swojej drużynie, a my jesteśmy tego najlepszym przykładem, że nasze wyniki mogą być dużo bardziej regularne, jeśli rozwiniemy się sportowo pod względem taktycznym, naszego automatyzmu i stylu gry, jeśli będziemy grali naszą piłkę nie przez 30 minut, a przez 60-70, a może nawet 90 minut. To można przełożyć na sytuację w całej lidze. Są 2-3 zespoły grające bardzo regularnie, a wiele pozostałych dąży do tego poziomu. Naszym celem jest to, by wejść na taki poziom, że nasze występy będą bardzo regularne.

Tomasz Kaczmarek na konferencji prasowej
Tomasz Kaczmarek na konferencji prasowej

Dlaczego w ostatnich sześciu meczach pierwsze bramki zdobywali rywale Lechii?

Wcześniej było 8-9 spotkań z rzędu, w których to my zdobywaliśmy pierwsze bramki. Za mojej kadencji za dużo szans mają przeciwnicy i wiele rzeczy można ocenić pozytywnie, ale ten aspekt musimy bardzo poprawić, bo za łatwo jest dochodzić z nami do sytuacji bramkowych i jako zespół musimy zrobić duży krok do przodu.

Czy nie jest tak, że czasami chcecie grać zbyt konsekwentnie? Długich piłek nie graliście nawet w końcówce meczu z Wisłą Płock, przy stanie 0:1.


Poprzez wyprowadzanie piłki z tyłu nie straciliśmy ani jednego gola. W wielu meczach było to dla nas kluczowe narzędzie, żeby zdominować mecz. Granie długich piłek na Flavio Paixao, albo Ilkaya Durmusa, to jeden z najmniej skutecznych pomysłów. Strzelaliśmy sporo bramek w końcówkach, m.in. z Zagłębiem Lubin czy z Wartą Poznań i były one zdobywane w sposób piłkarski, poprzez dobrą, dynamiczną grę. Największym problemem jest to, jak pod presją czasu czy wyniku zaczyna robić się to, czego się nie umie. Z Wisłą Płock zagraliśmy słabo pod względem piłkarskim, ale nie zaczniemy robić rzeczy, których nie umiemy, bo długie piłki najczęściej dążą do kontrataku.

Czyli tak grając buduje pan świadomość piłkarzy?


Nie ma dobrej drużyny, która pod presją wyniku i czasu zaczyna robić coś innego, niż umie. Wiadomo, że może zdarzyć się stały fragment gry czy długa piłka i nie wykluczam, że kiedyś czymś takim coś osiągniemy, ale chodzi nam o rozwój w naszym kierunku, a nie o robienie dzikich rzeczy, które nie są przetrenowane.

Właśnie w ten zły sposób graliście przez 20-30 minut w Pucharze Polski i efekt był dramatyczny.


Dokładnie, każda rzecz którą zrobiliśmy w Pucharze Polski pod presją czasu i wyniku była bez głowy i dlatego zabraliśmy sobie szansę, żeby ten mecz odwrócić

Jakie są najbliższe plany sparingowe zespołu?


Bardzo bym chciał zagrać z dobrymi, wymagającymi przeciwnikami, byśmy jak najlepiej mogli się przygotować i sprawdzić jak najwięcej rzeczy. Nadal szukamy właściwych sparingpartnetów.

Jest szansa, że na początku przygotowań będzie pan miał do dyspozycji nowych piłkarzy?


Nie jestem w stanie w tym momencie odpowiedzieć na to pytanie.

Czytaj także:
Zagłębie chce byłego bramkarza Lecha
Jagiellonia szuka nowego trenera

Źródło artykułu: