Kolejną dobę trwa inwazja Rosji na Ukrainę. Prezydent Władimir Putin wydał rozkaz przeprowadzenia operacji wojskowej w Donbasie, ale zaatakowano również strategiczne miejsca w innych częściach kraju. Rosjanie nie ukrywają, że chcą zająć Kijów. Na Ukrainie zginęło już blisko 400 cywilów. Działania wojenne Rosjan wywołały oburzenie na całym świecie.
Ukraińcy przeżywają bardzo trudne chwile. Kobiety i dzieci uciekają z kraju do Polski, by przeczekać wojnę. Mężczyźni w związku z mobilizacją zostali w kraju i mają bronić ojczyzny przed najeźdźcą. Wśród nich są bracia piłkarza Górnika Łęczna, Serhija Krykuna.
Ukraińcy są gotowi na śmierć
Ostatnie dni były dla niego bardzo intensywne. Treningi, mecz, ale też pomoc najbliższym, którzy starali przedostać się z Ukrainy do Polski.
ZOBACZ WIDEO: Miał zawał serca na boisku! Wrócił do gry
- Ukraińcy chcą bronić swoich domów. Wolą zginąć niż się poddać. Są gotowi na śmierć. Kiedyś Rosjanie byli jak bracia. A teraz? No gdzie... Putinowi przestało się podobać, że Ukraina staje się coraz bardziej ukraińska - powiedział Krykun w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Przypomniał sobie czasy dzieciństwa, jak z biegiem czasu ukraińska kultura, język i muzyka zastępowała tę rosyjską. Dodał, że nawet cerkiew jest teraz ukraińska, a kiedyś była pod zarządem Moskwy.
Ukraińców z Rosją kiedyś łączyła przyjaźń. Teraz wszystko się zmieniło. Dodał, że wojna nie wybuchła w czwartek, trwa zdecydowanie dłużej.
- Mam znajomych z Rosji i tam mieszkają naprawdę fajni ludzie. Są też debile, którzy idą za tłumem z telewizyjnym przekazem i ich nie przekonasz. Moja rodzina mieszka w Donbasie, jest tam wujek - brat mamy. I on nie wyjechał. Tak szczerze, to wojna na Ukrainie trwa już osiem lat, tylko świat o niej nie mówił - stwierdził.
Początkowo Krykun myślał, że Putin zajmie jedynie Donbas. - A on wali w cały kraj, bombarduje Kijów. Przestał ukrywać, że chce odtworzyć Związek Radziecki - dodał piłkarz.
Litości nie będzie
Sytuacja w rodzinie Krykuna jest jasna. Jego bracia z bronią w ręku czekają na wroga. Krykun ma natomiast zadanie do wykonania w Polsce. Ma zaopiekować się 17 osobami z rodziny, które przyjechały do Polski. Najbliżsi nie wiedzą kiedy i czy w ogóle wrócą do swoich domów. Na granicę pojechał z teściem i kolegą.
Rodzina piłkarza do Polski przedostała się w dwóch grupach. Przy granicy byli przed godziną 1 w nocy z czwartku na piątek. O 9 pierwsza grupa przeszła przez granicę w Zosinie, pięć godzin później udało się to drugiej grupie. Wspominał, że sam dwa tygodnie temu był na Ukrainie.
- Bracia są spokojniejsi. Ich rodziny dotarły bezpiecznie, a oni mogą zająć się swoimi sprawami. Dostali broń, przygotowali barykady i będą bronić domów. Mieszkańcy zmieniają się na wartach. Najgorsi są dywersanci, pojawiło się ich sporo. Dostali pieniądze od Ruskich i oznaczają dla nich miejsca do ataków z powietrza. Jeden był też w naszej okolicy, postrzelili go w nogi. Nie wiem czy przeżył, w sumie mnie to nie obchodzi. U nas nikt litości mieć nie będzie - zakończył.
Czytaj także:
Oficjalnie: jest decyzja FIFA ws. Rosji!
Jeden z najmocniejszych wpisów po decyzji FIFA ws. Rosji