Postawa Polaków budzi szacunek. Włosi mówią: Jesteście fantastyczni

Materiały prasowe / Karetka zakupiona przez Glika ratuje Ukraińców
Materiały prasowe / Karetka zakupiona przez Glika ratuje Ukraińców

Karetka, której zakup w większości sfinansował reprezentant kraju Kamil Glik, uratowała już dziesięć osób. Niedawno do Polski przyjechała nią kobieta, która wyskoczyła z okna bombardowanego bloku.

Rodzina Glików od początku wojny w Ukrainie jest bardzo mocno zaangażowana w pomoc potrzebującym. Marta, żona reprezentanta Polski w piłce nożnej, uruchomiła wszystkie kontakty. Działa doraźnie we Włoszech, organizuje zbiórki, między innymi żywności. Nawiązała nawet kontakt ze szpitalem z Kijowa.

To Marta Glik podsunęła Kamilowi pomysł zakupu karetki. - Jedna z koleżanek opowiadała mi, że jej brat jest ratownikiem medycznym i niedawno przywiózł bliźniaki z Ukrainy do Polski - opowiada nam Marta Glik. - Wspominała, że brat chciałby to robić częściej, ale szpital nie może udostępnić mu na stałe auta. Zaczęłyśmy kombinować i postanowiłyśmy zrobić zbiórkę na karetkę. Pomyślałam wtedy, że może Kamil zgodziłby się nam pomóc. Mąż pokrył 85 procent całej kwoty. Do zakupu karetki dołożyła się również cała społeczność szkoły, do której chodzą dzieci koleżanki (British International School of Gdańsk - przyp. red). Zebrane pieniądze przelaliśmy na konto fundacji Sentio, która sfinalizowała zakup samochodu - mówi Marta Glik.

Uratowali 10 osób

Karetka, która kursuje z Polski pod Lwów, a czasem i nawet 200 kilometrów dalej, uratowała już dziesięć osób. - Ostatnio wieźliśmy do Polski kobietę, która jest sparaliżowana od pasa w dół. Wyskoczyła z okna, gdy pocisk uderzył w jej blok. Jest już na szczęście bezpieczna w Polsce i znajduje się pod obserwacją specjalistów - komentuje Marta Glik.

Kamil Glik przebywa obecnie na zgrupowaniu reprezentacji w Polsce. W marcu nasza kadra rozegra dwa mecze: w najbliższy czwartek towarzyski ze Szkocją na wyjeździe, a następnie we wtorek bardzo ważne spotkanie barażowe o awans na mistrzostwa świata w Katarze. Teraz wszystkie sprawy organizacyjne pilotuje żona piłkarza.

Marta Glik razem z fundacją "Sentio" wyposaża karetkę w jeszcze lepszy sprzęt. Mówi nam również, że po wojnie auto zostanie przekazane do użytku dla hospicjum. Marta Glik nawiązała również kontakt ze szpitalem z Kijowa. - Prawdopodobnie nasz kierowca, Kryspin Dzwonek, niesamowicie bohaterski człowiek poświęcający swoje życie, wybierze się również tam - komentuje nasza rozmówczyni.

Małżeństwo korzysta między innymi z pomocy ludzi ze środowiska piłkarskiego. - Nasz kolega ma szpital onkologiczny w Radomiu, dzięki czemu mogliśmy skierować tam dziewczynkę z nowotworem - podaje kolejny przykład żona reprezentanta Polski.

- Teraz możemy skorzystać ze wszystkich znajomości wyniesionych ze świata piłki. Już nie po to, by sprezentować komuś koszulkę piłkarską, a uratować życie - tłumaczy.

Ciepłe słowa o Polakach

Marta i Kamil Glik mieszkają we Włoszech, pod Neapolem. Rodzina wspiera także jedną z polskich szkół w Ukrainie, pod Kijowem. - Tak się złożyło, że nauczycielki z polskiej szkoły we Włoszech znają się z tymi z ukraińskiej szkoły. Dostajemy listę, czego konkretnie potrzebują. Kupowałam ostatnio batony energetyczne i puszki z gotowym do zjedzenia tuńczykiem z makaronem. Bardzo się cieszę, że wszystkie paczki docierają na miejsce - relacjonuje Marta Glik.

Marta Glik (w środku) uczestnicząca w zbiórce produktów dla potrzebujących. Fot.: "Instytut dla Polonii" (facebook)
Marta Glik (w środku) uczestnicząca w zbiórce produktów dla potrzebujących. Fot.: "Instytut dla Polonii" (facebook)

Rodzina Glików oddała też wiele własnych rzeczy. - W okolicach naszego rodzinnego miasta, w Jastrzębiu Zdroju, przekazaliśmy jednej rodzinie meble, wózek i łóżeczko po młodszej córce - mówi żona piłkarza.

W Warszawie powstaje też świetlica dla dzieci z Ukrainy. - Z Fundacją "Sentio", której jestem ambasadorką, na dniach uruchomimy zbiórkę na potrzebne akcesoria. Ja i Kamil udostępnimy link do zbiórki w swoich mediach społecznościowych - kontynuuje. - Uważam, że w grupie siła. Jestem dumna z tego, jak Polacy pomagają. We Włoszech słyszę na każdym kroku: "Wy, Polacy, jesteście fantastyczni". Wszyscy podziwiają postawę naszych obywateli - opowiada.

Dziwne pytania

Co jednak martwi, nie wszyscy Włosi zdają sobie sprawę, co dzieje się na wschodzie Europy.

- Sporo osób jest nieświadomych. Współczują, ale... na przykład pytają, czy nie boję się jechać do Polski. Dużo Włochów uważa, że przedłużająca się wojna jest winą Ukrainy, bo powinna się poddać i ją zakończyć. Włosi żyją trochę swoim życiem, nie rozumieją do końca tematu - opowiada Marta Glik.

Rodzina Glików od początku mocno przejęła się wydarzeniami u naszych sąsiadów. Kamil Glik jako pierwszy z zawodników reprezentacji pokazał publicznie w swoich mediach społecznościowych, że solidaryzuje się z Ukrainą.

- Ja nie spałam przez pierwsze cztery noce. Siedziałam i płakałam, nie mogłam zrozumieć zła tego człowieka. Jak bezprawnie atakuje dzieci, rodziny. I chce zabrać coś, co nie jest jego - przyznaje Marta Glik.

Karetka ufundowana ze środków Marty i Kamila Glika przewiozła do Polski kobietę, która wyskoczyła z okna zbombardowanego domu
Karetka ufundowana ze środków Marty i Kamila Glika przewiozła do Polski kobietę, która wyskoczyła z okna zbombardowanego domu

- W naszym domu we Włoszech pracuje pani z Ukrainy. Jej rodzina mieszka bardzo blisko granicy z Polską. Jak trzeba będzie, to ściągniemy jej rodzinę - zapewnia. - Ostatnio rozmawiałyśmy i mówiła nam, że Rosjanie, których zna, twierdzą, że dobrze się dzieje. Pokazuje to tylko, że takie myślenie trzeba jak najszybciej zatrzymać - zaznacza.

Najpierw palec, później ząb

Marta Glik będzie z dziećmi na Stadionie Śląskim w Chorzowie w najbliższy wtorek (29.03). Mało brakowało, a w tym meczu mógł nie zagrać jej mąż - filar obrony naszej drużyny. W meczu ligowym Benevento Calcio Kamil Glik został kopnięty w twarz i stracił kawałek zęba (zdjęcia TUTAJ).

- Zapowiadało się, że będzie gorzej, ale Kamil jest niezniszczalny - uśmiecha się nasza rozmówczyni. - Całe szczęście, że skończyło się na jednym zębie, był w połowie złamany. Drugi był uszkodzony i dentyści wstawili go z powrotem na miejsce. Teraz Kamil musi grać w nakładce na zęby. Będzie to dla niego małe utrudnienie, nakładka trochę przeszkadza w przełykaniu śliny i w komunikacji, ale da radę - puszcza oko.

A trzy dni przed urazem naszego zawodnika Marta Glik też miała wypadek. Pomógł jej inny kadrowicz - Piotr Zieliński, sąsiad Glików. Obie rodziny mieszkają obok siebie pod Neapolem.

Piotr Zieliński (drugi od lewej) i Kamil Glik (trzeci od lewej)
Piotr Zieliński (drugi od lewej) i Kamil Glik (trzeci od lewej)

- Dobrze, że Piotrek był w domu po swoim meczu, bo Kamil przebywał jeszcze w Benewencie - opowiada Marta Glik. - Piotrek zawiózł mnie na pogotowie i mogę powiedzieć, że mnie uratował. Gdy weszliśmy do szpitala, to wszyscy rozpoznali Piotrka, a lekarze przyjęli mnie bez kolejki. Niefortunnie przytrzasnęłam sobie palec. Jest złamany, mam kilka szwów. Nawet lekarz był w szoku, że sama coś takiego sobie zrobiłam. Przede mną parę miesięcy rehabilitacji, ale na ogół dużo ćwiczę i na pewno wrócę do formy. Mogę tylko podziękować Piotrkowi. Takich sąsiadów, to ze świecą szukać - kończy.

Po czwarty awans z rzędu

Pod koniec marca okaże się, czy reprezentacja Polski zagra w czwartym dużym turnieju z rzędu. W najbliższy wtorek nasi piłkarze powalczą o awans na mistrzostwa świata 2022 ze zwycięzcą pary Szwecja - Czechy.

Była gwiazda Legii o meczu Rosja - Polska. "Popieram was"
Kamil Grosicki emocjonalnie o powrocie do reprezentacji. "Nie było innej opcji"