Porażka 1:2 w meczu z Rakowem Częstochowa była trzecią poniesioną w tym roku przy Twardowskiego przez Pogoń Szczecin. Portowcy zostali pokonani również przez Lecha Poznań i Wisłę Płock. W rywalizacji z liderem i wiceliderem mają niekorzystny bilans meczów bezpośrednich, a ponadto trzy punkty straty w tabeli. Coraz trudniej traktować Pogoń poważnie w grze o mistrzostwo Polski.
- Przegraliśmy najważniejszy mecz w sezonie. Jesteśmy wściekli i kibice z pewnością też. Spotkanie układało się nam dobrze od początku i strzeliliśmy pierwszego gola. W drugiej części mecz wymknął się spod naszej kontroli - wspomina Maciej Żurawski, pomocnik Pogoni.
Szczecinianie, po objęciu prowadzenia, mieli szansę na jego powiększenie. Kamil Grosicki nie pokonał strzałem z ostrego kąta Vladana Kovacevicia. Po wyrównaniu Vladislavsa Gutkovskisa, jeszcze bliżej trafienia do bramki Rakowa był Jean Carlos Silva, ale spudłował z maksymalnie dwóch metrów.
- Niewykorzystane sytuacje się mszczą i tak było również tym razem. Straciliśmy krótko po przerwie jedną bramkę, później drugą i nie zdołaliśmy już odrobić strat - dodaje pomocnik.
- Liga się jeszcze nie skończyła i każda z drużyn ma przed sobą cztery mecze. Na każdym kroku przeciwnicy mogą się potknąć, a my musimy walczyć do końca. Sytuacja jest zdecydowanie trudniejsza niż przed meczem z Rakowem, musimy już tylko wygrywać. Dobrze, że po porażce szybko zagramy z Legią i będzie to okazja do rehabilitacji - zapowiada Żurawski.
Czytaj także: Raków wygrał z problemami. Marek Papszun mówi o "heroizmie"
Czytaj także: Sobota na remis. Widzew Łódź nie oddaje pozycji
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandal na boisku! Mecz został przerwany